środa, 10 czerwca 2009
Tak zwany sezon...
Entliczek-pentliczek, czerwony stoliczek,
A na tym stoliczku pleciony koszyczek,
W koszyczku truskawki, w truskawkach szypułki.....
Od kilku dni mam wrażenie, że jestem jedną wielką truskawką.
Codziennie Cris przywozi 5 kilo,prosto z pola,brudne jak nieszczęście bo deszcze padają.
Wręcza mi owe dwie reklamówki z szerokim uśmiechem na obliczu.
Znaczy prezent taki żonie swojej ukochanej zrobił,tak?
No więc szypułkuję i rąk ludziom nie pokazuję.
U mnie truskawki się zjada na surowo.
No dobra,nie narzekam wcale bo wiem,że sezon na nie jest krótki.
Wszelkie soki i dżemy to profanacja.
No więc robię ciasta z truskawkami,pijemy koktajle,lody polewam zmiksowaną truskawką z cukrem.
Zamiast śniadań i kolacji truskawki z dodatkami.
Bo obiady jeszcze w miarę normalne jemy,żaden tam makaron z truskawkami brrrr...
Ale zastanawiam się nad pierogami...
I trochę truskawek zamrożę.
Jak mi Cris narozrabia to mu zrobię z nich zupę.
Owocową.
Truskawkową.
A on ucieknie z domu z krzykiem....
Mówiłam,że wredna jestem?
Miłego dnia
PS.A tak na marginesie-UWIELBIAM TRUSKAWKI !!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
22 komentarze:
Ja też uwielbiam truskawki, ale trochę mniej odszypułkowywanie. Zbiesiłam się - w tym roku ani myślę ich obrywać, wszak ślubny też może sobie rączęta ubrudzić.
Smacznego, ja już czekam na maliny.
Proponuje, bys zajrzała na blog "smak imprezy, jest u mnie w linkach- jest przepis na szybkościowe coś niecos z truskawek. Pyszne, próbowałam.
Już lecę!
ja też uwielbiam:)głównie w koktajlach.
jak przyjade kiedys do Polski, to musze sie wkomponowac z przyjazdem w sezon truskawkowy.
Tego tu nie ma i ogorkow kiszonych tez.
smacznego;)
Mijka-koktajle rulez!
Huevos-dziękuję i przyjedź koniecznie.W sezonie oczywiście.
Witam na blogu !
Truskawki lubię umiarkowanie. Małż pożera taśmowo i sam szypułkuje...Czekam na potanienie czereśni. A najbardziej z owoców lubię morele i śliwki węgierki! Te ostatnie najlepiej pomarszczone!
Też stoję i szypułkuję i też bez specjalnego zapału myśląc, że to szybko minie. Mam tylko to szczęście, że ręce mogę pokazywać, bo mi się od niczego nie barwią na długo. My tez jemy na surowo ja z cukrem, mąż bez niczego. Jako deser najczęściej i przegryzka, gdy wieczorem chce się czegoś słodkiego. Kocham truskawki:))
Zgaga-czereśni nie biorę do ust,tych kupnych.Bo to nie są czereśnie.
Te z ogrodu moich rodziców,ogromne,brunatnoczerwone,słodkie bardzo-śnią mi się po nocach.
Śliwki muszą pod naciskiem pękać!
Kicia- bo najsmaczniejsze są truskawki ze śmietaną i z cukrem.
Moja rodzina na czas szypułkowania znika po angielsku!
Jeszcze się nam zatęskni za tymi truskawkowymi dniami przy okazji szarego listopada...trza korzystać póki są:))
Rezerwuje dla Ciebie fotelik przy "oknie z widokiem" na moim blogu:))
Wpadaj i się rozgaszczaj:)
Ja też sobie przy okazji kaffki na kaffkę wpadać będę:)
Pozdrawiam
Kat
mowa-trawa.blog.onet.pl
truskawki są pyszne - ale faktycznie w nadmiarze można mieć ich dość:)))))
Kat-ja już się rozgościłam.
Dziękuję za wygodny fotel i wpadaj,wpadaj!
Szpilka-mnie się nigdy nie znudzą. Ja tylko mam dosyć szypułkowania...
Ależ ja Ci zazdroszczę!
W tym roku tylko raz jadłam naprawdę pyszne truskawki. Ostatnio, niestety, trafiam codziennie na jakieś pancerne paskudztwa pozbawione soku i perfumowane. Dno w tym Sopocie i pięć metrów mułu!
Podziel się swoimi truskawkami, co? proszę! :-)
PS. I dziękuję za dostęp do Twojego Drugiego Świata :-)
Joanna-a proszę bardzo.
Wczoraj też jadłam już niesmaczne!
Nie ma słońca to i truslkawek nie będzie smacznych.
Ja też na surowo truskawki spożywam i ze śmietaną i cukrem albo z bitą śmietaną. Nie powinnam z żadną "-), ale w nosie!..
ja też uwielbiam, lody truskawkowe, mogę jadac tonami!
Srebrzysta-ja też mam w nosie.Lubię i już!
Lody z polewą tak.
Lody owocowe nie smakują mi.
Jedyny wyjątek-pistacjowe.
To o lodach to dla Beaty oczywiście.
Pistacjowe? to muszę spróbowac...
Się melduję, gdyż odczytałam adres w księdzę gości. I nie żałuję bynajmniej. Tylko skąd Ty wydłubałaś mój blog? Nic to, bardzo mi miło. Co do truskawek, to mnie się już przejadły. Teraz pora na Telesfora, czyli na "konfitury z". Zaznaczam, że sama siebie morduję, bo robie konfitury prawdziwe, bez żadnych żelfikksów i innych dżemiksów. I robie je z kawą. Pozdrawiam ciepło. Klaudia Maksa
Beata-nie jadłś jeszcze pistacjowych?
No nie wierzę!
Spróbuj koniecznie.
Klaudia Maksa-witam Cię serdecznie.
Już nie pamiętam skąd wygrzebałam ale ja latam po "krewnych i znajomych" mojej blogowej rodziny.
Pamiętam, że zachwycił mnie tytuł,potem szablon,zaczęłam czytać,spodobało mi się i poleciało.
Ja wchodzę w wiśnie bo szpaki u Teściowej strasznie tłuką.
Ale ja kompoty i w soku własnym ( do "widelcówki na święta).
Konfitur rodzina nie chce.
Prześlij komentarz