środa, 28 października 2009

Zawiesiłam się...

No tak po prostu się zawiesiłam.
Tumiwisizm totalny mną zawładnął z siłą wodospadu.
Ja tak mam zawsze po zmianie czasu.
Łażę po domu jak święta krowa, żadnego większego wysiłku.
I odgłosy wydawałam podobne do warkotu czyli bez kija nie podchodź.
I z Crisem się kilka razy ścięłam w dyskusjach różniastych.
Nawet bloga mi się nie chciało pisać!
Czytałam Was tylko ale napisać komentarz to już za duży wysiłek!
Trwało to parę dni aż mnie samą szlag straszny trafił i ocknęłam się ze stuporu.
A jak już się ocknęłam to do mnie dotarło, że Zaduszki niedługo.
No żeż....czyli trzeba się nastawić na zjazd rodzinny.
Żarcie jakieś zrobić i cosik upiec.
No i chałupkę zacząć pomału odgruzowywać po Zenkach.
Taaaaa...
Zaczęłam od chałupki.
Książki mi się na półkach nie mieszczą więc postanowiłam z nimi porządek zrobić.
Wzięłam duże pudło i wygarniam z półek,odkurzam.
Naraz patrzę,a to co?
Oglądam ją ze wszystkich stron i nie mogę sobie przypomnieć skąd mam ten tom.
A potem sobie przypomniałam!!!!!
Omatkojedynajapiergolę-zakrzyknęłam wielkim głosem.
W domu nikogo nie było więc tylko Żabul na mnie popatrzył z ciekawością wielką.
A ja z westchnieniem ciężkim opadłam na kanapę i zadumałam się.
Bo do mnie dotarło,że moja skleroza przeszła już wszelkie dopuszczalne normy.
O co biega?
Już wyjaśniam.
Jakieś 2 lata temu (tak,tak DWA LATA TEMU) we wrześniu,dostałam paczkę.
Od mojej sister ukochanej.
W paczce było 18 (słowem osiemnaście) książek.Ślicznie wydanych.
Miałam je przeczytać i odesłać.
Ucieszyłam się jak świnia w deszcz.
Ustawiłam książki ładnie na półce.
A potem przykryłam je drugim rzędem MOICH książek i o nich zapomniałam na wieki.
I właśnie niedawno je odgruzowałam i zgroza mnie ogarnęła.
Wypadałoby je szybko przeczytać i odesłać!
Taaa...
Ciekawe jak mam to zrobić jak ja czasu za bardzo nie mam.
I mam 15 książek z biblioteki.
I kolekcję filmów do oglądania.
Żeby było jeszcze ciekawiej książki są solidne,każda ma po 700 stron !!!!
Rozpacz.
Nie pozostaje mi nic innego jak bijąc się w piersi przyznać się sister do "przestępstwa"!
Żeby mi było na tym świecie jeszcze przyjemniej innego rodzaju rozrywki dostarcza mi Cris.
Rozbisurmanił mi się strasznie na tej delegacji i stale życzy sobie aby go trochę porozpieszczać.
Kulinarnie porozpieszczać.
No więc wymyśla mi dania jakie chciałby zjeść.
A ja mu ulegam i gotuję.
I właśnie wpadł na pomysł,że marzy mu się grochówka....
Wściekłam się lekko.Bo ja i Tek grochówką gardzimy.I nigdy jej nie gotowałam.
I im bardziej ja się zapierałam,tym tym bardziej Cris robił kotoszrekową minę.
A potem zaczął mnie brać na "łapówki"...
Czy ja Wam pisałam, że uwielbiam ptysie.
Ciastka takie.Z kremem,słodkie bardzo,strasznie kaloryczne i ogółem niezdrowe.
Ale jakie pyszne!
No więc Cris przytargał 3 sztuki,ogromne,z różowym kremem.A do tego jeszcze inne ciastka.
Wręczył mi z uśmiechem szerokim i słowami:"To dla Ciebie".
Podziękowałam pięknie i poszłam do kuchni kawę zrobić.
Zaparzyłam,przyniosłam.
Wyłóżyłam ciastka na paterę.
Po czym Tek złapała jednego MOJEGO ptysia,Cris drugiego!
No żeż...
Sfochowałam się strasznie,obraziłam i poszłam obiad gotować.
Cris przyleciał za mną i po garnkach zaglądał co gotuję więc dostał ścierką przez łeb.
A potem zaczął po pracy jedna taka fuchę odwalać.
Wraca z pracy,w biegu je obiad i leci do drugiej roboty.
Wraca o 22 taki skonany, że tylko się myje i zasypia.
Szkoda mi się go zrobiło więc wczoraj była grochówka....
Mina Crisa bezcenna.
I jeśli powiem, że zjadł 3 miseczki to chyba dobra mi wyszła, co?

