poniedziałek, 29 grudnia 2008

Poświątecznie i przedsylwestrowo

Żyjecie Kochani ?

Bo ja z trudem.

Mam wrażenie, że jestem jednym wielkim:
-uszkiem,
-pierogiem,
-karpiem
-śledziem
-rybą po grecku
-sałatką gyros
-jajem w majonezie
-krokietem
-gołąbkiem
-bigosem
-plastrem pieczonego mięsa

zagryzanym

-sernikiem( 2 rodzaje)
-makowcem,
-keksem-nie keksem
-rogalikiem(z marmoladą lub z makiem)
-lukrowanym pierniczkiem

popijanym

-herbatą
-colą
-napojem pomarańczowym
-wodą mineralną z gazem
-spritem
-kawą

Tyle pamiętam.

Nie obyło się oczywiście bez atrakcji.

Najpierw Crisowi udało się upolować ostatnie dwa karpie na rynku.
Za to ogromne.
Ja tam wolę małe bo smaczniejsze ale ważne, że były choć takie.

Cris je oprawił (bo ja się nie przyznaję,że umiem).
Potem się rozchorował i legł w pościeli.

Przy ryb smażeniu elegancko poparzyłam sobie prawą rękę bo mi olej prysnął.
Bolało jak nieszczęście!
Ja łapę szybko pod kran, lodowatą wodą schłodziłam.
Potem wysmarowałam rewelacyjnym TERMCOOLEM.Znaczy żelem takim.
Pobolało jeszcze chwilkę i śladu niet. Nawet pęcherza nie ma.

Potem się poryczałam przy opłatku ale to norma.
Przy kolacji Wigilijnej rozlał się barszcz na biały obrus ale to też norma.

Następnego dnia zawinęłam spódnicą i na nowy, śnieżnobiały, świeżo zmieniony obrus
wywaliłam zapaloną granatową świecę.
Rozbryzg poszedł na pół stołu,podłogę,meble,no i przód spódnicy !
Wrrrr ! Oj miałam co robić.

No a wczoraj zaprawiłam się drinkiem.
Bardzo dobrym. Ze strony WŻ. Z kawą i colą.
Tylko coś źle zrobiliśmy bo po wlaniu do szklanki coli ona "wybuchła" zalewając
następny obrus i pół podłogi w pokoju...
Ale i tak był pyszny ten drink.
I dzisiaj repeta.
Jedziemy więc z Crisem po składniki.
Szampana też kupimy.
I żubrówkę.
I sok jabłkowy.
A co !

Miłego dnia

Dopisek:

Wrrrrr.... nie pojedziemy. Samochód nie zapali bo akumulator kaput !!!!

wtorek, 23 grudnia 2008

Wesołych Świąt Kochani

Wszystkim osobom, które udało mi się poznać dzięki temu blogowi,składam życzenia Wesołych Świat.
I prezenciki .
Budka Suflera - Lulajże Jezuniu

sobota, 20 grudnia 2008

Pierdółki.....

Oj jak ja nie cierpię generalnych porządków.
Ale trzeba czasami.
Każde z nas ma takie ulubione miejsce gdzie gromadzi swoje skarby.
I wczoraj było odgruzowywanie tych miejsc.
Ja siadłam przy swojej szufladzie, przeglądam i dumam....
Tek ze swojego pokoju coś pokrzykuje w sensie: o rany, a myślałam, że To mi zginęło !
Cris swoje pierdółki przegląda.

No zmęczyliśmy się troszkę.
Zrobiłam kawę, siedzimy pijemy.
-Wiecie co-odzywa się naraz Cris- ja mam coś dla was?
Robimy z Tek zaciekawione miny a on wypada z pokoju i wraca ze swoim termosem.
- No co Ty- herbatą będziesz częstował?
-A tam herbatą! Tek dawaj kieliszki.
Robimy obie wielkie oczy
- Ja to ? To Ty piersiówkę masz?
- Ano- cieszy się jak głupi Cris i nalewa do kieliszków.
Wino! Domowej roboty ! Doooooooooooooobre i mocne !Pięcioletnie !

