niedziela, 31 maja 2009

Jest okay ...

W piątek Cris był w klinice w sprawie swojej nogi.Jest dobrze.
Operacji nie będzie.Choroba nie postępuje.Zmienili mu tabletki.
Następna wizyta za 3 miesiące.UFFFFF!!!!!!

Kupiliśmy Tek na Dzień Dziecka całą serię kosmetyków.

Dostałam od Crisa dwa nowe pióra.
Jedno z zielonym a drugie z fioletowym tuszem.
Bo on jak wraca z pracy to pyta:
-"No co tam słychać u NASZYCH blogowych znajomych?".

I ciasto zrobiłam,sernik na zimno z poziomkami,co je dostałam od Crisa.

A w sobotę Cris podnióśł kanapę a pod nią moje stare pióro!

I znowu mam dwa bo zielone Tek "zakosiła".
No zrobiła taką kotoszrekową minę, że nie mogłam,no...
A Cris się strasznie śmiał i powiedział, że mi zawsze nowe kupi.
Bo on lubi jak ja piszę.

Miłego dnia

czwartek, 28 maja 2009

Wqurwus giganticus vulgaris....

Nie widział kto mojego pióra?
Takie małe,zielone w różowy rzucik?
Prezent od Crisa.

No bo akurat notkę pisałam.
Upał straszny i duszno.
Postanowiłam pod prysznic wleźć dla ochłody.
A tu pukanie do drzwi słychać.
Poszłam otworzyć.Przyszła sąsiadka moja ukochana czyli Baśka.
I książki targa co to je pożyczyła jak po operacji była.
Czyli rok temu.
Bez bicia sie przyznała, że cała jej rodzina je czytała bo fajne są.
No ja myślę!
Ucieszyłam się jak nie wiem co bo właśnie od miesiąca ich szukałam po całym domu i się zastanawiałam gdzie też "Penelopiada" się podziała (SIESTRA NIE CZYTAJ TEGO!!!!)
Bo ja sklerozę mam.
Baśka się wkomponowała w moją kanapę co to kiedyś baaardzo wygodna była ale z czasem przestała.Znaczy pora nową kupić.
Ja ogarnęłam bajzel na stole no bo kajecik i pisadeł milion,gazety,3 piloty,słuchawki i takie tam babskie przydasie.
Poszłam kawę zrobić i torcik "matczyny" wydać.
Posiedziałyśmy,pośmiałyśmy się,jadem poplułyśmy na prezesów krwiopijców i kryzys.
Dupę sąsiadom obrobiłyśmy i sąsiadce naszej nowej "ukochanej".
Bo baba wkurwiająca jest bardzo ale to temat na osobną notkę.
A czas leciał sobie.
Ona poszła kolację rodzinie robić.Ja też zgłodniałam.
Kiedy wychodziłam z kuchni wrócił Cris z Żabulem od swojej matki.
I głodna Tek się znalazła.
A potem spać poszłam bo burza się zaczęła i ciśnienie spadło.
Wczoraj chciałam notke dokończyć..

I JAK, NIKT NIE WIDZIAŁ MOJEGO PIÓRA?

Przeszukałam całą chałupkę.Pióra niet.
Wqu.... się i poszłam do roboty.
Przydybałam Baśkę jak z pracy wracała,ona się wyparła.
Chlip,chlip....
Wrócił z pracy Cris,obiad smaczny zjadł i poszedł na spacer z Żabulem.
Długo ich nie było.Wrócili i przyprowadzili kuzynkę Crisa,spotkaną w sklepie.
Bardzo ją lubię więc się straaasznie ucieszyłam.
Posadziłam na kanapie i poszłam kawę zaparzyć.Pokroiłam resztę "matczynego" torcika.
Dorzuciłam ciastka co to je Cris w owym sklepie kupił.
Pogadaliśmy,pośmialiśmy się za wszystkie czasy.
Późno się zrobiło.
Ona wsiadła na rower i pojechała do domu a ja do kuchni kolację zrobić.
Potem telejajko i spać.
A dzisiaj znowu skoro świt chcę notke dokończyć.
Jak mi kto przeszkodzi to dostanie w dziób!
Bo potem bedzie, że ja słowna nie jestem!

