czwartek, 30 sierpnia 2012

O, jak ja lubię taką pogodę.....

a nie ten głupi żar lejący się z nieba.
Od razu mi wena wróciła i chęć do życia.I nie tylko mnie.Rodzina też ocknęła się z letargu i zaczęła mi życie umilać.
Zaczął Cris od przytargania mi reklamówy gruszek.
Czy ja wam pisałam,że gruszek nie jadam bo nie lubię?
No owszem zjem jedną od wielkiego dzwonu ale też taka gruszka musi spełniac pewne warunki.Powinna być lekko twardawa,wielka,Klapsa,najlepiej z tego drzewa co rośnie koło jaśminu w ogrodzie moich rodziców.Inne są beee.
A te przytargane przez małżonka mego są prawie plaćkate.No więc nikt ich nie je.Zagracają mi ćwierć stołu w kuchni,zaczęły mi muszki owocówki latać-wnerwiłam się z lekka i wracający z pracy Cris zaliczył "pogadankę".
Małżonek oczywiście uważał,że nie ma problemu,nie pozostało mi nic innego jak się sfochować.A że tych fochów trochę się nazbierało ostatnimi czasy,trzeba było jakoś oczyścić atmosferę.
I tu Cris ma problem...
Czy ja wam pisałam,że od pewnego czasu nie jadam ptysiów?
Bo zjedzenie takiego ptysia to był cały rytuał z Żabulem w tle.A kiedy psa zabrakło...
Krótko mówiąc nie smakują mi,więc nie jadam.
Jako że nie jadam,Cris nie może mi ich kupować jako łapówki.
No więc myślał małżon,myślał i przerzucił się na kosmetyki.
Przytargał mi kule musujące do kąpieli.
A ja kule od dawna uwielbiam mnóstwo za bardzo (to jest cytat)!
Tak po prawdzie to wszystkie kosmetyki do kąpieli to maja wielka miłość i namiętność.
Bo nie ma nic lepszego po ciężkim dniu jak pachnąca (i dłuuuuga) kąpiel.
Bo prysznic to już nie to.
Prysznic dobry dla Hamerykańców jest.
No i ewentualnie w upały.
Ale jesienią?
Albo zimą?
Nie,nie i jeszcze raz nie.
Nieprawdaż?

Miłego dnia

środa, 29 sierpnia 2012

Wywaliło mi notkę...

w kosmos! No żeż!
Idę napisać jeszcze raz!
Piórem,w kajeciku moim,póki wena nie zdechnie!
Uprasza się o cierpliwość!

środa, 22 sierpnia 2012

Mój komp kaput.....

mam nowy twardy dysk.

Przepadło wszystko co było na starym.
No cóż bywa.
Mówi się trudno i żyje się dalej.
Straciłam wiele rzeczy ale najbardziej nie mogę przeboleć zdjęć Żabulka...

Bo Azę mogę obfotografować w każdej chwili.

piątek, 3 sierpnia 2012

Na początku....

był mały,czarny,z poszarpanym przez braci uchem.
Po prostu szczeniak.
Nadprogramowy więc bez rodowodu.
Trafił do pierwszych opiekunów.Niestety,złych ludzi.
Od tych ludzi trafił do nowego opiekuna.Wspaniałego opiekuna,który pokochał,dbał,leczył,zapewniał michę i codzienne wielokilometrowe rowerowe wycieczki.
Ale czas mijał.
Niestety na starość jeszcze nikt nie wymyślił lekarstwa...
I dlatego mój brat (też w lipcu !!!!) przeżywał dokładnie to samo co ja rok temu.

A ponieważ jest moim bratem...

Bardzo mocno trzymam kciuki-niech znajdzie i niech adopcja będzie szczęśliwa.