niedziela, 7 grudnia 2008

O sobie samej czyli moje wybryki....

Wybryk 1.

Zachciało mi się jajek na miękko na kolację.
Wzięłam garnuszek,włożyłam doń 2 jajka, zalałam wodą, zapaliłam gaz. Poszłam "NA CHWILĘ" do pokoju. W telejajku coś mnie zaciekawiło więc siadłam i patrzę. Tato obok, w ulubionym fotelu. Siedzimy i patrzymy. Trwało to może z pół godziny. Naraz w kuchni rozległ się huk i gaz śmierdzi! Zrywam się i pędzę do kuchni, za mną Tato. Gaszę gaz, łapię za garnuszek. Aj, kurna ,parzy! Garnuszek czarny, wody niet i jajek też niet !!!! Gapię sie z rozdziawioną gębą - gdzie jajka? Tato mi nawija za uszami:
-Oj durna Ty, durna! Dom mogłaś sfajczyć!
Ja:- Tato słuchaj! Ja wiem żem durna ale powiedz mi gdzie jajka?
On zagląda i robi zdziwioną minę...
Chodzimy po kuchni, zaglądamy- nie ma.
CUD ! Naraz tato mnie trąca i mówi:
- Ot masz swoje jajka!
Patrzę na sufit a tam jajeczne farfocle wiszą. Na całym suficie!
Taki odrzut był !

Wybryk 2

Rodzice poszli spać. Ja jeszcze siedziałam bo przyniosłam robotę do domu i musiałam skończyć. Zachciało mi się pić. Nastawiłam czajnik, z gwizdkiem. Wróciłam do roboty. Założyłam słuchawki na uszy i pracuję dalej. Wyliczenia mi się nie zgadzają, szukam błędu. Robi się późna noc. Naraz w kuchni widzę poświatę. Zrywam się i lecę. W kuchni pełno pary i dymu. Czajnik czarny ! Zgasiłam gaz, otworzyłam okno i dumam.. Rany Julek- co robić? Sfajczyłam ulubiony czajnik rodziców! Tato wstaje o 5 i robi sobie śniadanie do pracy i herbatę do termosu. Oj będzie zadyma.
Biorę klucze, po cichutku idę do piwnicy i przynoszę stary, przedpotopowy czajnik z pokrywką. Po czym nastawiam budzik na 4.45 i idę spać. Rano zrywam się i pędzę do kuchni wodę gotować. A potem w pokoju czyham na rodzica. Tato wstaje i zdziwiony pyta:
- A ty co tutaj robisz takim świtkiem?
- Yyyyyy... A wstawałam do łazienki. To wiesz, ty idź się myć i ogolić a ja ci kanapki zrobię i herbatę do termosu.
Tak też zrobiłam. Tato wziął, zapakował i udał do pracy....
Ja zapakowałam ten sfajczony w reklamówkę i też udałam się do roboty, po drodze wywaliwszy zbędny tobół do śmieci.
Wracam z pracy a Mama do mnie:
- Ty wiesz co się stało ? Tato sfajczył mój ulubiony czajnik i przynióśł z piwnicy stary. Ciekawe co on po nocy w kuchni robił jak poszliśmy jednocześnie spać ?
Ja coś tam odrzekłam i zeszłam mamie z oczu.
Wieczorem zaczepił mnie tato:
- Słuchaj, czy ty nie wiesz co Mama zrobiła z moim ulubionym czajnikiem ? Bo jakieś stare barachło się po kuchence wala ? Może ja bym tamten jeszcze naprawił?
Zagryzłam wargi i nic nie rzekłam..
Rodzice nadal patrzą na siebie wilkiem no bo ulubiony czajnik....
Następnego dnia jednak przyznałam się rodzicom a Tato kupił nowy czajnik.

Wybryk 3

Siostra urodziła syna-Piotrusia.
Dziecko było bardzo jasne ale ona się uparła, że ma rudawe włoski. Ano dobrze.
Już nie pamiętam z jakiej okazji ale upiekłam tort. Piotruś miał wtedy 102 dni.
Na torcie był napis : RUDY 102 !