Miłego dnia

PS.Jakby co,to grochówka była z przepisu Majany.
I bardzo,bardzo jej dziękuję bo wyszła przepyszna!
Ja dodałam tylko kawałek wędzonego boczku.Dla zapachu...

wtorek, 20 października 2009

Neostrada-mon amour ?

Jak mi jeszcze raz w telejajku mignie reklama Neostrady to nie ręczę za całość owego telejajka!
Bo rzucę w niego tym co znajdę pod ręką.
Mam ową Neostradę od zarania dziejów czyli od chwili posiadania kompa.
I stale mam z nią przeboje.
I wqurwa wiecznego.
Od soboty nie mogę uzyskać połączenia.
Najpierw pokazywało komunikat: "jeśli dioda miga to ustabilizuj ją".
A mnie nic nie migało!
Potem mi wpierało, że gniazdo USB nie jest podłączone.
Lipa, bo BYŁO podłączone!
A potem to już pełna rozpusta bo kazali mi się od nowa zainstalować.
Bo Neostrada "nie może zlokalizować użytkownika".
He,he!
Po 3 latach używania nie mogą... a to ciekawostka!
Moi Rodzice też mają ową Neostradę i też wieczne problemy z nią.
I dlaczego do mojej Tek wydzwaniali znajomi, że nie mogą się z nią skontaktować na Skypie.
Bo nie mogą Neostrady odpalić?
Epidemia jakaś?
A najgorsze jest to, że i tak jestem na nią skazana bo nic innego nie ma w zamian w moim mieście.
No żeż.....

Miłego dnia.
Lecę Was poczytać.

PS.Biała czekolada z TERRAVITY jest do du...!
A dlaczego, piszę tam gdzie wiecie.

piątek, 16 października 2009

Rocznica...

16 października powiedzieliśmy sobie z Crisem "tak".
Przed Kierowniczką Urzędu Stanu Cywilnego.
W obecności licznie zaproszonych gości.
Założyliśmy sobie złote obrączki i nigdy ich nie ściągamy.
Był szampan,torty,życzenia,"gorzko,gorzko" i łzy radości,
I już 10 lat pchamy razem ten nasz życiowy wózek.
I mimo wielu dołków,życiowych zakrętów i przeciwności losu-pełen szczęścia wózek.
I oby tak dalej.
Lecę wykończyć tort.
I sałatki zrobić.
I nastrój stworzyć czyli biały obrus,świeczki,porcelana odświętna.
Cris wróci z pracy i zaczniemy świętować.
Sami,bo to wyłącznie nasze święto.

Miłego dnia

czwartek, 15 października 2009

Takie tam.....

Siedzę w pokoju,pod kocem,z herbatką malinową w kubku bo dalej grypa mną trzęsie i gardło boli,z nosa też leci.
Słychać domofon.
Zwlekam się zła jak nieszczęście i warczę "słucham" do słuchawki.
-Poczta-wionęło z dołu.
-Do mnie?- pytam i wymieniam nazwisko swe.
-A do państwa C...-znowu wionęło z dołu.
Szlag mnie trafił nieziemski ale co pocztowiec winien.
Poradziłam mu, żeby następnym razem cegłówką w okno na parterze walnął to na pewno mu otworzą.
Albo o samochód taki wypasiony,srebrny się oparł,alarm się włączy więc oni też wylecą.
A potem nacisnęłam guziczek coby wlazł na klatkę.
Bo ja mam domofon na kody cyfrowe.
A sąsiedzi jedni moi mają w życi i domofonów nie odbierają.
Bo oni mają firmę i stale do nich ktoś tarabani.
A oni maja dość więc nie reagują.
Więc ludzie po wszystkich lokatorach wydzwaniają.
Od świtu do nocy.
No więc postanowiłam im awanturę przy okazji spotkania na klatce zrobić.
Jak już wylazłam spod tego koca to postanowiłam iść z Żabulem na spacer.
Poszperałam w szafie w poszukiwaniu SUCHYCH spodni bo już 4 pary mokrych na suszarce wisiały.
Bo leje jak z cebra więc ze spacerów wracałam mokrusieńka.
I w butach mi chlupało.
No więc wygrzebałam jakieś stare szmaty,odziałam swój zad,ubrałam kurtkę,wzięłam Żabula,worek ze śmieciami w łapę i idę.
Na dworze leje i wieje,ja zgięta w pół coby twarzy nie stracic do reszty.Żabul ma w nosie i w największe kałuże włazi.
Oblecieliśmy galopkiem kawałek,zmokliśmy do suchej nitki i wracamy.
Przyszliśmy do domu,wytarłam psa do sucha i on poszedł swoje Chappi gryźć.
A ja się rozebrałam, przebrałam do sucha i w sypialni wlazłam na przyczajonego Crisa.
A potem Cris wylazł do pokoju.
Żabul je swoje chrupki i pana nie widzi.
Wziął jednego chrupka w mordę i w tym momencie się odwrócił i zamarł....Zawiesił się na dobre 2 minuty!
A potem do niego dotarło, że ukochanego pana widzi i jak się nie rozedrze,jak nie zacznie kuprem wywijać i skakać na Crisa.
Okazało się, że Crisa odwołali z delegacji.
Bo na miejscu jest bardziej potrzebny.
No więc niespodziankę nam zrobił.
I bardzo dobrze!

