piątek, 20 lutego 2009

A propos tłustego czwartku...

Obiecałam Mijce notkę.
Ja słowna jestem raczej.
Staram sie wywiązywać z raz danego słowa,ale...
Życie toczy się swoją drogą,krzyżuje mi plany,daje powody do wqurwów.
Wczoraj było normalnie więc dzisiaj musiało dowalić kopa.
Ale ja się nie dam i jak trzeba to też je kopnę.
I dodam drugiego kopa na dodatek.
Bo tak trzeba.

A poza tym?

Wczoraj żarłam pączki.Dużo!Nie powiem ile.
Kupne, bardzo dobre.
Bo ja pączków nie piekę, no uraz mam od czasu kiedy....
Faworków rodzina nie chciała.
No to były kupne.
Poszłam do sklepu.
Trafiłam na moment, że ekspedientka, odwrócona do mnie tyłem, z wypiętą pupą, układała coś na półkach.
Obczaiłam, że są pączki,4 rodzaje.
Ja od pączków wymagam tylko jednego: mają być z marmoladą i dużą ilością lukru.
Cukier puder, czekolada,wiórki kokosowe won!
I właśnie takie piękne,ogromne,lukrowane,ozdobione skórką pomarańczową stoją na ladzie.
Wzięłam chleb,stoję w minikolejce. Nadchodzi moja pora.
Kładę bochenek na ladzie,ona kasuje,pyta co jeszcze.
Ano,pączki poproszę.
Ona bierze papierową torbę i się odwraca.
Za nią stoją kontenery pełne pączków ale jakich? Chyba ze dwa tygodnie miały ! MAŁE, PŁASKIE, POMARSZCZONE !
Nie!-rozdzieram się. Ja chcę te z lady !!!!!!
Baba zastyga,zabija mnie wzrokiem ale pakuje .
Ja jej patrzę na ręce!
Płacę,wracamy z Żabulem do domu.
Wypakowuję zakupy.
Biorę paterę i wykładam pączki.
Robię oczy jak spodki!!!!
Na pączkach nie ma skórki pomarańczowej!!!

Ja tam za skórką nie przepadam (rodzina lubi) ale.... CZAROWNICA??????

Jak ona to zrobiła ????

Miłego dnia

PS. Ja mam sklerozę,przypominam.
Jeżeli komuś coś obiecałam i nie spełniłam to proszę mi przypomnieć.

czwartek, 19 lutego 2009

Spacer....



W moim rodzinnym domu zawsze było dużo zwierząt.Zawsze miałam psy. Różnych ras i maści.Psy piękne i psie "koszmarki".
Mądre, głuptasy,spokojne, rozrabiaki..
Po latach wiem, że psy można podzielić według ich upodobań czyli:
1/ psy, które lubią zimę
2/ psy, które zimy nie lubią
3/ Żabul zimą czyli psie szczęście i raj

Zdjęcia z dzisiejszego porannego spaceru.

Miłego dnia

środa, 18 lutego 2009

Powrót zimy

Muszę wyprowadzić psa.To białe leci z nieba już 3 dzień.Nic nie widać.
Ziemia spod nóg ucieka.
Wiatr wieje.
Brrrr

wtorek, 17 lutego 2009

Co daje szczęście kobiecie...

Co daje szczęście kobietom?

Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi.
Wiem co mnie wczoraj uczyniło szczęśliwą.

Oto lista (kolejność przypadkowa).

1. Żabul,który na mnie nie warczy.
2. Żabul jedzący michę i nie szukający w niej arszeniku.
3. Kapcie Crisa w przedpokoju a nie na środku sypialni.
4. Całusy Crisa bez okazji.
5. Obiad,który wszystkim smakował i nikt nie chciał bułki z szynką.
6. Ulubione ciasto do kawy.
7. Śmiech Tek.
8. Ciepło Crisa.
9. Bajkowy świat za oknem.
10. Ulubiony film na DVD.
11. Kolacja, która się sama zrobiła.
12. Wywiad z najulubieńszym ulubieńcem na kanale TV5 (aż dech mi zaparło z wrażenia).
13. Kąpiel w czekoladowej pianie.
14. Ciepłe łapki Tek,jej głowa na moim ramieniu i ciche: "śpij mamuś".
15. Ponownie ciepło Crisa.
16. Bajkowy sen.

A dzisiaj kontynuacja:

1. Żabul, który na mnie nie warczy.
2. Całusy Crisa bez okazji.
3. Hasło do pewnego bloga (w życiu bym się nie spodziewała, że dostanę)

Jest dopiero godzina 10 rano.

Miłego dnia

PS.
Jak mi to zaśpiewa Doda,Feel lub insza "gwiazda" to będę ją wielbić do końca moich dni !!


albo to

niedziela, 15 lutego 2009

Święty Walnięty....


czyli cosik dla ciała i duszy.

Czekoladki zeżarłam osobicie.
Cris na diecie a Tek miała swoje.

Miłego dnia

sobota, 14 lutego 2009

Witki mi opadły....