Wybryk 4

Było to w czasach mojej wielkiej fascynacji wszystkim co francuskie.
Mama, od koleżanki, która się wydała za mąż za polskiego Francuza, dostała prawdziwą francuską kawę. A do niej biscuits. Coś jak nasze mini Petit Beurre .
Postanowiłyśmy z siostrą zrobić prawdziwe francuskie popołudnie z kawą w tle.
Coś mi się ubzdurało, że każda Francuzica musi mieć do kawy papierosa w dłuuuuuugiej fifce. Qurcze, skąd by tu fajki wytrzasnąć. Jakoś nam nie przyszło do głowy, żeby je normalnie kupić (w domu nikt nie palił).
Obok naszego domu było coś w rodzaju pola, na którym baaaardzo nielubiana przez nas "Baba" miała zakontraktowany tytoń.
Zakradłyśmy się w nocy, ja jako odważniejsza nazrywałam liści. Potem je suszyłyśmy na słońcu.
I nadszedł ten wielki dzień....
Odczekałyśmy aż będziemy same. Zaparzyłyśmy kawę, ciasteczka na talerz.
Zaczęłyśmy robic skręty. Wyszły nam cygara !
-Ty słuchaj-mówię do siostry-chyba coś nam nie wyszło .One powinny być cieńsze i na wierzchu mieć takie białe !
- A skąd ja ci bibułkę wezmę ?
Poszperałyśmy w domu i znalazłyśmy ruska gazetę.
"PRAWDA" sie nazywała. Uznałyśmy, że się świetnie nada.
Wydarłyśmy spore płachty, do środka pokruszyłysmy nasze cygara. Potem do gęby i zapalamy.
Zaciągnęłam się. Dym mi poszedł wszystkimi otworami, z oczu pociekły łzy!
Widzę, że siostra też ma dziwna minę. Ale ja, gieroj, udaję,że wszystko gra więc zaciągam się jeszcze raz. Robi mi się niedobrze!
Łapię za kawę i piję jak wodę. Bleeeee obrzydlistwo, kwaśne i gorzkie jednocześnie...
A w dupie mam te wykwintne francuskie zwyczaje-pomyślałam.
Nie pamiętam co było dalej ale mama mnie przez tydzień do normalnego stanu doprowadzała.
I zabijcie mnie ale nie pamiętam gdzie był wtedy brat ?

A tak na marginesie.
Nigdy nie dostałam od rodziców nawet klapsa ! Konsekwencji więc nie było.
Mama się tylko popłakała, że mogłyśmy sobie krzywdę zrobić, że takie duże dziewoje.
No takie tam-jak to matka.
Tato tylko głową z politowaniem pokiwał....

Miłego dnia

10 komentarzy:

ade pisze...

te jaja na suficie mnie rozwaliły:)))))
Ja też kiedyś spaliłam, też był smród/dym i huk, ale na suficie nie wylądowały.

Mijka pisze...

omatko:))))))

Anonimowy pisze...

Do ozdobienia w sposób niebanalny całego mieszkania doskonale się nadaje puszka skondensowanego mleka zostawiona bezpańsko na gazie. Widziałam stosowne fotografie! Dosłownie wybucha jak bomba! Nie ominie żadnego kącika...

Mnie rozwalił Rudy 102!

Stardust pisze...

Gotujace sie na maciupenkim gazie jajka zostawilam kiedys i poszlam do pracy. Wrocilismy do domu na prwdopodobnie 3 minuty przed wybuchem. A tak sobie je ustawilam na malenki gaz i poszlam wziac prysznic przed pojsciem do pracy. Po prysznicu mialam zjesc sniadanie, ale zadzwonila klientka i zapomnialam. Kiedys znow zostawilam drzwi na taras zamkniete ale nie zamkniete na zamek tylko tak normalnie. I potem mnie Wspanialy wkurwial bo przez nastepne 2 tygodnie dzwonil i przypominal mi, zebym zamknela taras. No kurwa ja rozumiem, ze mieszkamy na parterze i kazdy mogl wlezc, ale nikt nie wlazl. Przeciez kazdemu sie moze zdarzyc takie cos, a On o malo mnie nie ubezwlasnowolnil ;)))

ade pisze...

Stardust z tym zamykaniem coś jest, bo ja ostatnio nie zamykam na noc drzwi wejściowych. Przychodzi sąsiadka na herbatę, albo córka wpadnie coś drukować więc...wpuszczam ale drzwi nie zamykam. I tak rano gdy wychodzę okazuje się, że zamek nie przekręcony.
Wpadłam na pomysł, że tak jak Mamie moja Siostra nakleiła na drzwiach od wewnrznej strony zieloną dużą kartkę napisem "WYJĄĆ KLUCZ Z ZAMKA!!!"
- to ja se napiszę "PRZEKRĘCAĆ ZAMEK NA NOC!!!".

Neskavka pisze...

Flavvi- bo ja zdolna jestem!

Mijka-ano

Zgaga-ja puszek nigdy nie gotowałam. No jakoś sie ich panicznie boję...

Stardust-im się wszystko może przytrafić,nam nie.

Jak myślicie dlaczego przy każdej okazji rodzina mi wręcza minutniki ???? Kolekcję już mam !!!

zdegustowana pisze...

Pozostaje Ci czajnik elektryczny- fajna rzecz;)
Ale nie mam sposobu na to sufitowanie jajek - musiało być boskie ;)))

Stardust pisze...

Flavvi:)) u mnie na wewnetrznej stronie drzwi wejsciowych wisi kartka przylepna z napisem "sledzie":)) Tylko Potomek wie co na niej pisze, bo reszta talatajstwa nie zna polskiego. A kartka wisi od ubieglego roku, kiedy to mialam pamietac, zeby przed wyjsciem do pracy namoczyc sledzie. A teraz przez caly rok przypomina o regulowaniu klimatyzacji latem i ogrzewania zima przed wyjsciem z domu. A ze pisze sledzie na niej?? no coz tak zostalo, wazne ze kartka dziala:))

ade pisze...

hahahahahha toś mnie rozbawiła do łez Starust bo ślezdzie psują do tej klimy jak nic - chodzi o smrodek;)
Ale faktycznie nie musi nikt poza Tobą znać sensu:))))

Anonimowy pisze...

czego szukalem, dzieki