sobota, 29 listopada 2008

Wściekłam się ? Raczej rozmarzyłam......


Donoszę - kupiłam świetna rzecz. Polecam.
A tak ogólnie.....

Mam "cichego" wielbiciela....

A tak!

Od jakiegos czasu pisze do mnie listy miłosne.
Bardzo przemyślane, finezyjne, o głębokiej treści. Ileż ładunku emocjonalnego zawierają !
Zobaczcie sami:

kij_w_mrowisku pisze...
Co za tupet!
Jak można krytykować coś, o czym się najwyraźniej nie ma pojęcia.
A te przykłady „dobrej” muzyki – żenada.
Mamut Bodo z archaicznym akcentem był OK 70 lat temu.
Teraz może najwyżej śmieszyć.
Pavarotti to klasyczny przejaw snobizmu.
W powszechnej opinii ludzie kulturalni muszą się nim zachwycać.
Otóż młodość jest po to, żeby kpić z rzeczy, które się musi robić.
Najwyraźniej autorka cierpi na niską samoocenę i powtarza opinie ludzi, których uważa za autorytet.
Szczerze współczuję!
A tak.
To właśnie tobie trzeba współczuć.
Młodzież na szczęście wali opinia ciotek-klotek.
Podejrzewam zresztą, że to tylko taka poza.
Niemożliwe, żebyś naprawdę uważała, że wszystko poza bel canto to chłam.
A Turnau, Kazik, Basia Stepniak-Wilk, Edyta Gepert, że nie wspomnę o obcojęzycznych, to też chłam!?
Pora skończyć z oglądaniem „tańca na czymś tam” i posłuchać, co śpiewają współcześni zanim na dobre dołączysz do skansenu.
Dobrej nocy mróweczki!
28 listopad 2008 00:06

W odpowiedzi napisałam takiego posta:

"Postanowiłam sobie, że blog będzie zahasłowany, oflagowany, okluczykowany słowem zabezpieczony na wszystkie strony !
Z natury jestem cierpliwa ale do czasu.
Właśnie mi poszła para z nosa.Nie znoszę chamstwa pod żadną postacią !
Jeżeli ktoś wchodzi i komentuje tylko po to by mi dosrać to obecnie nie będzie miał takiej możliwości.
Przepraszam wszystkich pozostałych za utrudnienia."

Po czym go usunęłam.

Bo dostałam następny "miłosny list":

młot _na _tępotę pisze...
Faktycznie, twój blog więc niepasujące komentarze można wycinać.
To demokracja po Nescavsku.
Gratuluję i ... miłego samopoczucia!
Kij_ w_mrowisku.
28 listopad 2008 11:25

I teraz siedzę i myślę,myślę...

Dlaczego ta osoba tak zapałała do mnie miłością ?
Dlaczego właśnie do mnie ?
Jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałam tylu komplementów na swój temat..

Wyobraźnia mi podsuwa różne obrazy..

A może to jest ten wysoki brunet co to mi go Cyganka wypatrzyła na dłoni lata temu?
Czyli miłość mojego życia ?

I co ja wtedy zrobię z Crisem ???

A będzie dwóch - co mi tam !

No ciekawość mnie zżera.

Miłego dnia.

PS. Czytam "Mikołajka" i łzy mi lecą ze śmiechu.... i kolęd słucham.
I innych takich.
A co ? Bo lubię. Wolno mi.

http://applejack.wrzuta.pl/audio/gSwIXh40GN/koleda_super_dolly_parton_-_joy_to_the_world


i jeszcze to:

boy george - everything i own

A to specjalnie dla Młoteczka vel Kijka:
(zwróć uwagę na zęby i rzęsy !!!!!)

oraz to:

wtorek, 25 listopada 2008

Współczuję....

A tak ! Właśnie współczuję.
Współczuję dzisiejszej młodzieży.
Mnie uczono wsłuchiwać się w muzykę, poznawać dźwięki.
Odróżniać chłam od bel canto.
Bo dla mnie piosenka oznacza mocny głos wykonawcy i muzykę w tle. A te dzisiejsze wyjce?
Mało mikrofonu nie zjedzą a i tak gówno słychać! I dlatego nie trawię współczesnych "gwiazd", nie przemawiają do mnie i już.

A tu przykład. Jedna piosenka i dwa wykonania.
Jak myślicie, kóre jest bliższe memu sercu bo jest doskonałe ?




A tu "perełka".
Ukochany utwór w ukochanym wykonaniu

Miłego dniaaaaaaaa

niedziela, 23 listopada 2008

Jak Cris chleb kupował...

Cris poszedł tylko po chleb.
Sklep blisko domu.

Nie było go 4 godziny.

Żabul siedzi pod drzwiami i piszczy...

Krzątam się po domu, zaglądam w okna.
Nie ma samochodu !
Śnieg pada, drogi śliskie...
A wyobraźnia pracuje:
-nie dostał chleba,
-bankomat nieczynny
-zepsuł się samochód...

W dodatku zostawił komórkę.....

