czwartek, 3 września 2009

Żaby.....

Moja Rodzicielka zawsze chciała studiować polonistykę albo biologię.
Czyli jej dwie pasje.
Jednak życie jej się inaczej ułożyło i nigdy nie zrealizowała swoich pragnień.
Osobiście uważam, że do niczego jej nie były potrzebne owe studia bo język polski znała perfekt.
Nie było takiego zagadnienia, czy to chodziło o ortografię czy gramatykę,żeby Mama nie znała odpowiedzi.
Kiedy nie mogłam sobie poradzić z jakimś naukowym określeniem typu "pajdokracja",nie musiałam zaglądać do słowników bo była Mama.
A brak studiów biologicznych w niczym jej nie przeszkadzał kochać wszystko co żyje.
Kiedy miałam półtora roku rodzice nabyli duży dom do remontu.
I od razu w tym domu pojawiły się zwierzęta.
Sposób w jaki te zwierzęta do nas trafiały to temat na osobną notkę...
Przy domu był duuuży ogród.
Wymagał ogromu pracy.
Od razu rodzice posadzili mnóstwo drzew owocowych,kwiatów i innych roślinek.
I był basen.
A raczej basenik.
Basenik służył głównie za poidło dla wróbli i szpaków.Także okoliczne koty się w nim przeglądały.
Tata był zagorzałym wędkarzem.
W każdę niedzielę zabierało się cały majdan czyli żonę,dzieci,psy i KOTY (tak,tak!) i jechało się w "ulubione miejsce" na ryby.
A po powrocie wpuszczało się owe ryby do basenu.
To był przekomiczny widok jak naokoło siedziały koty (dużo) i próbowały łapami te ryby wyłowić.
Ale największym marzeniem Mamy były żaby!
Chciała mieć w basenie,żeby jej wieczorami kumkały.
Fioła miała na tym punkcie zgoła.
Na każdym spacerze,wyjeździe w teren czy do lasu,Maman miała nadzieje znależć żabę.
Taka znaleziona żaba była zabierana do domu,wpuszczana do ogrodu i miała kumkać.
Żaba miała w głebokim poważaniu życzenia mojej Rodzicielki i przy najbliższej nadarzajacej się okazji,nawiewała z ogrodu przy rozpaczy mojej mamy.
Ale pamiętam takie zdarzenie...
Któregoś roku,padało przez kilka dni i na polnej drodze w pobliżu domu utworzyła się sporych rozmiarów kałuża.
A raczej bajoro niewielkie.
Po jakimś czasie w tym bajorze pojawiło się mnóstwo kijanek!
Co nas podkusiło z siostrą, nie mam pojęcia,fakt że o tym poinformowałyśmy Maman.
Mama dostała wypieków,każda z nas dostała po sporym słoiku i miałyśmy przytargać owe kijanki do basenu.
Ano dobrze.
Przytargałysmy.
Mama się cała rozświetliła ze szczęścia bo nareszcie miała swoje ukochane stworzonka.
Codziennie zaglądała do nich,zachwycała się jak rosną i snuła plany jak pięknie będą jej kumkać wieczorami....
Stworzonka sobie rosły,miały żabi raj ale natura dała znak o sobie.
I wyrośnięte małe żabki zaczęły opuszczać basen i udawać się w sobie tylko znanym kierunku.
Mama wpadła w rozpacz.
-Ja je tak kocham a one mnie opuszczają.Zrób coś-wołała przez łzy do Taty.
Tato miał anielską cierpliwość i bardzo kochał Mamę bo bez namysłu zaczął zbierać żaby i wrzucać z powrotem do basenu.
My też na kolanach zbieraliśmy żaby po całym ogrodzie. Tato nawet taką zaporę w basenie zrobił, żeby nie wylazły.
Niestety,zew natury okazał się silniejszy i żaby zniknęły.
A Mama została niepocieszona.
I przy najbliższej okazji znowu szukała żab...
Czy muszę dodawać, że jak ktoś chciał wspomnieć, że widział żabę to dostawał kuksańca w bok!
Temat był zakazany bo dbaliśmy o nerwy Mamy...
A potem siostra się wyprowadziła.
Daleko.
Na wieś. Nad Wartę.
I wspomniała,że jej rechoczą żaby.
I Mama do niej pojechała...
I wróciła rozmarzona i happy.