Miłego dnia

wtorek, 13 października 2009

Z telejajkiem w tle....

Jeżeli ktoś mnie zaprasi na kawę i nie wyłączy telewizora to mnie z taką osobą niekoniecznie po drodze.
Teraz są modne mieszkania otwarte.
Czyli całe mieszkanie to jeden wielki pokój.
I plazma na ścianie.
Najczęściej ta największa.
I co robi pani domu kiedy zaprasza koleżankę na kawę zapomninając, że w tym czasie jest mecz?
Awantura gotowa!
Byłam w życiu w wielu domach.
I w wielu z nich głównym sprzętem,wręcz obiektem kultu,jest telewizor.
Gra od rana do nocy.
Nikt go właściwie nie ogląda ale miga i brzęczy sobie w tle.
U mnie w domu telewizor się włączało na wybrane pozycje.
U Crisa w domu grał na okrągło.
I jest to chyba jedyny powód kiedy się spieramy.
Bo ja nie pozwalam aby w czasie wigilijnej wieczerzy czy w czas wielkanocnego śniadania telewizor mi brzęczał.
I kiedy ktoś do mnie przychodzi z wizytą też mi ekran nie mruga przed oczami.
Ale ja tak mam, że jak mam wolną chwilkę to wolę poczytać albo porozmawiać z rodziną.
A jak tam u Was?
Nie ma sprzeczek o telejajko?

Miłego dnia

PS.Jeszcze smarkam ale już dochodzę do siebie.
A na dworze listopad i zimno jak cholera!
I leje! Okropność!

piątek, 9 października 2009

Cierpliwość popłaca...

Wczoraj Zenki rozebrali rusztowanie.
I przenieśli się na drugą stronę domu.
Ale zanim je rozebrali została mi złożona wizyta.
I w podzięce za wystawiane mleko pozwolono mi na zrobienie portretu.
Mam nadzieję,że jeszcze przyjdzie bo co to dla kota takie rusztowanie?
A z drugiej strony mam kuchnię.
I zawsze coś w niej pachnie.
Jak myślicie,przyjdzie?
PS.Dałabym sobie rękę uciąć, że oczy ma bursztynowe!!!!

niedziela, 4 października 2009

Taka refleksja...

Chciałam Was bardzo przeprosić ale ja czasami nie mogę pisać.
No po prostu nie mogę.
Nie zawsze są to sprawy zależne tylko ode mnie.
Komputer mam jeden.Osób w domu 3.
I każdy coś od niego chce.
A oprócz tego mam codzienne obowiązki.
Czasami bardzo liczne.
I najczęściej mam tak, że jak mi na czymś bardzo zależy to los mi rzuca kłody pod nogi.
Pisałam notkę o "Radarze".
Bardzo chciałam ją napisać w całości!
Ale nie byłam w stanie.
Bo najpierw rozchorował się Żabul.
Leciało z niego z obu końców.
A ja latałam z nim na dwór!
W przerwie wymyślałam obiad i kolację.
Sprzątałam.Nie miałam odkurzacza zaznaczam.
To znaczy już mam bo w sobotę kupiliśmy taki z workiem do prania.
A potem przyjechał Cris,zjadł obiad i pojechaliśmy po tygodniowe zakupy.
Wróciłam padnięta kompletnie bo tłumy wszędzie straszne.
Wtargaliśmy wszystko na moje I piętro.
Cris przejął opiekę nad psem a ja ugrzęzłam w kuchni.
Porcjowałam mięso (dużo),obierałam i kroiłam warzywa do zamrażarki.
Wyszłam o 22 i padłam.
A w sobotę się okazało, że chyba mam grypę.
Trzęsło mną jak galaretą!
I wody nie było.
Bo sąsiadów ratowaliśmy przed powodzią jak im rura pękła w piwnicy,a mają tam pralnię.
Pojechali na przyjęcie.
I mieli atrakcję po powrocie.
A dzisiaj mnie wywala Neostrada.....
Spróbuję,może chociaż tę notkę zapisze.

Miłego...