W końcu jest.
W rękach 3 (!!!!) reklamówki i zgrzewka wody mineralnej.
Ja :- Gdzies ty latał, gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę - wołam, odbierając mu ładunek.
On: - Czekaj zaraz ci opowiem, tylko troche odtajam.
Ja: - Chcesz kawy czy obiad ?
On: - Kawy, kawy !
Zrobiłam mu duży kubas. On pijąc relacjonuje....
"Pojechałem do bankomatu. Po drodze zobaczyłem, że jest otwarty sklep, ten zawsze zamkniety, z różnymi duperelkami do samochodu. Połaziłem, kupiłem parę pierdółek. Obok jest sklep z częściami do sprzetu AGD. Też połaziłem.
Potem pojechałem do Mamy zawieźć jej części do czajnika bo jej sie zepsuł. Mój brat naprawi. Posiedziałem chwilę, pogadałem. Kiedy wychodziłem Mama mówi, że ma dla nas buraczki.
Przypomniałem sobie, że mam kupić chleb. Po drodze, w mięsnym nie było kolejki. Kupiłem łopatkę bo tania była i kurczaka. Zaniosłem do samochodu. Wróciłem po chleb. Połaziłem po sklepie. W tym czasie zrobiła się kolejka do kasy. Odstałem swoje, zapłaciłem, zapakowałem i zaniosłem do samochodu. W międzyczasie jakaś baba zatarasowała samochodem wyjazd i za nic nie mogła wyjechać!
Patrzyłem z rozdziawioną geba - wyjedzie czy walnie kogoś w kuper ?
Długo to trwało bo robiła różne cuda ale jakoś wyjechała. Dojechałem do domu, wziąłem zakupy i na schodach rozwaliła mi się reklamówka więc wróciłem do samochodu po drugą torbę. Pozbierałem co wypadło i oto jestem !

Zaglądam w torby a tam: kurczak ( ze 3 kg), łopatka, (2 kg) ze 3 kilo jabłek, buraczki od Teściowej ( z 10 kilo), 2 kartony mleka, tzw. smarowidło do chleba, kilo kiełbasy, paczka pierników w czekoladzie, paczka herbatników "łamizębów" ( Żabul lubi), 3 pączki.
No i chleb - 2 razowe i jeden zwykły.

A potem z samochodu przytargał jeszcze jeden pakunek...
Brytfankę mi kupił, z pokrywką, jaką już dawno chciałam mieć.
On:- Bo wiesz, święta idą. A ty robisz takie pyszne mięsa pieczone. I zawsze narzekasz, że nie masz w czym.... A "zapiekalnik" za mały...

A miał być tylko chleb !

Miłego dnia

PS. Gwoli wyjaśnienia - u nas w mięsnym w sobotę zawsze są kolejki.

piątek, 21 listopada 2008

Muszę? A właśnie, że nie....

Wczoraj miałam leżeć na kanapie i mieć wszystko w dupie.
A co nie wolno ?
Też mi się od życia coś należy bo co ja nie człowiek ?
Całe dotychczasowe życie "musiałam".
Od najmłodszych lat słyszałam:
- musisz to zjeść bo nie urośniesz, bo będziesz chora, jesteś za chuda.
- musisz wypić ten tran
- musisz iść do przedszkola
- musisz założyć sweter
- musisz iść do szkoły
- musisz coś zrobic z tymi włosami ( dłuuuugie miałam)
- musisz odrobić lekcje
- musisz się nauczyć tego wiersza
- musisz przeczytać lekturę
- musisz zdać maturę bo co będziesz w życiu robić
- muszę to mieć na jutro ( to prezes krwiopijca, analityk jakich mało)
- musisz coś zrobić z tym dzieckiem ( nie chce jeść)
- musisz coś zrobić z tym kotem (trzeba iść do weta)- musisz zrobić prawo jazdy
i tym podobne

A potem też nie lepiej.

W zasadzie nie czytam poradników.
Wystarczą gazety:
A tam :
- musisz raz w miesiącu umyć okna (zgłupieli ?)
- musisz się rozliczyć z Urzędem Skarbowym( przecież Wiem)
- musisz zmienić dowód
- musisz się odstresować
- musisz byc boginią seksu
- musisz być partnerka, kochanką, wyrozumiałą żoną....
- musisz mieć długie kozaki (bo modne)
- musisz mieć wielką torbę
- musisz ....
taaaaak
A właśnie, że nie muszę.
Ja chcę !

No więc leżę na tej kanapie, oglądam na DVD jakąś głupawą komedię...
Ale sumienie mnie gryzie.
Źle mnie wychowano, że kobieta musi....

Zwlekam się i idę do kuchni. W jednym garze ogórkowa, w drugim pyry, w trzecim gulasz.
Surówka ze słoika,z piwnicy.

Wraca Cris, zmarznięty na kość.Podaję gorący obiad.
Potem idzie z Żabulem na spacer bo ze mną ta gadzina nie chce.

Myję gary, na podłodze pełno wody.
Kurna co jest ?
Wywalam wszystko z szafki pod zlewem czyli pojemnik z warzywami.
Wraca Cris, włazi na czworakach pod zlew, świeci latarką, namierza usterkę.
Podgrzewacz sie zepsuł.
Po czym idzie do swojej skrzynki, szura, grzechocze..
W końcu mówi:
- Muszę jechac do sklepu bo nie mam takiej części.