WIDZIAŁ KTO MOJE PIÓROOOOO??????
Buuuuuu

Miłegooooo

wtorek, 26 maja 2009

Jam jest jej mać....

Na chwilę obecną mam:
- wrażenie,że rusza mi się górna jedynka
- dwa siniaki
- guza na głowie
- stłuczoną....dolną część pleców
No bo Tek,latorośl ma,skoro świt,matce swej życzenia z okazji składała.
Wstała po cichutku,w pidżamie,na bosaka,zakradła się i zobaczyła mać przed kompem.
No więc rzuciła się całować.
Z całego rozpędu przeleciała przez pół pokoju,dopadła,wgniotła w fotel.
Fotel nie wytrzymał ciężaru dwóch bab,zachwiał się i obie wylądowały na podłodze.
To znaczy mać na podłodze pierwszą krzyżową,a córka na niej.
Żabul przezornie zwiał...
A potem bukiecik dostałam śliczny,z margerytek,ręką dziecięcia ułożony.
Znaczy udany Dzień Matki.
Lecę świętować.
Kawę podać i ciasto pokroić.Bo zrobiłam torcik na zimno.
I Crisa do matki wysłać z kwiatami.
To pa.

Miłego...

czwartek, 14 maja 2009

Jakby ktoś pytał...

to napisałam notkę.Nudną bo seksualną.

Miłego dnia.

wtorek, 12 maja 2009

Znudzona ???

Zadano mi wczoraj takie pytanie:
"Co spodowało Twoje wielkie znudzenie życiem?"
Czy naprawdę tak mnie odbieracie przez pryzmat moich notek?
Bo ja bym raczej twierdziła coś innego.
Czy może być znudzona osoba, która dostrzega absurdy codziennego życia?
Którą wkurzają pierdoły,"pępki świata" i inne "liczyrzepy".
Mam swoje poukładane życie i nie życzę sobie żeby ktos mnie na siłę uszczęśliwiał.
Przykłady?
Proszę bardzo!
Czasami cierpię na bezsenność.No tak mam.
Nie spałam 3 noce z rzędu.
Wyglądałam jak zombie,ale sen nie przychodził.
Wczoraj się zawzięłam.
Wypiłam melisę.Zrobiłam sobie gorącą kąpiel z olejkami,które mnie miały rozluźnić,wyciszyć.
Wlałam do wanny dużo i różności.Także z serii "aromatherapy".
Poleżałam,zaczęło mi się robić błogo więc wylazłam, wytarłam się,odziałam w koszulkę i ległam w pościeli.
Sen nie przychodzi.Wzięłam bardzo nudną książę.
Czytam sobie i czuję, że powoli mi się oczy zamykają.
Odłożyłam książkę, wyłaczyłam lampkę i film mi się urwał. Zasnęłam.
Spałam PÓŁ GODZINY! Dlaczego?
Bo obudziła mnie komórka.Przyszedł SMS o treści:
"Ostrzeżenie! Jeśli nie jesteś klientem TAK TAK skasuj tą wiadomość!
Informacja:
Jeśli jesteś wyslij MERCEDES na 7404 TERAZ !!!"
Była godzina 21.22...
Czy muszę napisać, że byłam bardzo znudzona bo nie zasnęłam do 4 rano?
A o 6.30 obudził mnie najbardziej znienawidzony dźwięk świata czyli odgłos kosiarek.
NIENAWIDZĘ !!!!
A wkoło domu pełno trawy...
W domu naprzeciwko trwa remont.
Na dachu siedzą Zenki i rzucają starymi dachówkami W PUSTY kontener na śmieci.
Z wysokości 2 piętra!
Łomot straszny.
Godzina 7.30 ale nie będę się tym przejmować.
Mam bardzo czuły węch i pewne zapachy bardzo mnie męczą.
Przez lata prześladował mnie pewien odorek,ukochany przez większość pań.
Śmierdziały tym w pracy wszystkie oprócz mnie.
DUSIŁAM SIĘ!
Wczoraj kupiłam gazetę a tam...
O proszę: http://www.currara.pl/
http://www.stylistka.pl/currara-women-zapachy-wyzwolonej-swiadomej-kobiecosci/
No comment.

