wtorek, 21 kwietnia 2009

Chory komp.....

Mój komputer ostatnio wyprawiał dziwne sztuki.
Nie tolerował dłuższych notek.Pewne wpisy ignorował.
Kiedy coś pisałam,wprawdzie nie przeszkadzał ale potem wprowadzał swoja cenzurę.
Wychodziły z tego dziwolągi straszliwe.
W dodatku zaczął na mnie warczeć.Całkiem jak Żabul.
No nie,myślę sobie,jeden mi w domu wystarczy "warczacz" drugiego nie będę tolerować.
W pokoju dziwny zapach.Dotykam kompa a on gorący!!!
No,rozchorowało mi się maleństwo...
Przekopałam trzy segregatory i znalazłam dowód zakupu urządzenia.
Wynikało z niego, że mój komp jest jeszcze na gwarancji.
Zapakowaliśmy go do samochodu, delikatnie na tylne siedzenie i zawieźliśmy do lekarza.
Znaczy do fachowca.
On zbadał chorego,popatrzył,posłuchał,obwąchał i zarządził hospitalizację.
Znaczy,że mamy zostawić kompa na szczegółowe badania a sami iść precz.
I nie przychodzić z wizytą bo sami zadzwonią z informacją kiedy można chorego odwiedzić.
Ano dobrze.Trochę mi się żal zrobiło.
No nie lubię się rozstawać ze swoimi rzeczami ale jak mus to mus.
Pojechaliśmy na zakupy.Cris,w ramach odstresowania swojego Skarba,zakupił spory kawał ciasta do kawy.
wróciliśmy.Pochowałam zakupy.
Tek,naraz bezrobotna,zrobiła pyszną kawę,ja pokroiłam ciasto.Siedzimy,pijemy,zagryzamy.
Ale czegoś brakuje w domu.
Komp nie szumi,Tek nie leci do Ziomków,ja nie mogę zerknąć na blogi.
Smutna sobota się zapowiada.
Siedzimy,gadamy,Cris proponuje obejrzeć film na DVD.
Tek przeszukała pudła,znalazła "Po zachodzie słońca" z Pierce'm Brosnan'em i Salmą Hayek.
Ogladamy ale uszami wciąż łowimy czy nie dzwoni telefon..
Obejrzeliśmy i poszłam gotować obiad.
Dzwoni telefon.
Cris się pierwszy zerwał z fotela.
-Tak-słyszę.
-Można odebrać? To zaraz będziemy.
-Skarbie,jadę po kompa bo już zrobiony-cieszy się jak wariat Cris.
Pojechał,przywiózł.
Podłączyli z Tek wszystkie kabelki.
Komp działa,pracuje,nie warczy,grafika jakaś wyraźniejsza.
Na szczęście to tylko dwa wiatraczki.
Wymienili oba,wyczyścili kompa i spokój.
I oby jak najdłużej!

Miłego dnia.

PS. Siłą rozpędu obejrzałam "Mamma mia".
I teraz nie mogę się odczepić od tego:

11 komentarzy:

Mijka pisze...

no proszę,komputer pełnoprawnym członkiem rodziny:)
a ja chyba dziś też po sześciu lekcyjach sobie Mammę zapodam,bo jak znam życie,to będę się gapić w sufit.ze przegadania.

Neskavka pisze...

A zapodaj,zapodaj."Mamma" się wyjątkowo nadaje.

zgaga pisze...

Życie bez kompa strasznym jest, jak widać! Ja mogę się obejśc na wyjeździe, ale gdy w domu, to On przecie moim oknem na świat!
Już się trudno doliczyć, ile mam tych uzależnień...

Neskavka pisze...

Zgaga-jakie tam uzależnienie,no? Toć to tylko przyjaciel taki codzienny.

Mijka pisze...

bo wyjazd to wyjazd.a w domu zawszeć się można np.od sprzątania wymigać:)))))

Neskavka pisze...

Tyż prawda!

dikejka pisze...

Mam tak samo, ale co ciekawe rzecz dotyczy tylko komputera w pracy:) Nie wyobrażam sobie, żeby nie mieć dostępu do netu, czy nie móc sprawdzić poczty!:))
Gdy domowy komp zaniemógł, ("hospitalizacja" trwała prawie tydzień) to specjalnego żalu nie odczułam.

Neskavka pisze...

U mnie w pracy tylko kilka osób miała dostęp do Internetu.

szpilka pisze...

taki komputer to jak ukochany członek rodziny jak się pogniewa to katastrofa

Neskavka pisze...

Szpilka-no właśnie,w tym sęk coby się nie pogniewał!

Mijka pisze...

a u nas w pracy się pracuje,a nie po stronach buszuje:)))