A ja się cieszę, że to nie ja MUSZĘ !!!!!

A potem razem wleźliśmy pod koc. I nawet wino było....

Miłego dnia.

czwartek, 20 listopada 2008

Warczę! Bardzo głośno !

Powoli pokrywam się "kurzem"...

Rano nie chce mi się ubierać...
Po co używać kosmetyków jak i tak będę stara ?
Po co myć głowę jak pod kapturem i tak nie widać ?
Po co ścielić łóżko jak wieczorem je na nowo rozkopuję ?
Po co myć gary jak znowu będą brudne ?
Po co odkurzać jak znowu nakruszą?
Po co myć podłogi - wystarczy, że Żabul przyjdzie ze spaceru ?

Zimno jak cholera a ja MUSZĘ iść z Żabulem na spacer, no bo nie ma nikogo innego.
Zrobić obiad bo rodzina chce jeść.
Codziennie ten sam kołowrót.
Załóżcie mi klapki na oczy i w kierat...

Czyżby szczyt moich możliwości odszedł w siną dal ?

Nic mi się nie chce.
Tumiwisizm totalny zawładnął moim jestestwem z siła wodospadu.
W głowie głęboko mam zakodowane nic-nie-ro-bie-nie !

Chcę ciszy, spokoju, zaszyć się gdzieś w kącie, być malutką myszką, pyłkiem, minimikronem jakimś...
Mam podły nastrój, rodzina mi schodzi z drogi bo warczę wściekle.
Odczepcie się wszyscy !!! Jestem niewidzialna, zniknęłam, umarłam....

Ja chcę słońca i ciepła, dużo ciepła.
Jeszcze nie ma zimy a ja mam wrażenie, że cała jestem lodem.

Żabul mi podrzuca swoje zabawki, zaprasza do zabawy - wybacz,nie mam siły piesku...
Tek mi opowiada zabawne historyjki a ja nie mam siły się śmiać...
Cris mnie przytula, oplata swoim ciepłem a mnie nadal zimno..

I tak strasznie tęsknię !
Za swoim miastem, gdzie spędziłam 40 lat życia, za młodością, za tą radością życia która mi ucieka...

Tek: - Mama, czy ty przypadkiem nie masz napięcia..?
Cris: - Skarbie- masz kryzys?
Może... nie wiem.

Ale wiem, że...

Chciałam obejrzeć film, dokumentalny, o Marlenie Dietrich.
Czekałam na niego dwa tygodnie.
Wlazłam pod koc, Słuchawki na uszach.
Gorąca herbata paruje w ukochanym kubku na stoliku, palą się świeczki zapachowe. Nastrój co się zowie.
Zaczyna się film, poddaję sie nastrojowi chwili...

I właśnie wtedy, o 18, ta małpa, kurwiszon, nierób, stara panna (niepotrzebne skreślić).
Jednym słowem - baba ze Wspólnoty Mieszkaniowej - przylazła do mnie aby mi pokazać co uchwalili na ostatnim zebraniu !!!!
Przecież Cris na nim był!

O qurwa żeż qurwa !!!!!


M...... dnia.

wtorek, 18 listopada 2008

Jak.... Tradycja ?????

Yyyyyy.....co to ja chciałam ???

Otóż chciałam napisać nową notkę....Przedtem jednak wlazłam na ulubione blogi i już nie mam pomysłu na notkę...
Z jednej strony przemyśleń mam mnóstwo a z drugiej stale mnie ktoś ubiega i ubiera w słowa moje myśli. I co, mam dublowac tematy?
A tam, nie będę się przejmować. Ostatecznie to jest MÓJ blog i mogę pisać co chcę.

Wczoraj był miły dzień...
W miarę ciepło. Żabul grzeczny i nie naprzykrzał się ze spacerami, obiad mało pracochłonny więc udało mi sie obejrzeć powtórkę "Tańca z gwiazdami". Bo lubię i już.
Kocham Ankę Głogowską - szkoda, że jej się taki drewniany tancerz trafił. Ileż w tej dziewczynie jest radości życia, widac, że taniec to jej żywioł.I te stroje ! Cudowne !

Rodzina coś knuje.
Co i rusz słyszę szepty, jakieś kanszachty, tajemnice...
Cris, niby przypadkiem, podpytuje mnie o święta.Tek, pokazuje najnowsze katalogi Avon, Oriflame...O nowa "Pur Blanka" by mi sie przydała. Uwielbiam ten zapach...

A dajcie Wy mi świety spokój !
W tym roku nie robię i już.... Nie mam ochoty, siły, zdrowia !!!

Ale z drugiej strony...
Choinka tak pieknie ubrana, światełka tak cudownie migoczą, barszcz taki pyszny i uszka do niego, karp smakuje tylko w tym czasie.
Sernik upieczony na największej blaszce jaką mam, makowce mi się znowu rozjadą, bo za delikatnie je zwijam w papier, Cris przeszczęśliwy, Żabul przeżarty.Tek, jak małe dziecko, zagląda na prezenty.
I sąsiedzi wpadną z opłatkiem.... I kolędy,miliony kolęd !