Okazało sie, że Cris wczoraj zakończył jakiś etap robót.
Zrobili odbiór, inspektor sobie poszedł. Szefa niet.
Oni się zbierają, pakują swoje manatki.
Na to z jednego domu wypada gospodarz.
-Panowie, mam coś dla was-mówi.
Idą za nim, a on przytarguje z piwnicy galon domowego wina i chce częstować.
Chłopaki się rzucili pić.
Cris za kierowcę robił a poza tym nie pije w pracy, a po pracy też nie.
No to mu nalali na później. A że nie mieli w co to do termosu...

No to wypiliśmy a skarby dalej leżą sobie.

Może przy okazji następnych świąt uda nam się ich pozbyć.......

Miłego dnia

czwartek, 18 grudnia 2008

Szykujemy się powoli....

Ustaliliśmy z rodziną-nie kupujemy wędlin.
Bo nam nie smakują. Zapach też mnie odrzuca.
Upiekę za to różne mięsa i będzie na święta.

Cris postanowił, że zapoluje na owo mięsiwo wracając z pracy, żebym ja w kolejkach nie stała i nie targała siat jak samochód jest.
Taaa...

W poniedziałek zniechęciły go tłumy więc wpadł w lekką panikę.
- Skarbie-mówi do mnie- a może ja urlop wezmę?
-Uspokój się chłopie-oponuję. Mamy czas . Zobaczysz, te tłumy się kiedyś przewalą. Nie pamiętasz jak było w tamtym roku? Bez kolejki zakupy zrobiliśmy. A w dodatku muszę zamrażalnik opróżnić.
Ale mnie nie posłuchał.

We wtorek udało mu sie wcześniej z pracy wrócić, więc ruszył w kurs po sklepach. Wszędzie tłumy.
Podumał i wpadł na genialny sposób.

Wczoraj przyniósł tak piekne mięso, że mi dech zaparło !
Boczek taki chudy, że ja dawno takiego nie widziałam i w dodatku bez skóry.
A jeszcze łopatka, karczek i schab. I bez kolejki.
Po prostu zamówił a wczoraj tylko odebrał.
Teraz tylko upiec i świętować.

Fajnie mam nie ????

Miłego dnia

środa, 17 grudnia 2008

HAHAHA.....

Ubaw mam po pachy.
Dziewczyny na blogach pozakładały sobie różne judasze, oka i insze podglądy.
I dobrze jak takie ciekawe.
Tylko czemu te judasze tak oszukują?
Najpierw mnie namierzały w Częstochowie a teraz niby z Knurowa jakiegoś piszę.
No trzymam się za brzuch i czekam co będzie dalej.
Zainterweniuję dopiero jak im z Księżyca będzie mnie pokazywać....

A tak paza tym...

Wczoraj Cris mnie zapytał co bym chciała pod choinkę..
Głupi czy co ?
Jak mu powiem to nie będzie prezentu..
A w dodatku nie wiem jaką kwotą dysponuje .
On zrobił biedną minę więc wzięłam różne oferty i mówię:
-O patrz, ta cyfrówka by mi się przydała, o i ta pościel piękna tylko 130 zeta, a te świece jakie śliczne ! A już przy Oriflamie i Avonie puściłam wodze fantazji.
On robi coraz bardziej nieszczęśliwą minę...
- Wiesz co, szczęście ty moje-mówię-kup mi kilo cukierków , o na przykład wiśni w czekoladzie, bo WY też lubicie i będziesz miał z głowy.
Mam nadzieję, że mu pomogłam dokonać wyboru.

Miłego dnia

wtorek, 16 grudnia 2008

Chuch......

Szwędam się po blogach.
Jak mam wolną chwilę.
Mam swoje ulubione bez których życ nie umiem.
Mam też takie na które zaglądam jak mi za wesoło...
Nie dziwiłabym się jakby to pisała jakaś nastolatka, ale "ryczące czterdziestki".
Wieczne płaczki. Żadnej radości życia, nic nie cieszy, wszystko bleee...
Bo chłopa w domu nie ma. Tragedia taka znaczy. Bo małżonek poszedł a kochanka niet.
A weźże sznurek albo trutkę łyknij i uwolnij ludzkość od swojej osoby.

Za to na ulubionych blogasach życie wre aż miło poczytać.
Dziewczyny "z jajami" nie dające sobie w kaszę dmuchać. Trzymające życie za mordę i biorące się z nim za bary.
I tak trzymać.

Wczoraj mało zawału nie dostałam...

