Do tej pory narzekaliśmy wszyscy na przedłużającą się zimę.No fakt,że trochę się przeciągnęła.Potem były powodzie.A co jest na dzień dzisiejszy?
Cris się topi,Tek się topi,a ja też już straciłam sporo.Głównie potu.
Rano budzę się mokra,włażę pod prysznic,ubieram się i idę z psem.Wracam znowu mokra! A godzina 6 rano!ponownie prysznic,lekkie śniadanko.Żadnej kawy czy herbaty.W zamian hektolitry wody mineralnej z lodem.W południe kolejny spacer z Żabulem.Pies nie chce chodzić,więc go wynoszę i wnoszę na rękach po schodach.Spacer trwa 10 minut-on dwa razy podnosi nóżkę i chce do domu,do cienia.No ja wiem, że on staruszek i się szybko męczy.W domu wypija pół świeżej wody z miski i pada zaraz pod drzwiami.A ja znowu pod prysznic.Gotowanie to katorga,zakupy katorga.Na targu we wtorek ugotowaliśmy się oboje z Crisem.A pojechalimy raniutko.Głównie po młode ziemniaczki.Przy okazji Cris chciał kupić nowe,krótkie spodnie a kupił trzy bluzeczki śliczne,bawełniane,dla mnie.No i ogromny bukiet ogrodowych goździków.
I jeszcze jedno-usiłujemy jeść truskawki ale bez kilograma cukru się nie da.Kwaśne jak ocet.
No i jemy lody w ilościach hurtowych.
W nocy nie mogę spać,duszę się.
A na spacerach żrą mnie komary.W biały dzień.Też w ilościach hurtowych.
I jak pomyślę, że lato się jeszcze nie zaczęło.
PS.Przeczytałam książkę taką jedną.Wykończyła mnie psychicznie trochę.
A Wy,mili moi,jak sobie radzicie w te upały?
Miłego dnia
7 komentarzy:
Witaj, miło,że piszesz.Mnie też upał dobija, moi sercowi chłopcy też cierpią. Na domiar złego dziś musimy ok. 13,00 wpakować się w samochód i jechać na badania, a bryka bez klimatyzacji.Pies jest wynoszony pod drzewa, pewnie po to,żeby komary miały ze mnie posiłek.Słońce jest nastawione na prasowanie lnu, więc chodzę w kapeluszu, inaczej bym padła.Truskawki jakimś cudem są słodkie.I wreszcie rozkwitły mi pod oknem kuchennym róże.Im słońce służy. Wytchnienia od upału Ci życzę, ;)
ja wysiadam....
...a u mnie chodem wieje...:)
daję radę:) zresztą ja z tych ciepłolubnych...
NIVEJKA!!!daj nam tego chłodu,no daj!!!!!
Dziś była masakra! Wilgotność niczym w Amazonii... Potem przeszła bardzo solidna burza i zrobiło się znośnie!
Co to za książka musiała być;)....
Prześlij komentarz