poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Ach te chłopy...

Dlaczego ja jestem ostatnio stale taka zmęczona?
Ponoć wiosna na dworze a ja się wczoraj przeziębiłam i z nosa mi leci.Muszę się szybko wykurować i wziąć do roboty bo tydzień przed świetami będę miała gościa.Bardzo ważnego gościa.Dam radę,prawda?
Rodzina też ostatnio jakaś rozkojarzona łazi.Córce się nie dziwię bo ona młoda i "słowiki jej spać nie dają".Ale Cris?
A było tak...
Sobota rano,po śniadaniu.Cris kawę pije a ja dumam.
-Cris,co zrobić na obiad bo nie mam pomysłu?
Cisza.No to jeszcze raz,głośniej.
-Cris,co zrobić na obiad bo nie mam pomysłu?
-Mowiłaś coś,Skarbie?
-Pytam co zrobić na obiad bo nie wiem.
Cris podumał chwilę i stwierdził,że cokolwiek bo on wszystko zje.
Trochę mi się adrenalina podniosła ale jeszcze z uśmiechem mówię,że nie ma takiego dania o nazwie "cokolwiek".
Na co Cris stwierdził,że on jeszcze nie myśli o obiedzie bo dopiero śniadanie jadł i czy ja nie mam większych zmartwień.
Na co ja się sfochowałam co nieco i rzekłam,że mężczyźni to nieczułe stwory,że nas,kobiet nie rozumieją,że mają wszystko w nosie.
Cris się zdziwił lekko i stwierdził,że będzie myślał,jak zgłodnieje.
-Tere-fere kuku!-rzekłam już dobrze wkurzona.
-Ty po prostu oznajmisz,że jesteś głodny.Czy ty myślisz,że ja te wszystkie obiady,sałatki i kanapki z rękawa wyciągam? Niektóre potrawy trzeba gotować a to wymaga czasu!
-Oj kicia.Co dasz to zjem.
I zaczął jakiś debilny film oglądać.
Chciałam mu awanturę zrobić ale przyszła Tek.
-O córka, dobrze,ze jesteś.Doradź mamuni co na obiad zrobić bo nie mam pomysłu.
-Makaron! Z sosem i kotlecikami.Mniam-odrzekła bez zastanowienia Tek.
No proszę co znaczy kobieta!
-O właśnie-ocknął się z zapatrzenia w telejajko Cris-Bardzo dobry pomysł.
-Ale obiad powinno się robić z tego co jest w domu a ja nie mam mielonego-rzekłam mściwie.
-No to jedźmy do sklepu.
Nie za bardzo mi się chciało tyłek ruszyć bo deszcz padał ale jak mus to mus.
Przy okazji zrobiliśmy tygodniowe zakupy.
Po powrocie ja na dłuzej ugrzęzłam w kuchni bo wszystko trzeba pochować,mięso poporcjować,opisać i upchnąć do zamrażarki.
Potem mieliłam część mięsa,umyłam maszynkę i wzięłam się za robienie kotlecików.Takich jak mielone ale wielkości dwóch paznokci.Trochę roboty przy tym jest.No i stania.
A Cris tkwi przed ukochanym telejajkiem.No wszak musi odpocząć bo się zmęczył zakupami.
Ja w międzyczasie nastawiłam pranie.Kiedy pralka skończyła prać,wyciągnęłam mokre ciuchy z zamiaram rozwieszenia na suszarce.Po drodze jednak zajrzałam do małżonka i rzekłam:
-Cris,może byś się ruszył!
I poszłam wieszać.
Wchodzę do kuchni a Cris siedzi na stołku,przed sobą ma miskę z wodą i pojemnik z ziemniakami.W ręku nożyk.
-Kochanie,co robisz?-pytam baaardzo spokojnie.
-Na jak to,obieram ziemniaki na obiad!
-Do makaronu? Z sosem?
A potem umarłam ze śmiechu.
Bo mina Crisa bezcenna!

Miłego dnia.

10 komentarzy:

żurawina pisze...

..będę jak twój mąż bo też nie lubię świeżo po śniadaniu zastanawiać się co zjemy na obiad ;)
Stąd plany objadowe snuję dnia poprzedniego,głównie przed pójściem spać żeby nie zapomnieć czegoś rozmrozić :)

Neskavka pisze...

Magnolia-ja też robię plany dnia poprzedniego.Ale chciałabym aby choć raz oni mi powiedzieli na co mają ochotę.

Beata pisze...

o, jejuś:) na razie mnie denerwuja pytania o obiad, odchudzam się:) ale tak na prawdę ja najchetniej zjem na przykład warzywa z patelni, albo makaron z byle czym, ze smietasna i już, albo podsmazony z jajkiem, ale rodzinka musi mieć OBIAD:(

Beata pisze...

A! w tygodniu małż gotuje ja w weekendy

zgaga pisze...

Boskie! I typowo męskie: niby słucha, ale czy słyszy?

anabell pisze...

Życie mnie nauczyło,że najzdrowiej jest nie pytać się nikogo, co by chciał zjeść.W tej materii zachowuję się, jakbym była jedynym stołownikiem. Wtedy jest szansa,że pewnego dnia zapyta się grzecznie czy można któregoś dnia zrobić np. makaron zamiast ryżu brązowego. Dopytując się , co sobie ktoś życzy ustawiasz się w domu na pozycji osoby spełniającej życzenia- a to nie jest zdrowa pozycja.I jeszcze jedno - tym pytaniem ustawiasz w domu jedzenie na głównej pozycji i to też nie jest dobre, bo potem wszyscy mają nadwagę.
Miłego, ;)

Mijka pisze...

ahahahhahaha:))))))


ja mam dobrze, w weekendy nie odwiedzam kuchni, Księciunio gotuje:)))
a planuje już w piątek wracając ze stolycy, po drodze sklep nawiedza i zakupy robi:))

szpilka/perlla pisze...

no widzisz zawsze mówiłam, że faceci to dziwne stworzenia......

Misa pisze...

Świetna historyjka :) Przyznam, że wszedłem tu pierwszy raz. Ciekawy blog, aż sobie dodam do obserwowanych :)


Pozdrawiam, Michael Owl.

Joanna pisze...

Ciekawam, czy uda sie komuś opatentować zestaw pod wdzięczną nazwą "cokolwiek"? :-)))