Wrócił Cris z pracy. Morda mu się śmieje od ucha do ucha. W łapie dwie ogromne reklamówki z zakupami.
"Po drodze" mu było do Lidla.
- Cześc Dziewczyny-rzuca od progu.
Żabul mu wytrąca z rąk torby, skacze na ukochanego pana. Koniecznie chce dosięgnąc do twarzy i polizać. A drze się przy tym jakby go żywcem ze skóry obdzierali.
Cris go bierze na ręce, przytula. Potem stawia na podłodze.
Ja odkładam szmatkę (bo sprzątałam), podnoszę z podłogi torby i stawiam na blacie w kuchni.
W tym momencie czuję na biodrach ręce Crisa. Odwracam się. On chce mnie pocałować ...
I jak na mnie nie chuchnie czosnkiem.....
N I E N A W I D Z Ę !!!!
Rany koguta. Myślałam, że zawału dostanę!
-Zwariowałeś-rozdzieram się.
Gdzieś Ty się tego świństwa nażarł ?
Okazało się, że koledzy w pracy żrą. Całe główki! Profilaktycznie. No na dworze zimno, oni na budowie, to się ratują chłopaki.
- Musiałeś z nimi jeść - pytam i odsuwam się na bezpieczną odległość.
- No musiałem, poczęstowali mnie, co miałem robić.
- Ty mi tu makaronu na uszy nie nawijaj. Wiem, że lubisz. Jak wyjeżdzam to zawsze mi chałupa czosnkiem wonieje. Ja rozumiem, że on jest zdrowy, można go dodawać do potraw. Ale na surowo? Nie pali cię?
- Pali-rzekł mój małżonek. I myślałem, że jak dasz buzi to mi przejdzie...
- A idźże Ty!- krzyczę i uciekam.
- Tek, ratuj rodzicielkę bo ją chcą zagazować.
Ona przychodzi zaciekawiona, ocenia sytuację.
- Dom wariatów-stwierdza rzeczowo.
A potem już w zgodzie jemy krokiety i zapijamy barszczem.
Do czosnku pasują.
A potem Cris się doszorował i buzi dostał. I przestało go palić....

Miłego dnia

PS. Zastanawia mnie czy psy lubią czosnek. No chyba, że Żabul jest tak zakochany w panu, że mu ten chuch nie przeszkadzał .....

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Zgodnie z ...

Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią zahasłowałam nowego bloga.
Jeżeli ktoś ma problemy z jego czytaniem to proszę pisać na: olbykola16@gmail.com

Wymienione osoby proszę o kontakt :
-flavvi
-Dorocik
-Karrot
-Grażyna-jagienka121
-córka zgagi vel Joanna

Oraz wszystkich chętnych


Miłego dnia

czwartek, 11 grudnia 2008

Moje kudły....

Włosy mam jakie mam.
Nie lubię jak mi włażą za kołnierz więc albo spinam albo skracam.
Ostatnio zmieniłam kolor na ciemniejszy bo na zimę. No i pod czapką i tak nie widać.
Do fryzjera nie chodzę od czasu jak mnie czesali do ślubu z Crisem. No traumę mam.
Kiedy dreptam po domu włosy mają być związane. Gładko.
Ostatnio mnie nie chciały cholery słuchać i sterczały na wszystkie strony. No wściekłam się. Złapałam za nożyczki i trach !
W ręce mi została spora kupka.
Patrzę w lustro a tam wredna małpa na mnie patrzy.Tragedia.
No-myślę sobie-doigrałaś się babo. Nareszcie wyglądasz jak prawdziwa wiedźma.Miotły nie trzeba.
-Tek-rozdzieram się- ratuj rodzicielkę!
Przyleciała, popatrzyła, ręce jej opadły....
-Oj durna Ty durna- rzekła mądrze i dawaj doprowadzać mać do porządku.
Wyrównała co mogła. Ładnie jej wyszło ale włosy za krótkie.
Znowu sterczą wrrrrrr.
No to spinam, czym się da, ładnymi zapineczkami, klamerkami, klipsami.

Wieczorem wlazłam do wanny, z gazetami zaznaczam.
Wymoczyłam się w olejkach, wylazłam, wytarłam się, potem krem wklepałam w twarz.
Zasnęłam z książką na twarzy ale Cris ją delikatnie usunął.
Rano się budzę...
Głowa mnie boli !
Idę po tabletkę do apteczki.
Po drodze zerkam w lustro i..... wyciągam z włosów wszystkie spinki!

