wtorek, 2 grudnia 2008

Bigosowo....

No to stało się.....
W sobotę robiliśmy Andrzejki. Wino wprawdzie było ale co to jest butelka wina na dwie osoby ?
W niedzielę chyba jednak oboje z Crisem mielismy kaca albo jakieś zaćmienie umysłowe...
Już przy śniadaniu Cris, stary żarłok, zaczął marudzić o bigosie na święta. Że to można wcześniej, potem w słoiki i gotowe ! Taaa gotowe!
Faktem jest, że przez dwa lata udało mi się wymigać i bigosu nie było! A teraz się uparł i rób człowieku co chcesz.
Ano dobrze, tak bardzo chce to go będzie miał.
Ja: - Skoro tak bardzo ci zależy, to zbieraj się! Jedziemy po zakupy!
Cris: - Jak to, dzisiaj ?
Ja: - Nie wkurzaj mnie! Pomyśl człowieku. W tygodniu wracasz późno a ja sama nie będę tego targać. Po to jest samochód, żebym sobie rąk nie naciągała do ziemi. No jazda ale już bo czasu nie ma.
Jedziemy. Po drodze oblał mnie zimny pot bo sobie uświadomiłam, że przecież niedziela, promocje, pewnie i całe procesje po sklepie będą latać !
Ja: - Cris, wiesz co, poczekaj. Może dzisiaj nie do Kaufa, co ?
Cris: - Sam o tym myślałem. To jedziemy do "Muszkieterów".
Zajechaliśmy. Na parkingu pustawo. CUD!
W środku też ludziów niet! Złapałam wózek i wrzucam metodycznie co tam wypatrzę....
Cris drepta obok mnie, zagląda w wózek. Ocho, coś mu się nie podoba..
- No co- mówię. Jak już tu jesteśmy to zrobimy większe zakupy.
- Przecież ja nic nie mówię !
- I dobrze. lepiej zobacz po ile pieczarki i owoce by się przydały.
On patrzy na mnie, a mnie zaczyna lekko wnerwiać.
-No nie patrz tak! Zdążymy wrócić przed tym twoim westernem !
Od razu mu się humor poprawił i przestał miny robić!
Załadowałam wózek "duperelkami" i poszliśmy zobaczyć na mięso do bigosu. Nawet ładne nam się trafiło. Kupiłam 3 rodzaje, kiełbasę, kawałek boczku i tzw. okrawki.
No to zakupy mamy z głowy. Jeszcze dorzuciłam puszki dla Żabula, gazety dla mnie i Tek i już całkiem na koniec "papier do twarzy"(czyt. toaletowy).
Pchamy się do kasy...
Cris: - Skarbie ?
Ja: - Tak ?
Cris: Nie zapomniałaś o czymś?
Ja: - Chyba nie... a zaraz... i dorzucam gumę do żucia, Nurofen i Propolki.
Cris:- Ale ja nie o tym...
Ja: - No to o co ci biega ?
Cris: - A gdzie kapusta ????
Wróciliśmy z całym majdanem, nabraliśmy całą reklamówkę kiszonej kapusty i już bez zakłóceń udaliśmy się do kasy....

Dzisiaj mój bigos już pachnie w całym domu a ja, z wielką kopyścią, pilnuję coby nie wyżarli przed świętami.
Coś dziwnie często ich ciągnie do kuchni...
Ciężko będzie bo ja bigos, z przerwami, gotuję kilka dni.....

Miłego dnia

Słucham sobie:

17 komentarzy:

Joanna K.-P. pisze...

No mnie zadziwiłaś, bo przecież na Święta się nie robi bigosu, tylko, po prostu, kapustę! Bez mięska, za to z grzybkami i winkiem i inszymi pysznościami. Nie jest tak?
Kurczę, jakoś wciąż się nie mogę przyzwyczaić do tego, że nie wszyscy mają takie tradycje świąteczne, jak moja rodzina :-)
Ale zazdroszczę już pięknego zapachu w domu. My z Mężem powoli szykujemy się do robienia pierniczków, tylko trochę się boję, że jak je zrobimy ZA szybko, to nie dotrwają. Ciekawa jestem, czy Twój bigosik doczeka :)
Pozdrawiam bardzo ciepło.

Neskavka pisze...

