sobota, 17 stycznia 2009

U nas po staremu...

U nas po staremu. Dalej się nas trzymają różne paskudne przypadłośći.
Cris na zwolnieniu, całymi dniami się nudzi.
Wizytę do specjalisty ma zaklepaną na poniedziałek.
Jedyna rozrywka to zakupy ze mną,spacery (krótkie przez bolącą nogę) z Żabulem i od czasu do czasu tiwi.
No i czytanie.
Byliśmy w bibliotece po następny stos książek do czytania.
I ja znowu przeżyłam coś na kształt wqurwa gigantusa.
A było tak:
Zawsze jak udajemy się po książki to ja mam wydrukowaną listę pozycji,które mnie interesują.
Czasami jest to 10 pozycji,ostatnio było 30.
I z tej listy dostałam 2 ! Słownie dwie !
W tymże przybytku kultury pracują 3 osoby, panie bibliotekarki.
Dwie takie, że ja od progu mam ochotę zawrócić i zwiać.
Aroganckie,burkliwe, obrażone na cały świat, że śmiałam im przeszkodzić w pracy (właśnie piły kawę zagryzając ciasteczkami).
Ciśnienie mi się lekko podniosło, ale nic nadal uśmiecham się miło i próbuję wyżebrać chciane książki.
Nie udało mi się.
Wściekła zaczęłam szukać na półkach, niestety wśród nowości same a la Bridget Jones.
Na drugiej półce nowości wszystko typu Harlequin brrrr....
W końcu mówię do nich:
- Czy moge prosić coś z literatury czeskiej ? Na przykład...
Nie udało mi się dokończyć jak usłyszałam warknięcie :
-Tam, drugi regał.
Zagotowało się we mnie. Na szczęście w tym momencie wróciła trzecia z nich, ta która ja lubię.
Najmłodsza z nich, chyba na stażu. Wzięła ode mnie moje listy poszperała i przyniosła 5 książek.
Resztę dobrałam sama, Cris dołożył coś swojego, jeszcze poezje dla Tek i tak mam w domu 15 książek.
I silne postanowienie jak wytruć te dwie zarazy !
W moim rodzinnym mieście takie zachowanie jest nie do pomyślenia.
Ale u mnie w bibliotekach są komputery.
Zachciało mi się zmiany to ją mam.
A to cytat z jednej z właśnie przeczytanych:


Kiedy w radzieckich filmach o wojnie były sceny z dialogami po niemiecku, u dołu ekranu pojawiał sie napis:
"Rozmowy w obcym języku."

Boskie nie ?

Jeżeli ktoś ma wątpliwości czy można się upić po zażyciu lekarstwa to oświadczam, że można bo ja to miałam wczoraj.


Miłego dnia

PS. Z powodu latania po lekarzach i innych przyjemności nie nadążam ostatnio z czytaniem notek na zaprzyjaźnionych blogach.
Dzisiaj zaczęłam pisać i na Szeherezadzie mi wywalało kompa.
No taka zaraza z niego.

wtorek, 13 stycznia 2009

O żeż @#$%&!!!!!!!!!!!!!!

Jeżeli istniałby taki termometr, do mierzenia wqurwów, to dla mnie zabrakłoby na nim skali !!!!
Jestem wściekła !!!
Na los, na opatrzność, na cały świat!
Czyżby cały rok szykował się taki qoorewski ??
No to ja wysiadam i poczekam na lepsze czasy.
Zaczęło się w samego Sylwestra moim zagrypieniem.
Ani rączką ani nóżką.Leżałam jak kłoda,plackiem 7 dni,zdychałam i żarłam przepisane leki.
Od leżenia bolały mnie wszystkie gnaty (łóżko, do tej pory bardzo wygodne, zamieniło się w Madejowe łoże).
Przypętał się ból żołądka,jakby ktoś żyletką go ciął.
Do tego doszła bezsenność.
Ale jakoś wytrzymałam te tortury.Kiedy juz wydobrzałam,przyplątała się angina.
I znowu lezenie plackiem, żarcie leków i takie tam.....przyjemności.

Potem Cris powiedział przy kawie, że boli go noga.
Pod kolanem. Patrzę ma taką czerwoną pręgę.Nic szczególnego ale boli bardzo.
wytrzymał jeden dzień, drugi. Trzeciego poszedł do lekarza.
Wrócił załamany z kompletem skierowań na badania.
Ma zapalenie żyły.
Jutro odbiera wszystkie wyniki.

