Czy ja pisałam, że idealna żona nie warczy na męża co minutę?
Szczególnie jak luby ma "dziwne" pomysły?
Nie pisałam? No to dopisuję.
Stoję w tym przedpokoju i stoję, w końcu wpada Cris.
Żabul się oczywiście rozdziera na widok swojego bóstwa,lata po całym mieszkaniu wywijając psie hołubce.
Wzdycham ciężko bo wiem czym to się skończy.
-Idź z nim,inaczej się nie uspokoi-mówię do Crisa zakładając psu obrożę.
-Tylko nie lataj z nim daleko,po całym osiedlu,bo ja czekam.
Polecieli i nawet szybko wrócili.
Pies się uspokoił,Cris mu wytłumaczył, że z nami nie jedzie i wypadliśmy z domu.
Dojechaliśmy do banku.Na parkingu nie ma gdzie zaparkować.
Na szczęście jakaś baba wyjechała w końcu więc zajeliśmy jej miejsce.
W banku nawet tłumów nie było ale stoi kilka osób.
Ustawiam się w kolejce aby dyspozycje wydać,Cris obok mnie.
Przy kasie baba utarg zdaje,kasjerka rozpiskę sprawdza,liczy banknoty.
Potem opuszcza kasę bo musi jakąś pieczątkę przybić.Pieczątki nie mogą znaleźć.
Dzwonią po kierowniczkę,która z zaplecza przynosi ową pieczęć.
A biedny lud stoi cierpliwie.
Za moimi plecami jakaś baba z facetem obrabiają tyłek nieznanej mi Kaśce,co to "na ostatnim wyjeździe integracyjnym,z tym Piotrkiem,w jednym pokoju zniknęła".
Baba śmierdzi jakąś "Currarą",od faceta petami zalatuje.
Zaczyna mnie lekko szlag trafiać.
-Nie stój tu!-syczę do Crisa.-Leć,zajmij kolejkę do kasy.
On poszedł a ja myślę jak dać w dziób tym za mną, żeby już zeszli z tej Kaśki bo cały bank ich słuchał.
Na szczęście kolejka do przodu ruszyła i dotarłam do stanowiska. Podałam przelewy,wydałam dyspozycje (tak to się fachowo nazywa) i pognałam do kasy.
Lżejsi o kilka stówek udaliśmy się do samochodu i na zakupy.
Oczywiście trafiliśmy na kolejki oraz brak potrzebnych mi rzeczy bo już przebrane wszystko było.
Przy kasie załapaliśmy się na zmianę obsługi i patrzyliśmy zafascynowani jak się nożem,nożyczkami,paznokciami,zębami(i czym się da) wyłamuje taki wichajster, żeby kasetę z utargiem wyjąć.
Zapakowaliśmy nędzne zakupy do samochodu i wróciliśmy do domu.
Cris głodny.Podgrzewam mu makaron do którego wrzucam kupione właśnie pulpeciki w sosie pomidorowym.
On je ale surówki mu brakuje.A mówiłam, żeby z piwnicy przynióśł to wolał telejajko oglądać.Niech nie marudzi teraz.
Po obiedzie kawa i tak zwany święty spokój aż do kolacji.
Przy kolacji Cris znowu zaczął marudzić, że pomidorów,ogórków,kiełbasy (niepotrzebne skreślić) nie ma.
Przyłączyła się Tek, że szczypiorku, sałaty, rzodkiewek (niepotrzebne skreślić) też nie ma!
Wszystko się we mnie w środku przewróciło,już oczami duszy widziałam dwa rozszarpane kadłubki na podłodze!
Jednakże jako idealna żona i matka,przeprosiłam ich za zaistniałą sytuację i obiecałam nazajutrz na targu braki uzupełnić.
Nazajutrz,w sobotę,skoro świt czyli o 8 godzinie, wylazłam z łóżka,zrobiłam się prawie na bóstwo i budzę Crisa.
-Wstawaj kochanie,jedziemy na targ!
-Dzisiaj?-dobiega mnie spod kołdry.Żabul solidarnie warczy.
-Cicho buraku-syczę do psa i szturcham Crisa.
On otwiera zaspane oczy i jęczy strasznie,że sobota,że chce pospać i takie tam.
-Pośpisz sobie jak wrócimy-mówię słodko i drapię go w wystającą nogę,w podeszwę.