Pójdziemy do Teściowej, jak się wszyscy zjadą i rykniemy całą piersią zagłuszymy wszystkich.
I będziemy wpominać tych, których już z nami nie ma....

Ale te zakupy, sprzątanie, gary ! Nie , nie i jeszcze raz nie !

Hmmmm przecież Cris i Tek mi pomagają.

Nie, nie i jeszcze raz nie !
I dlaczego ja, ateistka, mam robić święta ?

Bo kocham Crisa i szanuję moją teściową. No i TRADYCJA !!!!

Miłego dnia.

PS. A to mnie trzyma od wczoraj. Nogi mi same "lecą" do tańca. Da da da da da eta lubow maja .....

Andrzej Rosiewicz Biały walc

niedziela, 16 listopada 2008

Morderstwo doskonałe

"Lesio Kubajek postanowił sobie, że zamorduje personalną. Straceńczą myśl podyktowała mu rozpacz."

Pamiętacie te dwa pierwsze zdania?
Kto czytał ten wie, że to "Lesio" Joanny Chmielewskiej.

Dojrzewam do tego aby popełnić morderstwo doskonałe !!!

Muszę zamordować córkę czyli Tek. Straczeńczą myśl podyktowała mi złość....
Inaczej się nie da.

Dlaczego ja nie chciałam laptopa ???? Aaaa ktoś mi chyba odradzał!
Muszę sobie przypomnieć kto i zamordować.

Mam komputer.Oficjalnie jest on mój. Ja go wyprosiłam ( bo były inne wydatki), wybrałam, przytargałam, wprawdzie nie instalowałam ale to pryszcz.
Mam swoje ulubione strony i BLOGI !
Mam też codzienne obowiązki z których staram się wywiązywać przyzwoicie i sumiennie (oprócz prasowania ale rodzina już wie i nie protestuje).

Mam też to do siebie, że podczas roboty myślę...Dopadają mnie różne wspomnienia, strzępy rozmów, jakieś informacje zbierane skrupulatnie przaz całe życie.
Czasami jest tak, że nie mogę sobie owych informacji dopasować i MUSZĘ, po prostu MUSZĘ je sprawdzić w kompie. Już i natychmiast !

I tu zaczyna sie clou (czyli klucz) sprawy...

Ja, komputer i Tek nie możemy żyć w zgodzie.

Pamiętam, jak kiedyś w pracy dopadło mnie takie zdanie : " Stara kobieta wysiaduje"...
Ludzie co za męka. Za nic nie mogłam sobie przypomnieć: co to jest-tytuł sztuki, obraz,książka,opera czy też coś innego ...Kombinowałam jak koń pod górę.
W końcu dzwonię do Mamy:
Ja: - Słuchaj! "Stara kobieta wysiaduje" co to ?
Mama: Ty przed piekarnikiem przecież.
Aaa... no tak.

Mamie wysiadł piekarnik w momencie jak piekła drożdżowe bułeczki z serem. Rozpacz. Co robić. Taty nie było w domu. Okazało się, że aby piekarnik działał trzeba było wcisnąć pokrętło i trzymać cały czas bo inaczej płomień gasł. Wzięłam niski stołeczek, książkę, rozsiadłam się, wcisnęłam pokrętło i trzymam. 5 razy po 30 minut.
Ręka mi mdlała, w duchu klęłam siarczyście ale dla mamy to było takie nieszczęście, że się poświęcam.
W momencie kiedy już kończyłam przyszedł z wizytą brat i pyta:
- Co robisz?
Ja, zła jak nieszczęście (swoją drogą te chłopy zawsze wiedzą kiedy przyjść) warczę:
- Stara kobieta wysiaduję, nie widzisz?
A miałam wtedy 30 lat hehe..
Zadzwoniłam do siostry i dopiero ona mnie oświeciła (Tadusz Różewicz-"Stara kobieta wysiaduje")... uffff

Codziennie jest: Tek, wpuść mnie na kompa i jej odpowiedź "teraz nie mogę". Wrrrr

Wczoraj też mnie dopadło...

Tek siedzi u swoich "ziomków" czyli w Lineage 2.
Komputer mało nie dymi.
Ja: - Wpuść mnie szybko, muszę coś sprawdzić.
Tek: - Teraz nie mogę - biję mobki !
Wrrrr....
Po 15 minutach.
Ja: - Wpuść mnie,muszę..
Tek: Nie mogę, mamy Raid Bossa.
Wrrrrrrr...
Po pół godzinie.
Ja: Córka bo będzie nieszczęście...
Tek: Mama no nie mogę teraz, zrozum. Mamy coś tam (ach te angielskie nazwy). On sie odradza raz na 3 miesiące i właśnie dzisiaj będzie. A ja jeszcze muszę zdobyc szmatkę, adeny i inne tam....
Wrrrr... wrrrrrr..... wrrrrrrrrrrrrrrr

Siedzę na kanapie, zgrzytam zębami a w oczach mam mord.
Wraca z pracy Cris: - Część Skarbie, co tak dumasz?
Ja: - Część. Nie wiesz przypadkiem ile mogę dostać za morderstwo z premedytacją ?
I czy będziesz mi paczki przynosił ???