Miłego dnia.

poniedziałek, 11 maja 2009

Idealna żona-kontynuacja

Czy ja pisałam, że idealna żona nie warczy na męża co minutę?
Szczególnie jak luby ma "dziwne" pomysły?
Nie pisałam? No to dopisuję.

Stoję w tym przedpokoju i stoję, w końcu wpada Cris.
Żabul się oczywiście rozdziera na widok swojego bóstwa,lata po całym mieszkaniu wywijając psie hołubce.
Wzdycham ciężko bo wiem czym to się skończy.
-Idź z nim,inaczej się nie uspokoi-mówię do Crisa zakładając psu obrożę.
-Tylko nie lataj z nim daleko,po całym osiedlu,bo ja czekam.
Polecieli i nawet szybko wrócili.
Pies się uspokoił,Cris mu wytłumaczył, że z nami nie jedzie i wypadliśmy z domu.
Dojechaliśmy do banku.Na parkingu nie ma gdzie zaparkować.
Na szczęście jakaś baba wyjechała w końcu więc zajeliśmy jej miejsce.
W banku nawet tłumów nie było ale stoi kilka osób.
Ustawiam się w kolejce aby dyspozycje wydać,Cris obok mnie.
Przy kasie baba utarg zdaje,kasjerka rozpiskę sprawdza,liczy banknoty.
Potem opuszcza kasę bo musi jakąś pieczątkę przybić.Pieczątki nie mogą znaleźć.
Dzwonią po kierowniczkę,która z zaplecza przynosi ową pieczęć.
A biedny lud stoi cierpliwie.
Za moimi plecami jakaś baba z facetem obrabiają tyłek nieznanej mi Kaśce,co to "na ostatnim wyjeździe integracyjnym,z tym Piotrkiem,w jednym pokoju zniknęła".
Baba śmierdzi jakąś "Currarą",od faceta petami zalatuje.
Zaczyna mnie lekko szlag trafiać.
-Nie stój tu!-syczę do Crisa.-Leć,zajmij kolejkę do kasy.
On poszedł a ja myślę jak dać w dziób tym za mną, żeby już zeszli z tej Kaśki bo cały bank ich słuchał.
Na szczęście kolejka do przodu ruszyła i dotarłam do stanowiska. Podałam przelewy,wydałam dyspozycje (tak to się fachowo nazywa) i pognałam do kasy.
Lżejsi o kilka stówek udaliśmy się do samochodu i na zakupy.
Oczywiście trafiliśmy na kolejki oraz brak potrzebnych mi rzeczy bo już przebrane wszystko było.
Przy kasie załapaliśmy się na zmianę obsługi i patrzyliśmy zafascynowani jak się nożem,nożyczkami,paznokciami,zębami(i czym się da) wyłamuje taki wichajster, żeby kasetę z utargiem wyjąć.
Zapakowaliśmy nędzne zakupy do samochodu i wróciliśmy do domu.
Cris głodny.Podgrzewam mu makaron do którego wrzucam kupione właśnie pulpeciki w sosie pomidorowym.