Miłego dnia

PS. Cris, na pytanie czy ich nie zauważył, rzekł: "Tak smacznie spałaś. Nie chciałem ci gmereć we włosach". Kochany jest nie ?

środa, 10 grudnia 2008

Informuję wszystkich,że....

zakładam drugiego bloga. Bardziej szczerego, intymnego, babskiego.
Zapraszam tylko te osoby, które mnie lubią.
http://surlaroutedesetoiles.blogspot.com/

Miłego dnia

wtorek, 9 grudnia 2008

Z serii: Trzeba kupić prezent...







Jeśli ktoś ma zbędne 800 zł to ja poproszę perfumki.
Co za drogo ?
No to może tańsze, za 200 ?
Albo mydełko tylko 35 ?
Co też nie ?
Że co? Jestem niepoważna?
Ja tylko mówię, co chciałabym dostać.
No bo "podaruj sobie odrobinę luksusu" i "jestem tego warta".
No to dajcie mi święty spokój !
Sami coś wymyślcie.
Miłego dnia
PS. To są propozycje prezentów z pewnej gazety dla Pań....

niedziela, 7 grudnia 2008

O sobie samej czyli moje wybryki....

Wybryk 1.

Zachciało mi się jajek na miękko na kolację.
Wzięłam garnuszek,włożyłam doń 2 jajka, zalałam wodą, zapaliłam gaz. Poszłam "NA CHWILĘ" do pokoju. W telejajku coś mnie zaciekawiło więc siadłam i patrzę. Tato obok, w ulubionym fotelu. Siedzimy i patrzymy. Trwało to może z pół godziny. Naraz w kuchni rozległ się huk i gaz śmierdzi! Zrywam się i pędzę do kuchni, za mną Tato. Gaszę gaz, łapię za garnuszek. Aj, kurna ,parzy! Garnuszek czarny, wody niet i jajek też niet !!!! Gapię sie z rozdziawioną gębą - gdzie jajka? Tato mi nawija za uszami:
-Oj durna Ty, durna! Dom mogłaś sfajczyć!
Ja:- Tato słuchaj! Ja wiem żem durna ale powiedz mi gdzie jajka?
On zagląda i robi zdziwioną minę...
Chodzimy po kuchni, zaglądamy- nie ma.
CUD ! Naraz tato mnie trąca i mówi:
- Ot masz swoje jajka!
Patrzę na sufit a tam jajeczne farfocle wiszą. Na całym suficie!
Taki odrzut był !

Wybryk 2

Rodzice poszli spać. Ja jeszcze siedziałam bo przyniosłam robotę do domu i musiałam skończyć. Zachciało mi się pić. Nastawiłam czajnik, z gwizdkiem. Wróciłam do roboty. Założyłam słuchawki na uszy i pracuję dalej. Wyliczenia mi się nie zgadzają, szukam błędu. Robi się późna noc. Naraz w kuchni widzę poświatę. Zrywam się i lecę. W kuchni pełno pary i dymu. Czajnik czarny ! Zgasiłam gaz, otworzyłam okno i dumam.. Rany Julek- co robić? Sfajczyłam ulubiony czajnik rodziców! Tato wstaje o 5 i robi sobie śniadanie do pracy i herbatę do termosu. Oj będzie zadyma.
Biorę klucze, po cichutku idę do piwnicy i przynoszę stary, przedpotopowy czajnik z pokrywką. Po czym nastawiam budzik na 4.45 i idę spać. Rano zrywam się i pędzę do kuchni wodę gotować. A potem w pokoju czyham na rodzica. Tato wstaje i zdziwiony pyta:
- A ty co tutaj robisz takim świtkiem?
- Yyyyyy... A wstawałam do łazienki. To wiesz, ty idź się myć i ogolić a ja ci kanapki zrobię i herbatę do termosu.
Tak też zrobiłam. Tato wziął, zapakował i udał do pracy....
Ja zapakowałam ten sfajczony w reklamówkę i też udałam się do roboty, po drodze wywaliwszy zbędny tobół do śmieci.
Wracam z pracy a Mama do mnie:
- Ty wiesz co się stało ? Tato sfajczył mój ulubiony czajnik i przynióśł z piwnicy stary. Ciekawe co on po nocy w kuchni robił jak poszliśmy jednocześnie spać ?
Ja coś tam odrzekłam i zeszłam mamie z oczu.
Wieczorem zaczepił mnie tato:
- Słuchaj, czy ty nie wiesz co Mama zrobiła z moim ulubionym czajnikiem ? Bo jakieś stare barachło się po kuchence wala ? Może ja bym tamten jeszcze naprawił?
Zagryzłam wargi i nic nie rzekłam..
Rodzice nadal patrzą na siebie wilkiem no bo ulubiony czajnik....
Następnego dnia jednak przyznałam się rodzicom a Tato kupił nowy czajnik.