"Witki mi opadły i się za mną wloką"- to powiedzenie mojej Tek.
Bardzo na czasie w tej chwili.

Bardzo kocham moją najbliższą rodzinę czyli Tek, Crisa i Żabula.
Chciałam by byli szczęśliwi....i popełniłam błąd.
Przedobrzyłam.
Odgadywałam życzenia i spełniałam je z pieśnia na ustach,niemal pyłek zamiatałam spod nóżek.
Rezultat?
Oni mają dobrze a mnie cholera trzepie.

Przykłady:
Stoję przy garach,trzeba ugotować obiad.
Smaczny i pożywny.
Biorę mięso, pozbawiam je tłuszczu. Obieram i trę warzywka.
W garnkach pyrkocze,w domu pachnie.

W międzyczasie sprzątam chałupkę,zmieniam obrusik na ławie co go był Cris kawą zachlapał.
No nogą zawadził, zdarza się nie?
Tylko czemu go od razu nie zdjął chociaż prosiłam?

W łazience kosz brudów bo nikomu się nie chce do pralki wrzucić.
Segreguję wg kolorów.Nastawiam pranie.

Ubieram się i idę na spacer z psem.
Na dworze listopad.Wieje jak cholera i kawałkami lodu w oczy sypie-wiadomo luty!
Macha mną jak osiką na wietrze ale pies szczęśliwy.

Wracamy.Żabul stoi w przedpokoju rozkraczony.
-Czekaj-mówię.Pani się rozbierze i wytrze ci łapy.
Ale mnie nie posłuchał i sie otrzepał z wody.
Rozbieram się, wynoszę kozaczki do łazienki.
Biorę Żabulowy ręczniki wycieram go do sucha.
Potem ściereczką wszystkie ściany i podłogę w przedpokoju.
W tym czasie pies rozwala wszystkie swoje zabawki.
Biorę "farfocla" i się z nim bawię.
On sie zmęczył, walnął się na kanapę i śpi.
A ja wzdycham, głaszczę go (on wredota warczy) i idę dalej do roboty.

Prosiłam rodzinę, żeby choinkę rozebrali? Prosiłam.
No więc biorę drabinę, ściągam z szafy pudła i zaczynam rozbierać drzewko.
Pochowałam bombki.
Ogromne pudło stoi na ławie i obdarty drapak w stojaku w kącie pokoju,ozdobiony lampkami.

Wpada Tek.
-Mama,co na obiad?
-Zupa jarzynowa z wkładką-odpowiadam zgodnie z prawdą.
-To ja nie jestem jeszcze głodna-rzecze Tek i leci na kompa.
-Chcesz herbaty, bo zimno?-pytam
-Poproszę-pada z pokoju.
Robię herbatę, zanoszę pod nos.

Ubieram się i idę "wykręcić" psa.
Wracamy, wycieram go do sucha,potem przedpokój.
Przypominam sobie o praniu.Wyciągam i rozwieszam na suszarce.
Nastawiam drugie.

Wraca Cris.Pies szaleje jak zwykle.

Cris je obiad.
-Słuchaj-mówię,lodówka pusta.Chleba nie ma,mleka nie ma,warzywa i owoce wyszły.
-No to jedziemy-zgadza się Cris.
Ubiera się i czeka na mnie przy drzwiach, gotowy do wyjścia.
Wzdycham i biorę torby(w coś trzeba zakupy zapakować nie?).
Wsiadamy do samochodu. Po drodze Cris stwierdza, że ma mało powietrza w kołach.
Zajeżdzamy pod CPN lub inszego Orlena,Cris pompuje koła.
Jedziemy do banku zapłacić rachunki.Zrobione.
Wsiadamy do samochodu, mijamy skrzyżowanie i samochód kaput. Nie da sie zapalić.
Pyrka i zdycha.
Cris stwierdza, że paliwa niet choć kontrolka nie miga.
Wzdycham, wysiadam.
Zginam się, wypinam tłusty zad odziany w portki i pchamy samochód na pobocze.
Ludzie sie gapią, samochody trabią-co to wypiętej dupy nie widzieli?
Po czym Cris jeszcze raz wsiada i zapala samochód.
Dostaję głupawki,Cris ma dziwną minę.
Jedziemy na CPN, tankujemy.Potem po zakupy.
Wracamy do domu,wnosimy torby do kuchni.
Cris znika po angielsku.
Ja chowam zakupy,sprzątam,myję naczynia po obiedzie.
Robię kawę, zanoszę do pokoju.
Odgarniam pudło z bombkami.
Choinka dalej stoi w kącie a Cris patrzy w telejajko.
Szlag mnie trafia!
-Dobra kawa?-pytam słodko.
-Bardzo dobra-rzecze Cris.
-Cieszę się bardzo. Wiesz skarbie,to ty sobie odpoczywaj a ja jutro poproszę sąsiada to mi wyniesie drapaka do piwnicy.
Cris się zapowietrzył a potem stwierdził, że ON Z PRACY WRÓCIŁ !
Po czym się zerwał,ściągnął lampki, wyniósł drapaka i wziął Żabula na spacer.