Joanna-u mnie w domu zawsze był taki bigos na święta.
Potem się okazało, że u teściowej też.
Ja dodaję grzybki a jakże, czerwone wino też.
A bigosik doczeka bo ja go pod ich nieobecność do słoików.
Natomiast nigdy nie piekłam pierników.... Cris mi kupuje, takie bardzo kolorowe, lukrowane, posypywane, pachnące, gdzieś u prywaciarza znajoma piecze. Częstuję nimi kolędników gdy przychodzą.

Pawel-as pisze...

Dobra w tym roku wiem gdzie za kolednika na sernik mam się udac:D...a bigos najlepszy z kiszonej,z białej nie lubie:).Pozdrawiam.

Stardust pisze...

Ja bigosu nie robie juz od lat, bo Wspanialy "nie przepada" jak sie wyrazil, Potomek tez "moze zyc bez tego" wiec nie ma. A wogole to moja Mama robila zawsze bigos po swietach, jak zostawaly resztki wedlin, miesiw roznych, to wlasnie wtedy mowila jest najlepszy czas na bigos. Wspanialy owszem zezarl jak ugotowalam chyba 2 razy za Jego kadencji, ale On to taki wrazliwy zoladek ma, ze zaraz na klopie siedzi przez cala noc jak tylko zje cos ciezkiego. Wiec troche mi sie wachlarz dan zmienil i powiem szczerze, ze teraz po tych 5 latach to ja tez nie moge juz np. schaboszczaka takiego w panierce. Tzn. moge, ale jest mi jakos ciezko potem na zoladku.

Joanna K.-P. pisze...

Kolędnicy do Ciebie przychodzą? Jezu, jak cudnie! A mają Turonia? :-)

Anonimowy pisze...

Młoda mnie ubiegła w kwestii kapuścianej. Ja bigos pasjami lubię, lecz reszta rodziny, niestety! Poza synową in spe. Ale ona teraz w ,,stanie'' i nie bardzo może... Więc korzystam, gdzie się da, w gościach.
Kapustka gotowana być musi co najmniej 4-5 dni, nawet ta moja wigilijna, bezmięsna. Aż się tak rozkosznie rozślimaczy, nie?

Mijka pisze...

ja robię co roku pierniczki,dzieci dekorują.
a bigos zawsze postny był.ale od roku mąż zarządził z mięchem,porządny.

Neskavka pisze...

Paweł- ale ja daję tylko tym co anielsko śpiewają....

Neskavka pisze...

Stradust- ja mam ciężki żołądek po wielu rzeczach. Kiedyś uwielbiałam mleko a teraz tylko do kawy, niestety....

Neskavka pisze...

Joanna- A wiesz,że nie pamiętam..Jakieś prześcieradło pamiętam z wyciętymi oczami, diabła też.. Cały tłum ich przychodzi nieraz.
W tamtym roku było 5 ekip dzieciaków. Cris już warczeć zaczynał bo go od wigilijnego karpia odrywali. Do teściowej też przychodzą bo sama widziałam.

Neskavka pisze...

Zgada-rozkosznie rozślimaczona musowo !

Neskavka pisze...

Mijka- postnego by do ust nie wzięli. A i tak Cris wzdycha bo w Wigilię nie daję, chociaż ponoc juz mozna mięso jeść ale tradycja i nie nada !

Mijka pisze...

no ja też w Wigilię nie daję,zresztą są pierogi i inne takie tam..

Pawel-as pisze...

Neskavka-No to mam pechozol,w podstawówce kobiecina od muzyki powiedziała mi prawde,która obudziła we mnie traume;)Otóż śpiewam jak drzewo,cokolwiek miała na mysli widze, ze na sernik sie nie załapie;)...pozdrawiam..

Neskavka pisze...

Paweł nie wygłupiaj się! To był żart!
Sernik dla Cię będzie.

zdegustowana pisze...

Zapachniało aż tu.......
mmmmmmm.......
Przypomniałaś mi mój bigos sylwestrowy, znajomi chcieli go jeść na śniadanie w Nowy Rok;)
I tak niewiele trzeba do szczęścia by z uśmiechem przywitać Nową rzeczywistość.
Pozdrawiam:)
....i życzę smacznego...( o ile jeszcze bigos jest....;)

Pru pisze...

Ja też zrobiłam bigos!!!
Tylko nie w słoiki, ale w woreczki i do zamrażarki.
Ale zasadniczo też uważam, że lepiej robić po świętach...