2 dni mnie nie było.
Odwiedziłam swoje rodzinne miasto.
Bardzo się zmieniło przez ten czas.
Odwiedziłam rodziców moich.
Były łzy radośći.Nie mogliśmy się nagadać,naśmiać..
Skarbeńki moje.
Obsiadły mnie Mamine koty w liczbie 4 sztuk (piękne są).Staruszka Busia (16 lat),poznała mnie,przybiegła.
A potem mnie wzięła we władanie Abra mojego Taty.
A ja w ryk.No rozczuliłam się trochę...
Poszłam spać o 3 rano.
Wstałam o 6 i dalsze gadanie z Tatą,potem i Mama dołączyła.
Potem znowu ryczałam bo byłam na pogrzebie.
Bo życie pisze różne scenariusze,jedni się cieszą świętami a drudzy mają żałobę....
Tak mi strasznie żal mojej przyjaciółki Grażynki i jej mamy,takie biedne,złamane...
I kiedy pomyślę, że już mnie pan Staś NIGDY nie zapyta,z tym swoim radosnym uśmiechem:
"Córcia,może winka kieliszek?"
Z żalu,z tęsknoty....znowu ryczę......
7 komentarzy:
:(
takie życie...
pamiętam święta spędzane w szpitalu,przy Tacie..obrazek,jaki Polka zrobiła,przykleiłam go do ściany obok respiratora...
będzie dobrze.
Nigdy nie ma dobrej pory na pożegnanie bliskiej osoby:(
Czy to swięta, czy dni powszednie - boli tak samo:(
Ściskam serdecznie.
Tak to się przeplata w naszym życiu...
Córcia pisze:
Przykro mi bardzo. Ja pamiętam swoje pierwsze święta Bożego Narodzenia bez dziadka, który umarł zaraz po jednych. A te następne już bez niego. Wielkanoc była straszna, taka smutna.
A to już 13 rok leci. Ale niestety takie życie. Nigdy nie ma dobrej pory na umieranie.
Neskavko ... dzis mi napisala chora kolezanka : "ciesz sie kazdym dniem". Sa dni ciezkie ale zawsze slonce wstaje. Wiec slonca Ci zycze.
Jesteście kochani.
Trzymaj się...z losem musimy niestety się pogodzić.
Pozdr.Izza
Prześlij komentarz