Wybryk 3

Siostra urodziła syna-Piotrusia.
Dziecko było bardzo jasne ale ona się uparła, że ma rudawe włoski. Ano dobrze.
Już nie pamiętam z jakiej okazji ale upiekłam tort. Piotruś miał wtedy 102 dni.
Na torcie był napis : RUDY 102 !

Wybryk 4

Było to w czasach mojej wielkiej fascynacji wszystkim co francuskie.
Mama, od koleżanki, która się wydała za mąż za polskiego Francuza, dostała prawdziwą francuską kawę. A do niej biscuits. Coś jak nasze mini Petit Beurre .
Postanowiłyśmy z siostrą zrobić prawdziwe francuskie popołudnie z kawą w tle.
Coś mi się ubzdurało, że każda Francuzica musi mieć do kawy papierosa w dłuuuuuugiej fifce. Qurcze, skąd by tu fajki wytrzasnąć. Jakoś nam nie przyszło do głowy, żeby je normalnie kupić (w domu nikt nie palił).
Obok naszego domu było coś w rodzaju pola, na którym baaaardzo nielubiana przez nas "Baba" miała zakontraktowany tytoń.
Zakradłyśmy się w nocy, ja jako odważniejsza nazrywałam liści. Potem je suszyłyśmy na słońcu.
I nadszedł ten wielki dzień....
Odczekałyśmy aż będziemy same. Zaparzyłyśmy kawę, ciasteczka na talerz.
Zaczęłyśmy robic skręty. Wyszły nam cygara !
-Ty słuchaj-mówię do siostry-chyba coś nam nie wyszło .One powinny być cieńsze i na wierzchu mieć takie białe !
- A skąd ja ci bibułkę wezmę ?
Poszperałyśmy w domu i znalazłyśmy ruska gazetę.
"PRAWDA" sie nazywała. Uznałyśmy, że się świetnie nada.
Wydarłyśmy spore płachty, do środka pokruszyłysmy nasze cygara. Potem do gęby i zapalamy.
Zaciągnęłam się. Dym mi poszedł wszystkimi otworami, z oczu pociekły łzy!
Widzę, że siostra też ma dziwna minę. Ale ja, gieroj, udaję,że wszystko gra więc zaciągam się jeszcze raz. Robi mi się niedobrze!
Łapię za kawę i piję jak wodę. Bleeeee obrzydlistwo, kwaśne i gorzkie jednocześnie...
A w dupie mam te wykwintne francuskie zwyczaje-pomyślałam.
Nie pamiętam co było dalej ale mama mnie przez tydzień do normalnego stanu doprowadzała.
I zabijcie mnie ale nie pamiętam gdzie był wtedy brat ?

A tak na marginesie.
Nigdy nie dostałam od rodziców nawet klapsa ! Konsekwencji więc nie było.
Mama się tylko popłakała, że mogłyśmy sobie krzywdę zrobić, że takie duże dziewoje.
No takie tam-jak to matka.
Tato tylko głową z politowaniem pokiwał....

Miłego dnia

sobota, 6 grudnia 2008

Był Mikołaj....

Khy, khy....ja tak cichutko...
No paczkę dostałam.
Ucieszyłam się bo pasjami lubię.
W paczce same słodycze...
Niby od Mikołaja.
Tylko dlaczego Cris, ze zbolałą miną, powiedział :
" zapomniałem, że masz dietę"....
No trzeba było paczkę "zużyć", co nie?

I jeszcze kajecik dostałam.I długopis fikuśny.

A u Was był ?

Miłego dnia

piątek, 5 grudnia 2008

Głodnemu chleb na myśli......