Ja mam wredny charakter i nie potrafiłam się powstrzymać.
Nagadałam mu, że już od pięciu lat go gonię do lekarza.
No i teraz mamy coś w rodzaju "cichych dni".
No żeż........

Miłego....

środa, 7 stycznia 2009

Dalej jestem zdechła....

Już było prawie dobrze. Wstałam,wyszlam na krótki spacer i teraz mam anginę.
Do du.... takie życie.
Dobrze, że Cris na urlopie i lata z Żabulem na spacery,robi zakupy, produkuje smakołyki. A ja leżę i się kuruję.
Uciekam bo na mnie krzyczą i gonią do wyra.
Gnaty mnie już bolą od leżenia.
Trzymajcie się ciepło Kochani.

piątek, 2 stycznia 2009

Zdycham....

W środę rano, przed Sylwestrem, obudziło nas pukanie do drzwi.
Tek zajmowała łazienkę, ja szukałam szlafroka, więc Cris, wytwornie odziany w piżamę, otworzył.
Za drzwiami sąsiad z nieszczęśliwą miną.
- Co jest? - pyta Cris.
- Ratuj chłopie! Ja już od świtu czekam kiedy wstaniecie.Chodź szybko !
Dalej nie słyszałam bo Cris zniknął za drzwiami.
Nie było go z pół godziny, potem wpadł, szybko sie ubrał w domowy, ulubiony dres,złapał skrzynkę z narzędziami, w prawą dłoń przygotowaną przeze mnie kanapkę, mruknął "zaraz wracam" i tyle go widziałam.
Umyłyśmy się z Tek, wyszuszyłyśmy włosy, ubrałyśmy, zjadłyśmy śniadanie.
Wraca Cris zadowolony.
- Co się stało? - pytam pstryknąwszy włącznikiem czajnika.
- Herbaty i jeść!- odparł Cris.
- Masz tu kanapki, mogę ci jeszcze zagrzać bigosu, herbata zaraz będzie.
Mów o co biegało sasiadowi .
- A takie tam, spłuczka mu się zepsuła. Ciekło coś przy zaworze, chciał zakręcić i zawór mu został w dłoni.
Trzeba było ratować człowieka.
On pojechał do sklepu po nowe ustrojstwo, i po Baśkę, która na niego czekała z zakupami w Kaufie.
Ja w tym czasie zakręciłem zawór i naprawiałem co się da.
To ślicznie - mówię z uśmiechem. A teraz my jedziemy po zakupy. Chleba świeżego nie ma.
Pojechaliśmy, zrobiliśmy zakupy, w sklepie kolejki jak nieszczęście, gorąco jeszcze bardziej. Myślałam, że się uduszę.
Wracając wstąpiliśmy do Teściowej. Posiedzieliśmy chwilę, pogadaliśmy.
Ja jakoś niewyraźnie się czuję.
Wróciliśmy do domu, rozpakowałam zakupy.
Pukanie do drzwi.
Przyszedł sąsiad z butelką Tokaju w podzięce za pomoc (zgłupiał?).
Posiedział chwilę, poskładał życzenia i uciekł, bo szykowali się na Sylwestra w knajpie.
A ja coraz gorzej się czuję.
Jeszcze nastawiłam jajka do majonezu, przygotowałam co trzeba.
O 20 zasiedliśmy do kolacji, ja już lekko nieprzytomna.
Cris na CD włączył horror co go kupił rano, ja się położyłam pod kocem i go przespałam.
Obudziłam się o 23.30. Dotrwałam jakoś do północy, wypiliśmy po lampce szampana, złożyliśmy sobie życzenia i padłam.
I już nie wstałam.
Mam grypę, anginę, zapalenie płuc - co kto chce.
Ogólne zapalenie całego ciała.
Wszystko mnie boli, łykam lekarstwa, psikam w gardło Orofar.
JESTEM ZDECHŁA BARDZO.

Więc znikam na czas choroby.
Muszę się wykurować do poniedziałku.
Trzymajcie kciuki.

SZCZĘŚLIWEGO ROKU WSZYSTKIM ŻYCZĘ !