Miłego dnia.....

PS. Cris, ja chcę laptopa - tylko za co ja się pytam ?????
PS2. A Tek swojego kompa zostawiła u moich rodziców... i oni maja dwa.
Wrrrrrrrrrrrr

sobota, 15 listopada 2008

On ze mną nie rozmawia...

Wracałam z Żabulem ze spaceru.
Przez okno wygląda sąsiadka. Macham jej ręką i wołam: chodź na ploty !
Przyszła. Zrobiłam kawę, pokroiłam pleśniaka bo akurat upiekłam.
Ona siedzi, popija, skubie ciasto ale widzę, że jakaś taka przygaszona.
Ja: - No, co tam słychac bo dawno Cię nie widziałam? Coś się mijamy ostatnio.
Ona: - A jakoś leci. Mam kołowrót w pracy.
Ja: - A jak sie czujesz? Doszłaś już do siebie po operacji ?
Ona: - Tak, wiesz, już wszystko dobrze.
I milczy zamyślona. Coś nam sie nie klei ta nasza rozmowa...Ma baba jakiś problem, wyraźnie widać, że coś ją gryzie.
Coś tam nawijam, ona mi potakuje głową. W pewnej chwili mówi.
Ona: - Wiesz, nie wiem co robić. ON ze mną nie rozmawia....
ON to jej mąż.
Ja: Jak to nie rozmawia ? Pokłóciliście się ?
Ona: - No właśnie, że nie. I nie wiem o co biega...
Ja: - No to nie rozumiem..
Ona: - Wiesz, były cztery dni wolne i wiesz co ON wtedy robił ? Albo oglądał telewizję, albo czytał książki lub siedział z laptopem. A ja jak ten stary mebel!
Ja: Kochana ! No wiesz? Jakby ci tu powiedzieć... Ja to mam na co dzień. Crisa cały dzień nie ma a jak już wróci to też zje, powie dziękuję, dwa zdania na temat pracy, że wykończony, pilota w łapę i tyle go widzę! No jeszcze z Żabulem na spacery chodzi.
Ona: - I ty się na to godzisz?
Ja: Yyyyyy... no chyba tak. Ja w tym czasie dreptam sobie po chałupie, czytam książki,gotuję.
Ona: - Ale kiedyś to inaczej wyglądało ! Potrafiliśmy ze sobą godzinami rozmawiać.
Ja: - Wiem, wiem. No cóż. Jesteście długo razem. Ty zmieniłaś pracę, on zmienił pracę, miałaś operację. Czy Ty wiesz jak ON przeżywał ? Może On musi sie teraz wyciszyć. No i wiesz, jesień tak na ludzi działa...Nawet moja Tek przycichła a ją uciszyć to wielki wyczyn....
Ona (zamyślona): Może masz rację... To mówisz, żeby się nie przejmować?
Ja: No pewnie, że nie. Zobaczysz, jak go odblokuje to będziesz go z domu wypychać...

Spotkałam ją dzisiaj na klatce.
Uśmiech od ucha do ucha.
Ja:- O... widzę, że odblokowało.
Ona: I to jeszcze jak ! Gada jak nakręcony !

A jak tam u Was? Też tak macie ?

Miłego dnia.

czwartek, 13 listopada 2008

SUNNY

Moja córka, Tek, ma przyjaciela. I jest to przyjaciel szczególny...
A było tak:

Siedzimy w pokoju. Dzwoni telefon. Odbiera Tek. Chwilę słucha a potem mówi:
-"Dobra dobra. Nie ze mną te numery". I odwiesza słuchawkę.
Patrzę na nią zdziwiona, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, telefon znowu dzwoni.
Tym razem rozmowa była dłuższa. Tek skończyła, odwiesiła słuchawkę, siedzi i duma!Zaciekawiło mnie to, więc pytam:
Ja: - Co jest?
Tek: - A wiesz, albo ktoś sobie jaja robi, albo ja mam jakiegoś farta w życiu.
Ja:- Ale o co chodzi ?
Tek: - A tam. Poczekamy, zobaczymy. Powiem ci jak coś sie wyjaśni.
Ano dobrze. Telefony powtarzały się codziennie po parę razy i były coraz dłuższe. Po dwóch tygodniach Tek zdecydowała się mi powiedzieć o co "biega".
- Wiesz, mamo, zadzwonił do mnie chłopak. Przedstawił się. Trochę po polsku a trochę po angielsku powiedział, że niedawno przyjechał do naszego miasta, nie ma tu nikogo bliskiego.
Mój numer znalazł na Skypie. Zapytał czy od czasu do czasu będzie mógł do mnie zadzwonić bo mieszka sam i nie ma z kim pogadać. Poza tym nie zna miasta i czy ja bym mogła być jego przewodnikiem ?
W tym momencie jej przerwałam i mówię:
Ja: - A prosiłam, żebyś nie podawała numeru telefonu na lewo i prawo ! Nigdy nie słuchasz co mać do ciebie mówi. I co, teraz mi będą dzwonić różni tacy ?
Tek: - Cicho Mróweczko, nie marudź. Słuchaj dalej.
Ja: - To nawijaj.
Tek: - Ten chłopak jest bardzo miły, dobrze wychowany i wydaje mi się, że naprawdę chce kogoś do pogadania. A teraz mam problem bo on chce się umówic na pizzę a ja nie wiem czy się zgodzić?Ja: - A w czym ten problem?
Tek zrobiła minę kota ze Shreka i wydukała:
- Bo wiesz, on nie jest Polakiem !
Ja:- Też mi problem! No to co, że nie Polak? I co, ma to wypisane na twarzy ? Tylko nie mów, że Niemiec. Niemcom mówię zdecydowane nie.
- No wiesz, z tobą już nie można poważnie porozmawiać - nadęła się Tek.
Ja: - Nie marudź tylko się zgódź! Coś wymyślimy. I co, nie powiesz mi, kto to ?
Tek pokręciła przecząco głową i poleciała do swoich spraw.