Cris ma tam straszne łaskotki więc wierzga i wylatuje z łóżka.
A mnie o to chodziło ale przezornie uciekam i zamykam się w łazience.Żabul szczeka bo on lubi zabawy.
Oczywiście budzimy Tek.
-Dom wariatów-stwierdza ona elegancko i wymienia długą listę rzeczy niezbędnych jej do życia,które mamy jej kupić (już się ropędzam).
Jemy szybko śniadanie i jedziemy na targ...
Przy pomidorach zaciskałam zęby bo Cris koniecznie chciał kupić a ja stanęłam okoniem.
Nie dam 12 zł za kilogram proszę Państwa.
Potem Cris zaczął mnie denerwować przy stoisku z ziemniakami.
Wzdychał i wzdychał a ja ogłuchłam!
-Zobacz Skarbie-młode ziemniaczki! Gdyby tak z koperkiem... -rozmarzył się Cris.
-A widzisz cenę-pytam i pokazuję mu kartkę na której pisze jak wół 10 zł/kg.
-No tak-rzecze on.Ale chociaż kilogram,co?
-Kochanie-mówię słodko-jak chcesz ZOBACZYĆ młode ziemniaki to ja ci je narysuję na kartce.
Bo co to jest kilo na 3 osoby? Ty sam kilo zjesz!Kupujmy co tańsze!
No więc kupiłam odżywkę do włosów i ogromny bukiet konwalii.
A potem pojechaliśmy jeszcze do Biedronki,pomidory były po 4,50 i Cris był happy.
Miłego dnia
13 komentarzy:
ale ceny, rzeczywiście!
heheheheheh:)))))
standard..
ja sobie na zakupy jeżdżę sama,bo z resztą rodziny to HORROR!!!!!
nie jestem idealna,jestem wredna:)
a jak chcą coś ekstra to niech się przejdą,do kerfa mają pińć minut,no dobra,dziesięć:)
Ależ się ubawiłam, "chłopy" tak mają. I tak masz niezle,że raczył z Tobą pojechać.Dopóki mój nie wylądował na emeryturze to musiałam sama jezdzić.On był tak mało zainteresowany tym skąd to wszystko bierze się na stole,że nawet nie zauważył, gdy się kartki żywnościowe skończyły.Kiedyś rozbawił ludzi do łez,bo się zdziwił,że cukier można kupić bez kartek.Wyobrażasz sobie, jak się czułam? Ja nie mam szans być idealna zoną, za nerwowa jestem.
Pozdrawiam, :)
Batumi-no niestety!
Mijka-ja mam do Biedronki 3 minuty ale tam nie można kartą płacić.
Anabell-Cris lubi zakupy robić tylko czasami "jęczy" bo on smakosz jest.U mnie w domu to ojciec zakupy robił.
Wszelkie super i hiper markety omijam szerokim łukiem. Mam to szczęście, że Wybraniec lubi slalom sklepowym wózkiem między regałami:) Mnie "tylko" pozostaje przetworzenie tych zakupów na coś jadalnego.
To moze też jestem bliska miana idealnej żony, co?:)))
Dikejka-ależ oczywiście! Przetwarzanie zawartości toreb to sztuka nie każdemu dana!
u mnie przetwarza Monsz:)))
no ale ja tynki strukturalne, nie?
jakis podzial pracy musi byc!!!
Mijka-a pewnie! U mnie na abarot!
Sama już dosyć dawno przeniosłam się z zakupami do "Pierdonki" i sobie chwalę raz że taniej dwa że oszczędzam czas bo zamiast 1,5 godziny spędzić w markecie to w Pierdonce robię zakupy 15 minut i szlus
Co spowodowało Twoje życiem znudzenie.
Tego chciałabym zapobiec.
Pozdrawiam cieplutko
Co spodowało Twoje wielkie znudzenie życiem?
Chciałabym u siebie temu zapobiedz.
pozdro
Szpilka-ale moja Pierdonka cos żle zaopatrzona.Ulubionej kawy nie ma na ten przykład,herbaty też.O innych "przydasiach" nie wspomnę.
Anonimowy-znudzenie życiem?????
Ja dopiero teraz je smakuję ale różne okoliczności mi w tym przeszkadzają...
Prześlij komentarz