Czy widzieliście babę,która miesiąc przed "Wielkim Obżarstwem" czyli Bożym Narodzeniem, zaczyna dietę ?
No to już widzicie !
Tak to ja, Neskavka.
No więc mam dietę....
Bo ulubiona "świątalna" spódnica się skurczyła i lustro, świnia, też mi prawdę pokazuje!
Ponieważ jestem Polką a wiadomo, że "Polak głodny to Polak bardzo zły" mam zły humor.
Żeby rodzina nie odczuwała schodzę im z oczu. Sprzątam chałupę albo gotuję (rodzina nie ma diety). Chodzę też wcześniej spać, tak koło 21.
I wszystko byłoby dobrze, ale....

Budzę się wyspana o 3 w nocy i juz spać nie mogę !
Rodzina chrapie koncertowo na różne głosy, Żabul im akompaniuje pomrukiwaniem...
Zapalam lampkę przy łóżku. Delikatnie zrzucam z własnego brzucha kolano Crisa a z głowy jego rękę...
Zakradam się do pokoju Tek i porywam jej gazety.
Wracam do łóżka, odpycham Crisa z mojej poduszki na jego połowę, Żabul warczy!
Cicho buraku-mówię czule.
On przyjmuje do wiadomości bo ucicha.
Moszczę się ,wyszarpuję spod małżonka mój jasiek, podkładam pod głowę i zagłębiam się w lekturze.
O proszę coś dla mnie.
Cytuję:

SEKS JEST SZKODLIWY*

My to wiemy i ty to wiesz. Bo trudno tego nie wiedzieć w świecie, w którym co dwie minuty pojawiaja się nowe badania udowadniające, jak bardzo szkodliwy jest seks.Tylko w tym roku opublikowano ich ponad 300. Napięciu nerwowemu przypisuje się wpływ na prawie wszystkie możliwe choroby, od problemów kardiologicznych przez wysokie ciśnienie po zaburzenia metabolizmu, przeziębienia, depresje, migreny, a nawet raka piersi.
O ile nie chcesz spędzić życia, medytując na szczycie góry, musisz liczyć się z tym, że seks jest nieunikniony.
" Badania wykazują, że z dekady na dekadę robimy się coraz bardziej zestresowani".

Zaraz, zaraz coś mi tu nie pasuje...

No tak.
Coś mi się na oczy rzuciło. Mroczki mam.

Czemu zamiast słowa STRES ja widzę SEKS?

Może mnie dopadł też i inny głód?

A Cris smacznie chrapie.....


Miłego dnia

*GLAMOUR Nr 12 (69) Grudzień 2008

czwartek, 4 grudnia 2008

Robię porządki...

Bo muszę.
Szafka się nie zamyka od poupychanych gazet, notatek i inszych pierdół.
Wśród rupieci znalazłam niedokończony list do rodziców:

......., dnia 21-07-2008

Kochani moi oboje,

Korzystając z okazji wysyłania paczki skreślam te parę słów.
Jak Wam się żyje z dala od hałaśliwej córki ?
Cris tak się przyzwyczaił, iż ja ciągle mu coś relacjonuję, że jak milczę, to on robi "rachunek sumienia' (hihi).
On się stale dziwi, bo ja "siedząc" w domu, mam mu więcej do opowiedzenia co sie wydarzyło w ciagu dnia, niż on przebywający z ludźmi...
U nas wszystko dobrze. Życie leci powoli i czasami mnie dobija jego monotonny rytm.
Czuję się jak jakaś " babcia emerytka" co to rano pobudka, śniadanko, sprzątanko, gotowanie obiadu itp. Myślałam, że chociaż się będę wysypiać ale gdzie tam...
Wstaję codziennie o 4.45 i wyprawiam Crisa do pracy. Nie muszę, ale chcę, od czasu jak zobaczyłam jego śniadanie..
Dwie pajdy chleba maźniete masłem i kawałek wędliny pokrojonej na palec grubo. Ja mu robię eleganckie kanapeczki z zieleninką, papryczka, pomidorkiem. Każda osobno zawinięta.
Potem się jeszcze kładę i nie mogę zasnąć więc czytam sobie książki. Jeśli książka mi się podoba to dzień upływa spokojnie. Gorzej jak mnie coś wnerwi ... oj biedni wtedy są domownicy...Wstaję podminowana i zaczynam dostrzegać to co zwykle mi umyka - porzucone przez Crisa skarpetki, rozgrzebane przez Żabula chrupki, zapaćkaną pastą do zębów umywalkę.
"Drę wtedy japę" jak mówi elegancko Tek.