Umówiła się na ową pizzę na sobotę.Chłopak miał po nia przyjechać swoim samochodem...

Tek się wyszykowała, ja wzięłam Żabula, do dużej torebki tłuczek do kotletów.
Idziemy. Ona pierwsza, ja za nią kilka metrów, że to niby się nie znamy...
Patrzę stoi extra fura. Tek podchodzi do niej. Na jej widok wysiada z samochodu chłopak. Otwiera przed nią drzwi auta a potem się z nią wita...
Ludzie kochani ! CZEKOLADKA !!!!
Podchodzę bliżej z torebką pod pachą, Żabul kręci kuprem.
Chłopak patrzy na mnie a potem się uśmiecha i mówi do Tek:
- Your Mama, co ? Boiłaś się?
A ja widzę rzęsy na pół twarzy i zęby białe jak śnieg...

Ucieszyłam się jak świnia w deszcz bo tak się składa, że bardzo lubię Murzynów...

Wieczorem zadzwonił Cris a ja się dowiedziałam, że mam męża rasistę !
Ale szybko mu przeszło jak poznał chłopaka.

Gorzej było z innymi...
Wracam z pracy. Patrzę, idzie naprzecinko ONA, największa dewota i plotkara na Osiedlu.
-Qurde- myślę , już nie miałam kogo spotkać.
Ona już z daleka krzyczy do mnie:
- Pani Ixińska, pani Ixińskaaaa!!!! Czy pani wie, że pani córka się ciąga z jakimś Murzynem!
O żeż ! Już lepiej nie mogła trafić...
W pracy miałam ciężki dzień, bolał mnie kręgosłup, padał deszcz, targałam zakupy, obcierał mnie but i jeszcze ona !
Para mi poszła nosem, dostałam wqurwa giganta więc sycząc mówię:
-Droga Pani L., co to znaczy, zże się ciąga, bo ja nie wiem?
- Ona: - No, znaczy, że chodzi z Murzynem !!!
- Ja: - Ma pani niedokładne wiadomości.
Po pierwsze-nie chodzi, tylko jeździ. Po drugie-nie z Murzynem ale z człowiekiem, a po trzecie - może mi pani powiedzieć co to panią obchodzi ?
Ona robi głupia minę i znowu swoje:
-Ale to MURZYN !
Ja: - Głupia babo !!!!! Nie Murzyn tylko Człowiek, CZŁOWIEK !!!!!
Bo czym on się różni on pani? Ma tak samo dwie ręce, dwie nogi, głowę i dużo więcej rozumu niż ludzie z takimi pogladami jak pani! I wara od mojej rodziny !!!

Chciałam jeszcze dużo powiedzieć ale w tym momencie z klatki wyszedł jej mąż i do niej w te słowa:
- Żeż qurwa, ile będę czekał, aż doturlasz swoją grubą dupę do domu i zrobisz mi coś żreć!
Cały dzień w chałupie siedzi a gary puste ! Do domu ale już !
Ona spuściła głowę i potulnie poszła za nim...

A kiedy dowiedziała się, że ów Murzyn jest znamym sportowcem, ona, owa pani L., zaczęła mi się kłaniac w pas !

Mineło już kilka lat a Sunny nadal się przyjaźni z moją córką. I chociaż wyjechał w inny rejon Polski to dalej utrzymują kontakt, często do nas dzwoni a już obowiązkowo z okazji różnych rodzinnych uroczystości.

Jestem wdzięczna losowi, że dane nam było Sunny'ego poznać.

niedziela, 9 listopada 2008

Co robisz Mróweczko ???

Czy znacie kawał o Indianinie ?

Do wodza Apaczów przychodzi młody Indianin i pyta:
– Dlaczego wszyscy Amerykanie maja takie ładne imiona, tylko my, Indianie mamy takie brzydkie?
– Brzydkie? Czy nie podoba Ci się moje imię - Orle Pióro?
– Podoba.
– A imię Twego brata, Wielkiego Niedźwiedzia?
– Podoba.
– To dlaczego zawracasz mi głowę Śmierdzący Mokasynie?