Miłego dnia

PS. Usiłuję pisać.
Jeśli zamilknę pewnego dnia to nie dlatego, że się obraziłam ale komp mi bryka.
Podejrzewam przegrzanie

13 komentarzy:

Beem pisze...

Neskavko, niech on się lepiej nie przegrzewa! Puść na niego wentylatorek i pisz dalej. To co piszesz jest ciepłe, na pewno nikomu nie zaszkodzi, tylko dobrze zrobi.

Neskavka pisze...

Beem-dziękuję!
Dawno Cię nie było,gdzieś się zapodziała?

Joanna K.-P. pisze...

Przepiękna opowieść, pełna ciepła i miłości. Widać, żeście się wszyscy bardzo kochali. :*

zgaga pisze...

Uwielbiam Twoją Mamę! Za upór i żelazną konsekwencję w realizacji marzeń... I umiejętność wprzęgnięcia reszty rodziny! I za ,,gonienie króliczka''...

Gdybym mogła podesłać, to chętnie. Dowolne ilości! Paroma setkami dysponuję...

dikejka pisze...

Kumkanie jest nawet miłe dla ucha, ale z odległości nie mniejszej niż kilometr. Jeżeli bliżej, to normalnie idzie ogłuchnąć;)
A wiesz, że wieczorne kumkanie żab prognozuje ładną pogodę nazajutrz?:)

Mijka pisze...

ojacie..jak ja Maman rozumiem..też bym zbierała....

pisz pisz,ja czytam,chociaż zarobiona po uszy.ale spoko.jeszcze troszkę.

Neskavka pisze...

Joanna-czasami się też tłukliśmy.Przeważnie ja z bratem.
Nawet mu głowę cegłówką rozwaliłam!

Zgaga-ja mam dużo takich wspomnień!
W miare możliwości będę "ględzić".
I nie mów głośno bo jak się Mama dowie....

Dikejka-ja jakoś nie miałam okazji słyszeć z bliska.Z dala nawet mi sie podobało.
O pogodzie wiem.

Wiem,Mijka,wiem.Jam cierpliwa,poczekam.
Biednaś Ty.

Joanna pisze...

Wszelkie kumkające, ćwierkające czy cykające (czy co tam robią świerszcze)to dla mnie synonim prawdziwej sielskości, do której mi tęskno, bo ja miastowa od zawsze :-( . No, z króciutkim epizodem letniskowym.

Mijka pisze...

ojtam..początek roku zawsze taki jest:)))
bardziej się obawiam warsztatów,które mam poprowadzić,muszę vice zapytać,co my tam ustaliły wiosną,bo zapomniałam jaki tytuł w końcu dałyśmy:)))))
chyba,ze znajdę w archiwum gg,bo ustalałyśmy własnie na gg i telefonicznie.

mam warsztatować uciztielki 1-3 w sprawie technik plastycznych,w sumie proste,ale nigdy jeszcze tego nie robiłam,a jak znam siebie,to zrobię miszmaszowo i gadatliwie:)

no i z kawusią,bo tak!

anabell pisze...

No i czy nie mam racji,że o rzeczach zupełnie zwykłych piszesz w sposób niezwykły? Sama sobie odowiem- mam rację!
Miłego:)
P.S.
I co dalej?????

Beata pisze...

kijanki:) oj, ulubione Wu, wyciągał je reką ze stawu sasiadów...dwa lata tak robił a potem nagle stop i nic! przed kijankami były mrówki, lubił jak chodziły mu po rękach:)

fajnych masz rodziców:)

Corcia pisze...

Kurcze, jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś tak pragnął mieć żaby w ogrodzie:) Ale śmieszna historia, rozbawiła mnie niesamowicie:)
Świetna jest Twoja mama:)

szpilka pisze...

coś z tymi żabami musiało się Twojej mamie kojarzyć skoro tak bardzo lubiła kumkanie żab - może np. pierwszy pocałunek........