Obraziłam się śmiertelnie.

I teraz się zastanawiam,czy Cris kupi dodatkowe pudełko czekoladek na przeprosiny?

A potem weszła Tek i stwierdziła, że nie jadła obiadu więc sobie zrobi bułkę z szynką!

No więc witki mi opadły.......

Miłego

PS 1. Awantury nie będę robić bo dwa zabójstwa to dożywocie,no nie?

PS 2. Zdjęcie na drugim blogu.

czwartek, 12 lutego 2009

Pora na sex....

Jutro już weekend!
Żeby Wam się nie nudziło i ku uciesze:
http://83.19.189.18/dev/teksty/rozne/sex/sex.htm

poniedziałek, 9 lutego 2009

Jestem wredna.....

A tak jestem,pisałam o tym już wielokrotnie.
Ale o co biega?
Cris był na zwolnieniu prawie cały styczeń i parę dni lutego.
Choroba jest z rodzaju tych co to nie trzeba leżec, ale:
-noga boli
-brzuch po zastrzykach boli
-jeść co się chce nie wolno
Cris,przebywający dotychczas po 12 godzin poza domem,naraz ma dużo wolnego czasu.
I co robi?
-śpi do oporu,
-czyta do oporu,
-telejajko do obrzydzenia,
-filmy na CD do obrzydzenia,
-rozpieszczanie psa do nieprzytomności
W dodatku Cris lubi mnie mieć koło siebie i stale mnie woła.

A ja zagryzam wargi.
Ile można wytrzymać NIC nie robiąc?
Obiecałam sobie, że nie będę warczeć.Czasami tylko robiłam drobne aluzje.
Wytrzymałam.

Jutro Cris idzie do pracy a ja się cieszę.
No wrednam nie ?

Miłego dnia

środa, 4 lutego 2009

Zostałam opierniczona...

Żyjecie Kochani? Dobrze się macie?
Zostałam opierniczona przez naszą niezawodną Marylkę,niecirpliwca jednego.
A i inne blogochałupki coś tam chciały ode mnie.
Poczułam się w obowiązku naskrobać parę słów coby już krzyków nie było.

Po pierwsze primo:

Cris nadal na zwolnieniu.Skończyły się zastrzyki w brzuch.
Zostały tabletki,maści i zalecenia:
-schudnąć,
-dieta przeciwcukrzycowa
-więcej ruchu
Powoli oswajam go z myślą, że pewnych rzeczy mu nie wolno.
On nawet chętnie mnie słucha ale chodzi głodny.
A ja cudów dokonuję aby owo przejście na dietę mu jakoś złagodzić.
Nie warczę,nie pędzę do roboty,głaszczę po główce i wachluję jak odpoczywa.
Dobrze ma co ?
Uwierzyliście? No co Wy?
Ja, chodzący wqurw bedę go oszczędzać? A czyja to zasługa ten jego obecny stan zdrowia?
Moja? A pewnie, że moja, bo trzeba było ścierką przez łeb gonić z kuchni.
Cris jest żerny i smakosz,jak mu zasmakuje to dużo potrafił zjeść. I teraz mamy rezultaty.
Na 18 marca Cris ma zaklepaną wizytę u specjalisty.
Położą go w klinice,zbadają dokładnie żyły i wydadzą werdykt.

Po drugie primo:

Pies mi zgłupiał.
Nie mam do niego siły.Zrobił się kapryśny,ma humory.
Jednego dnia jest miły i słodki jak miód,drugiego na mnie warczy i kły pokazuje.
Zrobił się wybredny w jedzeniu.Chrupki bleee,puszki bleee.
Gotuje mu kadłubki z kurczaka,obieram z kości,na wywarze gotuję ryż lub kaszę.Czasami zamieniam na makaron.
Studzę,stawiam michę i mówię:wcinaj piesku.
Żabul łypie na mnie złym okiem,skrada się do michy, wącha ostrożnie.
Znowu na mnie łypie. Odwracam się się szybko, żeby nie widział, że się gapię.
On odchodzi od miski.Wredota jedna.
-Cris-wołam,chodź szybko, bo Żabul nie je!
Cris przychodzi,czaruje psa,obiecuje mu różne przyjemności. Ja wychodzę z kuchni.
Żabul zaczyna jeść...
Potem przychodzą razem do pokoju.Cris siada w swoim fotelu.
Żabul ładuje się na kanapę obok mnie. Wyciągam rękę aby go pogłaskać.
On warczy i pokazuje wszystkie zęby, znaczy nie życzy sobie.

Psia menopauza ?

A to się do mnie przyczepiło dzisiaj:




Uwielbiam Seala.

Miłego dnia

poniedziałek, 2 lutego 2009

Do Lukrecji z Borgiów

Lukrecja albo się do mnie odezwij,podaj maila albo ja się na Ciebie smiertelnie obrażę!!!!