On je ale surówki mu brakuje.A mówiłam, żeby z piwnicy przynióśł to wolał telejajko oglądać.Niech nie marudzi teraz.
Po obiedzie kawa i tak zwany święty spokój aż do kolacji.
Przy kolacji Cris znowu zaczął marudzić, że pomidorów,ogórków,kiełbasy (niepotrzebne skreślić) nie ma.
Przyłączyła się Tek, że szczypiorku, sałaty, rzodkiewek (niepotrzebne skreślić) też nie ma!
Wszystko się we mnie w środku przewróciło,już oczami duszy widziałam dwa rozszarpane kadłubki na podłodze!
Jednakże jako idealna żona i matka,przeprosiłam ich za zaistniałą sytuację i obiecałam nazajutrz na targu braki uzupełnić.
Nazajutrz,w sobotę,skoro świt czyli o 8 godzinie, wylazłam z łóżka,zrobiłam się prawie na bóstwo i budzę Crisa.
-Wstawaj kochanie,jedziemy na targ!
-Dzisiaj?-dobiega mnie spod kołdry.Żabul solidarnie warczy.
-Cicho buraku-syczę do psa i szturcham Crisa.
On otwiera zaspane oczy i jęczy strasznie,że sobota,że chce pospać i takie tam.
-Pośpisz sobie jak wrócimy-mówię słodko i drapię go w wystającą nogę,w podeszwę.
Cris ma tam straszne łaskotki więc wierzga i wylatuje z łóżka.
A mnie o to chodziło ale przezornie uciekam i zamykam się w łazience.Żabul szczeka bo on lubi zabawy.
Oczywiście budzimy Tek.
-Dom wariatów-stwierdza ona elegancko i wymienia długą listę rzeczy niezbędnych jej do życia,które mamy jej kupić (już się ropędzam).
Jemy szybko śniadanie i jedziemy na targ...
Przy pomidorach zaciskałam zęby bo Cris koniecznie chciał kupić a ja stanęłam okoniem.
Nie dam 12 zł za kilogram proszę Państwa.
Potem Cris zaczął mnie denerwować przy stoisku z ziemniakami.
Wzdychał i wzdychał a ja ogłuchłam!
-Zobacz Skarbie-młode ziemniaczki! Gdyby tak z koperkiem... -rozmarzył się Cris.
-A widzisz cenę-pytam i pokazuję mu kartkę na której pisze jak wół 10 zł/kg.
-No tak-rzecze on.Ale chociaż kilogram,co?
-Kochanie-mówię słodko-jak chcesz ZOBACZYĆ młode ziemniaki to ja ci je narysuję na kartce.
Bo co to jest kilo na 3 osoby? Ty sam kilo zjesz!Kupujmy co tańsze!
No więc kupiłam odżywkę do włosów i ogromny bukiet konwalii.
A potem pojechaliśmy jeszcze do Biedronki,pomidory były po 4,50 i Cris był happy.