"Siedzę" w kuchni.
Ziemniaki obrane, surówka z kiszonej kapusty zrobiona a ja tłukę schabowe.
Wchodzi Tek i od progu pyta:
- Co robisz Mróweczko ?
Zapowietrzam się bo nie cierpię takich pytań, ale nie będę "toksycznym rodzicem".
Ja:- Śpiewam i tańczę, nie widać ?- mówię słodko.
Tek: - A to dobrze.... A możesz mi powiedzieć co robisz na obiad ?
Ręce z tłuczkiem mi opadają ale dzielnie odpowiadam.
Ja: - Przecież widzisz, że schabowe.
Tek: - A to dobrze, to dobrze.
Idzie do lodówki, wyciaga picie, nalewa sobie i pije.
Tłukę dalej kotlety. Po chwili słyszę:
- Idziesz może na kompa ?
Zagryzam wargi ale dalej z uśmiechem mówię:
Ja: - Nawet już poszłam... A kotlety się same tłuką. Takie inteligentne, nie widzisz?
Tek : To dobrze. Bo wiesz, ja muszę iść ubić mobki i zdobyć fragi a mam mało czasu!
Westchnęłam ciężko i mówię:
– "To dlaczego zawracasz mi głowę Śmierdzący Mokasynie? "
Poleciała.
Naraz widzę, że Tek wepchnęla łeb do kuchni i mówi.
Tek: - A wiesz, że Cię kocham, moja ty Mróweczko !!!!
A na obiad mnie zawołaj.

No i jak tu sie na nią gniewać......

Miłego....

piątek, 7 listopada 2008

Na żyrandolu czyli ja i porno...

No właśnie..
Dlaczego zaraz na żyrandolu ???
Czy już normalne łóżko nam nie starcza ???
Pamiętam, w czasach mojej wczesnej młodości, w jakiejś gazecie, artykuł pod tytułem: "Białe małżeństwo". Był on zilustrowany takim obrazkiem:
Na żyrandolu, trzymając się go kurczowo, ubrana w samą bieliznę, z welonem na głowie, wisi panna młoda. Pod nią, ubrany w same ślipki, chyba pan młody usiłuje ja strącić przy pomocy szczotki na długim kiju....

Albo drugi :
Pan młody się rozbiera. Na łóżku siedzi panna młoda w sukni i welonie.
I mówi: "Idziemy na całość czy mam udawać dziewicę"????

Przy okazji komentarzy do poprzedniego posta przypomniały mi się moje przygody z porno...

W telewizji miał lecieć film z Marlonem Brando "Ostatnie tango w Paryżu".
Coś mi się obiło o uszy, że są tam ostre sceny... Kurcze jakby to obejrzeć.
Telewizor stał w dużym pokoju. Dom wprawdzie duży ale jak ja wytłumaczę rodzicom siedzenie o tej porze przed telejajkiem. Z tatą nie było problemu. Wracał późno i jak już poszedł spać to spał jak zabity. Ale mama.... coś wywąchała nosem i za nic nie chce mnie zostawić samą.
Gorączkowo myślę jakby tu jej się pozbyć..... i wymyśliłam.
Siadłam naprzeciwko i zaczynam ziewać... Najpierw cichutko i dyskretnie...
Mama nawet dzielnie sie trzyma ale w miarę mojego coraz częstszego ziewania zaczyna mi powoli towarzyszyć. Ja zwiększam tempo ziewnięć-mama też. Po około 10 minutach mama kapituluje, ziewa jak smok, oczy ma na zapałki. W końcu mówi upragnione "idę spać" a ja się cieszę jak wariatka.
Ściszyłam głos do maksimum, uszy mam dookoła głowy, wszystkie zmysły skierowane na to, aby mnie nikt nie przyłapał...
Na ekranie Marlon posługuje się kostką masła ( po jaką cholerę mu masło-głodny ? I co będzie je jadł bez pieczywa?), w domu cisza...
Naraz słyszę łomot !!!!
Podskoczyłam jak na sprężynach, zerwałam się z fotela i trach wyłączyłam telewizor...
Zaznaczam, że wtedy nie było jeszcze pilotów. Trzeba było paluszkiem na taki czerwony guziczek naciskać.
Rozglądam się wystraszona co to było do cholery ???
No tak... W domu było dużo kotów i pies. I właśnie jeden z kotów sie obudził i zeskoczył z kanapy, paskuda jedna. Tak mnie wystraszyć !
Wróciłam do filmu i już bez przeszkód obejrzałam resztę..
Rano byłam okropnie niewyspana i zawiedziona bo dalej nie rozumiałam po cholerę mu było to masło ???
Kilka lat później w kinach leciał film (zresztą genialny) reklamowany jako "porno XXI wieku" czyli "Walka o ogień".
Ludzie walili do kin drzwiami i oknami.. Film był piekny ale ja tam żadnego porno nie widziałam...No chyba, że ta scena z "babami rozpłodowymi".

A skandalizująca "Emmanuelle"? Nudy !

