czwartek, 10 października 2013

Powoli.....

zbyt powoli dochodzę do siebie.
Stres zrobił swoje.
Niby normalna kolej rzeczy,wiemy,że każdy MUSI przez to przejść,a jednak...

Nigdy nie zapomnę widoku załamanego Taty.

Nie było łez,był za to ogromny kamień leżący na sercu i świadomość,że już nigdy nie powiem tego,co ZAWSZE chciałam powiedzieć.

Porządkowanie rodzinnego domu .....
Mama miała naturę chomika,nigdy niczego nie wyrzucała.Każda rzecz miała sentymentalne znaczenie.

Po raz pierwszy popłakałam się u notariusza,kiedy usłyszałam,że Tato jest "stanu wolnego".
A potem znalazłam niedokończony list: "Najukochańsza Córeczko..."

Jest mi nadal bardzo ciężko ale za sukces uznaję fakt,że wraz z siostrą wyciągnęłyśmy Tatę z apatii,nie pozwoliłyśmy mu poddać się depresji.

Na dzień dzisiejszy jest dobrze i oby tak zostało jak najdłużej.