Tu list się urywa.
I dobrze, bo jeszcze za dużo bym napisała.....

Znalazłam też paczuszkę, przewiązaną granatową (!) wstążką.
Listy. Wszystkie ponumerowane, od Crisa, a w nich ten jeden szczególny :
.... " Myślę, że znalazłem już swoją drugą połowę, która mnie rozumie. Człowieka, który czuje jak ja, myśli jak ja, interesuje się jakie mam marzenia.
Pragnę podziękować za każdą chwilę spędzoną w Twoim towarzystwie..."

Ładnie prawda?

I czy ja mogę TO wyrzucić ???

Miłego dnia

wtorek, 2 grudnia 2008

Bigosowo....

No to stało się.....
W sobotę robiliśmy Andrzejki. Wino wprawdzie było ale co to jest butelka wina na dwie osoby ?
W niedzielę chyba jednak oboje z Crisem mielismy kaca albo jakieś zaćmienie umysłowe...
Już przy śniadaniu Cris, stary żarłok, zaczął marudzić o bigosie na święta. Że to można wcześniej, potem w słoiki i gotowe ! Taaa gotowe!
Faktem jest, że przez dwa lata udało mi się wymigać i bigosu nie było! A teraz się uparł i rób człowieku co chcesz.
Ano dobrze, tak bardzo chce to go będzie miał.
Ja: - Skoro tak bardzo ci zależy, to zbieraj się! Jedziemy po zakupy!
Cris: - Jak to, dzisiaj ?
Ja: - Nie wkurzaj mnie! Pomyśl człowieku. W tygodniu wracasz późno a ja sama nie będę tego targać. Po to jest samochód, żebym sobie rąk nie naciągała do ziemi. No jazda ale już bo czasu nie ma.
Jedziemy. Po drodze oblał mnie zimny pot bo sobie uświadomiłam, że przecież niedziela, promocje, pewnie i całe procesje po sklepie będą latać !
Ja: - Cris, wiesz co, poczekaj. Może dzisiaj nie do Kaufa, co ?
Cris: - Sam o tym myślałem. To jedziemy do "Muszkieterów".
Zajechaliśmy. Na parkingu pustawo. CUD!
W środku też ludziów niet! Złapałam wózek i wrzucam metodycznie co tam wypatrzę....
Cris drepta obok mnie, zagląda w wózek. Ocho, coś mu się nie podoba..
- No co- mówię. Jak już tu jesteśmy to zrobimy większe zakupy.
- Przecież ja nic nie mówię !
- I dobrze. lepiej zobacz po ile pieczarki i owoce by się przydały.
On patrzy na mnie, a mnie zaczyna lekko wnerwiać.
-No nie patrz tak! Zdążymy wrócić przed tym twoim westernem !
Od razu mu się humor poprawił i przestał miny robić!
Załadowałam wózek "duperelkami" i poszliśmy zobaczyć na mięso do bigosu. Nawet ładne nam się trafiło. Kupiłam 3 rodzaje, kiełbasę, kawałek boczku i tzw. okrawki.
No to zakupy mamy z głowy. Jeszcze dorzuciłam puszki dla Żabula, gazety dla mnie i Tek i już całkiem na koniec "papier do twarzy"(czyt. toaletowy).
Pchamy się do kasy...
Cris: - Skarbie ?
Ja: - Tak ?
Cris: Nie zapomniałaś o czymś?
Ja: - Chyba nie... a zaraz... i dorzucam gumę do żucia, Nurofen i Propolki.
Cris:- Ale ja nie o tym...
Ja: - No to o co ci biega ?
Cris: - A gdzie kapusta ????
Wróciliśmy z całym majdanem, nabraliśmy całą reklamówkę kiszonej kapusty i już bez zakłóceń udaliśmy się do kasy....

Dzisiaj mój bigos już pachnie w całym domu a ja, z wielką kopyścią, pilnuję coby nie wyżarli przed świętami.
Coś dziwnie często ich ciągnie do kuchni...
Ciężko będzie bo ja bigos, z przerwami, gotuję kilka dni.....

Miłego dnia

Słucham sobie:

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Oświadczam !

Jeśli ktoś jeszcze nie robił to niech migusiem, biegiem zrobi.

Pizza Małgośki jest REWELACYJNA !!!

Zrobiłam duuuuużą blachę i poszła na pniu.