Miłego dnia

sobota, 2 maja 2009

Idealna żona....

Nie bijcie Kochani,co? Ja wiem, że nie lubicie jak ja milczę.
Ja też nie lubię ale czasami tak bywa i już.
Przecież pisałam dlaczego,prawda?
Jak już doszłam do siebie na tyle, że życie zaczęłam odbierać wszystkimi zmysłami,wrócił z wyjazdu Cris.
Wróciło więc normalne,codzienne życie.I obowiązki.
Wstałam rano,poczłapałam w szlafroku do łazienki i na kompa.
Obleciałam ulubione blogaski.
Otworzyłam okno.
Za oknem upał ze 30 stopni!
Żabul piszczy.
No dobra!Ubrałam się wytwornie i poszliśmy na spacer.
Oblecieliśmy pół osiedla,upał jak cholera,nie ma czym oddychać.
Żabul wszelką korespondencję załatwił,ponapisywał mnóstwo listów i chyba się na jakąś randkę umówił, bo w domu znowu piszczał.
Postanowiłam ogłuchnąć,wziąć prysznic i zjeść śniadanie.
No więc jem owo śniadanie i odruchowo włączyłam tivi.
W telejajku 4 babki i 1 facet prowadzą bardzo ożywiona dyskusję!
No więc jem i słucham a nawet głośniej zrobiłam!
A temat był taki: "czy współczesna kobieta może być idealną żoną"?
No faktycznie ciekawe....
Tylko mnie szlag trochę trzepnął bo trafiłam na końcowe 5 minut dyskusji!
I teraz nie wiem,może czy nie?
Czy współczesne dziewczyny,pardon,kobiety w ogóle wiedzą co to znaczy być żoną?
Żoną czyli partnerką,przyjacielem,współtowarzyszem niedoli,plastrem miodu,opiekunką domowego ogniska?
Ja mam wątpliwości.
Tak sie składa,że w najbliższym otoczeniu mam dwa młode małżeństwa,więc obserwuję i się dziwię.
Bo ja mam takie spostrzeżenia...
Co to znaczy być idealną żoną?
Weszłam w google i szukam.
Znalazłam takie coś:
"Idealna żona krytykuje męża nie częściej niż raz w tygodniu, natomiast co najmniej raz w tygodniu zachwyca się jego mądrością.
Żywo interesują ją jego sprawy zawodowe.
Cieszy się ze wszystkich sukcesów i awansów męża.
Idealna żona gotuje tylko to, co lubi mąż.
Nie ogranicza jego kontaktów z matką.
Nie wylicza go z każdej minuty spędzonej poza domem, chociaż wymaga, aby wychodząc z domu podał przybliżony czas powrotu.
Nie grzebie w jego kieszeniach, w biurku, nie otwiera adresowanej do niego korespondencji.
Nie wyrzuca mu różnych "niepotrzebnych śmieci", jego "świętości".
Idealna żona zaskoczona propozycją wyjścia do teatru nie twierdzi, że właśnie robi konfitury,tylko rzuca wszystko, ubiera się w to, co ma i nie ziewa na spektaklu."
Dobre,dobre pomijając fakt, że współczesne żony nie robią konfitur bo kupują je gotowe w sklepie!
A i nad tym się zastanawiam bo niejedna trzyma dietę i konfitur do ust nie bierze,może nawet nie wie co to są konfitury?
Ucieszyłam się jak świnia w deszcz.
Pomijając owe zaproszenie do teatru (Cris nie miewa głupich pomysłów bo mu je dawno wybiłam z głowy) to wyszło mi,że ja JESTEM idealną żoną.
Humor mi się od razu poprawił,wena przyszła,złapałam kajecik i notkę piszę.
Żabul piszczy-wrrrr.
Dzieci pod oknem ryja drą-wrrrr.
Komórka podskakuje,przyszedł SMS:"zmień telefon na nowy.Przyjdź do salonu.."-wrrrr
Dzwoni domofon.
-Kupi pani ziemniaki? Worek 50 zł-wrrr
Wena mi zdechła.Żabul piszczy.
-Chodź buraku,idziemy na spacer bo zwariuję.
Pies z radości się zwinął w precelek,czekam cierpliwie aż się uspokoi i pozwoli sobie obrożę założyć.
Oblecieliśmy drugą połowę osiedla.On padł i śpi a ja do kuchni obiad kombinować.
Lodówka pusta,chleba niet,masła niet,nic niet!
No nie moja wina, że Cris przez pomyłkę moją kartę też zabrał i głodny naród przez tydzień wszystko zeżarł!
Rany boskie! Czekają mnie większe zakupy!
Aż się spociłam z wrażenia!
No nie cierpię zakupów przed "wolnymi" dniami,te tłumy wszędzie,kilometrowe kolejki do kasy!
RATUNKU!
Komórka znowu podskakuje.
-Skarbie-rzecze Cris-ja dzisiaj wcześniej wrócę, będę za jakieś 20 minut.Przygotuj wszystkie przelewy to podjedziemy do Banku.
Ano dobrze.
Nastawiam makaron,kokardki.
Wyciągam wszystkie rachunki i pisma urzędowe.
Potem rzucam się do kompa,drukuję wszystkie potrzebne przelewy.
Potem do kuchni makaron odcedzić.
Myję się,przebieram, pakuję torby,biorę koszyk na warzywa,przelewy i czekam na Crisa w drzwiach.
Jest godzina 14.40 może zdążymy przed tłumami......cdn

Miłego dnia