Pamiętacie Sunny'ego?
Przyjaciela mojej Tek?
On zawsze tak zabawnie przekręcał wyrazy i zamiast "jest nudno" mówił,że jest "nudenkowo".
No więc u mnie nudenkowo,panie,nudenkowo strasznie.
W czwartek, przed Zaduszkami,wrócił Cris z pracy,zjadł obiad i poszedł z Żabulem na spacer.
Trochę ich nie było a potem wpadł zziajany małżonek mój i oznajmił, że w pobliskiej Biedronce otworzyli cukiernię.
Taką ze stolikami,kawą,ciastkami i lodami.
Ooooo,zainteresowałam się bardzo,bo wszelkie ciasta-mon amour!
Zapytałam więc Crisa czemu mi o tym mówi zamiast po prostu kupić coś do kawy.
- A bo dopiero wykładali towar na półki,a jutro otwarcie będzie.
Ano dobrze.
Następnego dnia stwierdziłam robiąc porządki, że mam za bardzo zamrażalnik zapchany.
Postanowiłam wykorzystać zamrożone warzywa i zrobić rybę po grecku na niedzielę.
Udaliśmy się do pobliskiej Biedronki zakupy "Świątalne" zrobić.Przy okazji cukierenke obaczyć.
W mojej Biedronce mrożone ryby kupuje się na stoisku mięsnym.
Stanęliśmy więc w kolejce liczyrzep.Ja studiuję długą listę oferowanych ryb.
Wybieram filety z morszczuka i pangę.
Cris mięsa kupuje,wędlinki jakieś wybiera,kiełbaskę mocno śmierdzącą (bo mnie wszystkie kiełbasy śmierdzą).
I kurze kadłubki dla Żabulka.
Potem prosi o ryby.
-Nie ma-słyszę z ust ekspedientki!
-Jak to nie ma?-nie dałam się wyprowadzić z równowagi.
-No,morszczuka i pangi nie ma. Jest halibut.
No tak,ja wiem, że jest halibut.Bardzo smaczna ryba zresztą.
I wcale się nie dziwię, że jest bo cenę ma z kosmosu.
Baba chyba widzi moją minę bo proponuje w zamian jakąś inną rybę po 18 zł/kg.
Zabijcie mnie ale nazwy nie pamiętam bo pierwszy raz ją słyszałam.
Jak sobie przypomnę to Wam napiszę.
No więc wzieliśmy ową rybę,zapakowaliśmy się do wózka i udajemy się do cukierenki.
W środku dwie znudzone ekspedientki prawie dłubią zapałkami w zębach.
Cris poleciał lody obadać a ja w ciastka wsadziłam nos.
Czytam nazwy ale nic mi one nie mówią.
Ekspedientka chciała byc bardzo miła więc mi zaczęła doradzać.
Poszłam za jej radą i wybrałam po 3 ciastka z trzech rodzajów.
Ona pakuje a ja widzę, że ciasteczka mają wymiar 2x3 cm. No malizna straszna.
Cena 3,80 za sztukę.
No żeż.
Cris wielkiego loda taszczy ale minę ma nieszczególną.
Popatrzyłam mu w oczy i już wiedziałam o co biega.
Bo dla Crisa nie ma większej zbodni jak NIESMACZNE lody!
Zjadł,wytarł rękę i pakujemy się do samochodu.
A w domu okazało się, że ciastka też są NIESMACZNE.
No normalnie trociny!
Stwierdziliśmy, że więcej tam nie kupujemy.
Następnego dnia,w sobotę,zaraz po śniadaniu, Cris pojechał tylko zobaczyć swoja fuchę.
Obiecał, że na obiad wróci.
Ja działam w kuchni.
Zrobiłam rybę po grecku,ugotowałam obiadek pyszny,i wszystko do sałatek przygotowałam.
A Crisa nie ma.Wściekłam się jak nigdy.
Posprzątałam łazienkę.Poskładałam pranie.
O 17 zadzwonił, że będzie o 18 bo znalazł rozwiązanie problemu jednego i właśnie je wprowadza w czyn.
A miał mi pomagać.
No przecież wiadomo, że kobiecie zawsze wiatr w oczy.
Złapałam odkurzacz i jeżdzę nim po całym mieszkaniu.
Naraz słyszę dzwonek.
-A jestes robaczku-myślę sobie.Już ja cię przywitam.
Złapałam z łazienki ręcznik wielki, zamierzyłam się mocno,otworzyłam drzwi i wypadłam na klatkę z okrzykiem: "o żeż ty"!!!
Usłyszałam łomot i tupot uciekających nóg.
No nic na to nie poradzę, że wystraszyłam dzieci sąsiada jednego.
