poniedziałek, 20 września 2010

Założyłam...

Założyłam sobie teczkę.Czarną.I od razu się przyznam,że przez przypadek taki żałobny kolor.Akurat czarną miałam pustą pod ręką.
A na co mnie ta teczka?
A na karteluszki różnakie.Pisałam,że latam po gabinetach wszelakich,badają mnie,dziurawią,prądem traktują,prześwietlają,gniotą.
Jednym słowem wykańczają na wszelkie sposoby.
I wszyscy jakieś karteluszki mi wręczają z potwierdzeniem,że owe czynności wykonali.Nazbierało się trochę tej makulatury,walała się po domu,więc teczuszka się przyda jak znalazł.
Brakuje mi jeszcze jednego świstka (ale już w środę będę go miała) i już mi powiedzą co tam we mnie siedzi.Przynajmniej taką mam nadzieję,że powiedzą.No chyba,że trafię na konowała.

W wyniku powyższych atrakcji całkiem przeoczyłam fakt,że mój blog skończył 2 lata.
A ja się tak obijam....

Miłego dnia.

środa, 8 września 2010

Cie,choroba....

Cie,choroba-chciałoby się powiedzieć za sołtysem Kierdziołkiem.
Pewnie jesteście ciekawi co tam u mnie?
Żyję jeszcze ale tak prawdę powiedziawszy-co to za życie?
Prawie siłą wybroniłam się przed szpitalem....
Dzień mam podzielony od tableteczki do tableteczki.
W międzyczasie w ciągu dnia często zakładam na łapkę takie specjalne urządzonko.
Na szczęście leki (jak na razie) mam bezbłędnie dobrane i już nie osiągam liczby 300 podczas porannego mierzenia ciśnienia ale jak za wysokie tableteczka pod język.
Czuję sie znacznie lepiej.
Wielu rzeczy mi nie wolno ale najbardziej brakuje mi kawy.
Jak już nie mogę wytrzymać,biorę słoik z ulubioną,zamykam oczy i wącham.
Cris twierdzi,że wyglądam wtedy jak narkoman na głodzie.
Noż świntuch jeden,dobrze mu mówić jak on ją może pić.W dodatku z rączek osobistej żony korzysta przy jej robieniu.Ehhhh...
Co jeszcze?
Z kronikarskiego obowiązku napiszę,że Żabul skończył 17 lat.
Dostał michę pełną mięsnych smakołyków z ukochaną wątróbką na czele,nowego Krabika do zabawy i mnóstwo uścisków.
Ale i tak najbardziej się cieszył z wyprawy do ukochanego Psiego Raju.
A tak ogólnie to mimo,że kalendarzowo nadal mamy lato,to zimno jak w listopadzie.Okna pozamykane a ja i tak śpię w skarpetkach.
I Cris na zwolnieniu.Bo jego kręgosłup dał o sobie znać i małżonek mój nie mógł wczoraj z łóżka wstać.
Na szczęście dzisiaj już jest znacznie lepiej i już tak strasznie nie boli.
No i Żabul szczęśliwy bo ma ukochanego pana calutki dzień w domu.
A teraz lecę spreparować pyszną kolacyjkę choremu.

Miłego dnia.