Czytałam "Raz w roku w Skiroławkach" i śmiałam się do rozpuku....
A "Konopielka"? Jak Kaziuk nie chciał Handzi za żonę bo " ona tyj dziury ni mo ".....

Eh mogłabym długo pisać....

A dzisiaj?
Jak nam się trafi jakieś porno w telewizji to Cris smacznie zasypia a ja się śmieję do rozpuku...
Te beznamiętne miny, udawane odgłosy a ostatnio aktorka miała majtki na tyłku a aktor nawet spodni nie zdjął. Pomijam już fakt, że według tego co widziałam na ekranie, to swoje "oporzadzenie" miał w okolicach swojego biustu" hehe....

To już lepsze porno można zobaczyć w biały dzień, w parku, podczas spaceru z psem.
A Cris, latem, wieczorem, mało jakiejś parki nie rozdeptał bo robili "to" na środku ścieżki.
Żabul nawet im zadki nosem potrącał, kochana psina......

Czytam teraz "Pikantny seks przewodnik".
Trzeba czymś Crisa zaskoczyć jak wróci z tej delegacji...
O na ten przykład takie coś: "wysmaruj wałek do ciasta oliwką do masażu i wałkuj nim faceta. Potem zamieńcie się rolami. Ani się obejrzysz, jak ogarnie was chętka wypróbowania trwałości kuchennego stołu!"
Hmmmmm.... Pewnie mnie znowu Cris zapyta czy nie chcę "kogutka"*...

Miłego dnia

PS.*kogutek- przedwojenna tabletka od bólu głowy.

środa, 5 listopada 2008

Ot życie... czyli czemu wlazłam w doła

Czy dużo potrzeba człowiekowi (czytaj kobiecie) żeby ją wpędzić w doła giganta ?
Nie jestem skłonna do długotrwałych załamań.
Jak mnie coś niemile "zaskoczy" to reaguję jak typowy Byk: robię awanturę z puszczaniem pary nosem, wściekam się intensywnie ale krótko, a potem ochłaniam i zapominam o sprawie.
Ale są sprawy, najgorsze, z którymi nigdy sobie nie radzę...

Mam znajomą, osobę słusznych rozmiarów, która się zawsze odchudzała bo chciała mieć piękną figurę. Stosowała różne diety z miernym skutkiem. Spotkałam ją ostatnio na ulicy i zrobiłam wielkie oczy ! Szczupła, wręcz koścista.
No - myślę sobie,nareszcie jej się udało, ciekawe jak to zrobiła ? Na szczęście nie zdążyłam jej zadać tego pytania...

I tak się składa, że ostatnio stale się dowiaduję, że ktoś z bliskich lub dalszych znajomych ma raka.

A potem była świąteczna niedziela i wizyta u rodziny.

Dowiedziałam się, że pewna osoba, której w życiu bym o to nie podejrzewała, bardzo po chamsku potraktowała moją Teściową.
I jak ja mam z ta osobą, tym chamem, zasiąść do Wigilijnego stołu ???
W dodatku nie mogę się zdradzić przed Teściową, że wiem bo obowiązuje mnie tajemnica...
I Cris chodzi wkurwiony ! On, taka oaza spokoju !!!

A jeszcze potem wlazłam na Bloggera.
Patrzę a tam komunikat o aktualnie dodanych blogach.
Lataja mi przed oczami różne nazwy: po angielsku, są japońskie rysunki i arabskie robaczki.
Naraz patrzę - są rosyjskie bukwy !!!
Zaciekawiło mnie to więc dodałam bloga do ulubionych. I na niego wlazłam !!!!

Że też sobie przedtem łapy nie obcięłam...

Pomijam fakt, że to były ostre porno filmy to na dodatek tak zawirusowane !!!!

Komp mi świeci na czerwono, dymi niemal,drze mordę!
W oczy bije wielkimi literami: WARNING !!! ALERT !!!!

Komp nie reaguje na żadne polecenia!!!!

Panienka na ekranie stęką i jęczy, facet trzęsie koścista dupą, a ja nie mogę wyłączyć tego ustrojstwa.
Boję się,że komp się zaraz zapali taka czerwień z niego bucha,nie wiem co mam robić, NIE ZNAM ANGIELSKIEGO a on coś ode mnie chce ?????
Ratunku !!!!

Na szczęście jest Tek.
Warczy na mnie per " stara a głupia", ja pochlipuję, że nie chciałam.
Ona zwołała wszystkich swoich ziomków... stękają, klną, lecą w kosmos "niebezpieczne zakręty"...

Mocowali się dwa dni ale wirusa unieszkodliwili....

W międzyczasie Cris wrócił z pracy i powiedział, że wyjeźdza w delegację na tydzień...

Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu


Miłego...

PS. Obama mnie trzyma przy życiu. Muszę oblać zwycięstwo więc może wylezę z tego doła.....

wtorek, 4 listopada 2008

Mam doła...

Mam doła giganta !!!!
Siedzę w nim głeboko od niedzielnego popołudnia....

Później napiszę o co biega (jak mi komp zadziała).

PS. Marylka- ŻYJESZ??? Trzymaj się jeszcze tylko parę godzin...