No, znaczy, że Halołiny przyszły do mnie a ja na nich ze ścierką....
A wczoraj ów sąsiad na mnie dziwnie patrzył.Może powinnam go przeprosić?Jak myślicie?
W momencie kiedy ochłonęłam nieco wrócił małżonek mój.
A potem Cris z Tek zeżarli mi moją świątalna rybę.
No tak zaczęli żebrać,a że pachnie,że tylko skosztuja,że głodni są...
Więc muszę zapamiętać, że Cris i ryby to krótki żywot tych drugich.
A w niedziele byliśmy na cmentarzu.
Zimno było jak nieszczęście więc krótko byliśmy.Zapaliliśmy lampki.Cris modlitwę odwalił.Spotkaliśmy rodzinę, pogadaliśmy chwilę i poszliśmy.
I muszę zapamiętać, żeby następnym razem latarke do kieszeni wrzucić.
Bo ludzie mają dziwne pomysły i na ścieżce ławkę żelazną postawili.Ciemno było więc mam dziurę w najnowszych spodniach.
I brakuje mi skóry na kolanie.
Ale nic to,jak to mówią: do wesela się zagoi".
A potem u Teściowej swojej byłam i serniki dwa jadłam i herbatę gorącą piłam.
I gadałam,śmiałam się i wspominałam.
Bo ja lubię swoją Teściową,pisałam już,prawda?
A dzisiaj w nocy spadł pierwszy śnieg i mamy biało....
No nudenkowo,panie,nudenkowo.
Miłego dnia.
PS.Książkami mam się nie przejmować. Siestra stwierdziła:" u ciebie będzie im lepiej niż w mojej piwnicy".
No pisałam, że z niej dusza człowiek.
14 komentarzy:
I u mnie spadł dziś pierwszy śnieg :)
o czy Ty opowiadasz jakie nudenkowo - pognałaś ścierą dzieci sąsiada odwiedzające Cię w dobrej wierze, sąsiad być może się na Ciebie obraził do grobowej dechy - a Ty mówisz nudenkowo....
Za lodami nie przepadam, ale jeżeli już najdzie mnie ochota, to tylko od Grycana:)
A ciasto, to nie ma, jak domowe!:) Byle jakie, ale własnej roboty:)
I to ma być ,,nudenkowo''? To czego Ci potrzeba, by było ciekawie? Trzęsienia ziemi?
Najgorsze ciastka na świecie są w piekarniach przy Makro. Smakują wyłącznie proszkiem do pieczenia, poza tym wywołują zgagę-trzydniówę...
Ja już bym trochę śniegu chciała, skoro i tak mroźno.
ale tak wlasciwie to wcale "nudenkowo" nie masz ;)) bo jest co poczytac ;) :))
uhm, ryba po grecku -moja ulubiona.
A u mnie dzisiaj -4 C.
Twój mało nudenkowy wpis to miód dziś na mą dzuszę i ciało znękane. :)
Znękane bom spędziła, w zawiązku z niemożnością poruszania, trzy godziny na pogotowiu.
ta Magdalena to ja :)
Zażyczyłam sobie śniegu i proszę: mówisz-masz! Już po kostki jest!
Fajnie się nudzisz... A rybę po grecku to i ja chętnie... :)
ja też prosze porcje ryby po grecku...no, ale to MUSI byc dorsz:)
Zielone-no patrz,u Ciebie też?
U mnie krótko leżał niestety...
Szpilka-sąsiad mi się nie kłania,szkoda bo lubię jego psy...
Dikejka-bo Grycan dobry jest.Ciasto czasami piekę ale ja leń ostatnio.
Zgaga-to nie ja twierdzę, że nudenkowo tylko takie trolle blogowe mi kiedyś napisały, że ja nudne życie mam...
U mnie nie ma Makro więc nie wiem jakie mają ciastka ale wierzę Ci na słowo!
Gullviva-to dobrze,postaram się więcej pisać.
Lukrecja-ja rybę zjem ale nie przepadam.
Miaukolu kochany-a cóż to Ci się stało?Tylko nie pisz, że złamanie jakieś.!
Zgaga-po kostki?
Żartujesz,prawda?
Effka-no taki nudny mam żywot od lat....
Beata-Dorsz? Ja tylko znam wędzonego
wędzone to mogą byc tylko makrele:) albo szproty . dorsz świeży albo mrożony smazony i w warzywa:)
No taką rybe to aż na jezyku poczułem uwielbiam po grecku....to teraz sie smaka nabawiłem a z kolaszrdem Cię rozumiem bardzo:D....sam to przechopdze wtaką pogode:).....
Prześlij komentarz