środa, 4 marca 2009

Co robi mężczyzna gdy się nudzi...

Co robi mężczyzna, kiedy się nudzi?
Ano umila życie sobie i całej rodzinie przy okazji.
A było tak:

Wrócił Cris z delegacji co to trwała cały tydzień.
Z Warszawy znaczy wrócił.
Stęskniony bardzo.
Najpierw się rzucił całować mnie, potem Tek a potem go wziął we władanie Żabul.
Z pół godziny gruchali do siebie nawzajem,opowiadali sobie różne tam takie w swoim ludzko-psim języku.
Potem poszli na długi spacer.
Wrócili bardzo zadowoleni,nie wiadomo,który szczęśliwszy i Cris stwierdził, że coś by zjadł.
Coś domowego,ciepłego, z moich rąk znaczy. No to dałam mu obiad co to go jadłyśmy z Tek.Bardzo dobry zresztą.
Potem,mimo póżnej pory, zrobiłam tradycyjną kawę. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i poszliśmy spać.
W sobotę się nudził, czyli spacery z psem i telejajko.
W niedzielę Cris wstał bladym świtem czyli o godzinie 8 rano.
Ogolił się,umył,ubrał i przy śniadaniu sięgnął po swoje leki....
I stwierdził, że jednego leku niet!
Po czym zaczął nerwowo przerzucać szufladkę szafeczki przy łóżku.Odsunął nawet łóżko.
-Co jest?-pytam.
-Wydawało mi się, że mam jeszcze jedno opakowanie.
-No przecież leży na szafce-mówię zdziwiona.
- Ale ono jest też puste-stwierdza Cris a mnie witki opadają... Kiwam głową i otwieram usta..
- Dobra, dobra. Wiem,co chcesz powiedzieć-stwierdza Cris.
Bo Cris nie wyrzuca pustych opakowań po lekach. Nie wiem dlaczego.
No sam sobie zrobił bałagan.
Podumał,złapał książęczkę usług medycznych,kluczyki od samochodu i wypadł z domu.
Minęła godzina. Zaczynam się denerwować.Biorę komórkę i dzwonię.
Jego komórka odzywa się z sypialni...
Mija druga godzina, trzecia.
W końcu wpada Cris.Zziajany,głodny i zły jak nieszczęście.
Nie odzywam się. Idę zrobić mu jeść. Potem podaję kawę.
Cris milczy, widzę, że cholera nim trzęsie. Czekam aż się uspokoi.
Po pół godzinie nie wytrzymuję jednak i pytam:
- No, co jest?
-A daj spokój!Zły jestem jak nieszczęście!
Pojechałem na pogotowie.Odesłali mnie do przychodni dyżurnej. Zarejestrowałem się i idę do poczekalni a tam tłum ludzi.
Matki z dziećmi i emeryci. No nic.Siadłem grzecznie i czekam. Dwie i pół godziny trwało.Potem mnie lekarka wymaglowała ale wypisała leki.
Pojechałem do apteki .A potem do bankomatu po pieniądze bo nawet na chleb nie mam.
I mi kartę wsiorbało!
Błedny kod chyba wpisywałem bo za trzecim razem kaput. Bankomat nie oddał karty.
Stałem jak durny i za nic nie mogłem sobie przypomnieć PINU !
-Uspokój się, odpoczniesz,to sobie przypomnisz.
Ale sobie nie przypomniał.Resztę niedzieli spędziliśmy na szukaniu PINU.
Cris nie mógł sobie przypomnieć gdzie go zapisał.
Na szczęście znaleźliśmy. PIN został zapisany w jego komórce i jeszcze w dwóch miejscach.
Cris zrobił porządek w swoich lekach.
A teraz czekamy na zwrot karty.
Bank ma na to 7 dni.
Dobrze, że ja mam swoją kartę i nią płacimy.

Miłego dnia

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Biedny Cris ........
Te piny to takie niewrażliwe na ludzką niepamięć...
Osobiście (wcale nie nudząc się)
usilnie wbijałam numer telefonu zamiast pin-u....efekt identyczny-
zjadło ;)))
Pozdrawiam...

Anonimowy pisze...

No, to była bardzo pracowita niedziela! Mój też pinów zapomina, ale mu jeszcze nigdy karty nie wrąbało, na szczęście. A w ogóle to obrastamy strasznie w te numerki: do bankomatu, do komórek, do hasełek w kompie...

Neskavka pisze...

No tak.. Ja oprócz PIN-ów, NIP-ów, PESEL-u i innych pierdółek mam jeszcze kod do domofonu !!!! Zgroza!!!

Mijka pisze...

jesos...ale wiesz,facety tak mają:)))
a brak karty to masakra!!!u nas kolejki w banku straszne są!!!!
NOTKA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Neskavka pisze...

Piszę, piszę. Jutro wrzucę.Przysięgam.

Mijka pisze...

hihihii:))))))
spoks.
szukam czegoś i mnie trafi zaraz bo wsiąkło!!!!

Stardust pisze...

Ja sobie uproscilam zycie i mam jeden PIN 4-cyfrowy wszedzie gdzie sie da ten sam. Tak samo z haslem wszedzie takie samo i jak narazie dziala.

Mijka pisze...

Star,ja mam wszędzie jedno hasło.inaczej??weźźź!
ale piny niestety różne..