Wracałam z Żabulem ze spaceru.
Przez okno wygląda sąsiadka. Macham jej ręką i wołam: chodź na ploty !
Przyszła. Zrobiłam kawę, pokroiłam pleśniaka bo akurat upiekłam.
Ona siedzi, popija, skubie ciasto ale widzę, że jakaś taka przygaszona.
Ja: - No, co tam słychac bo dawno Cię nie widziałam? Coś się mijamy ostatnio.
Ona: - A jakoś leci. Mam kołowrót w pracy.
Ja: - A jak sie czujesz? Doszłaś już do siebie po operacji ?
Ona: - Tak, wiesz, już wszystko dobrze.
I milczy zamyślona. Coś nam sie nie klei ta nasza rozmowa...Ma baba jakiś problem, wyraźnie widać, że coś ją gryzie.
Coś tam nawijam, ona mi potakuje głową. W pewnej chwili mówi.
Ona: - Wiesz, nie wiem co robić. ON ze mną nie rozmawia....
ON to jej mąż.
Ja: Jak to nie rozmawia ? Pokłóciliście się ?
Ona: - No właśnie, że nie. I nie wiem o co biega...
Ja: - No to nie rozumiem..
Ona: - Wiesz, były cztery dni wolne i wiesz co ON wtedy robił ? Albo oglądał telewizję, albo czytał książki lub siedział z laptopem. A ja jak ten stary mebel!
Ja: Kochana ! No wiesz? Jakby ci tu powiedzieć... Ja to mam na co dzień. Crisa cały dzień nie ma a jak już wróci to też zje, powie dziękuję, dwa zdania na temat pracy, że wykończony, pilota w łapę i tyle go widzę! No jeszcze z Żabulem na spacery chodzi.
Ona: - I ty się na to godzisz?
Ja: Yyyyyy... no chyba tak. Ja w tym czasie dreptam sobie po chałupie, czytam książki,gotuję.
Ona: - Ale kiedyś to inaczej wyglądało ! Potrafiliśmy ze sobą godzinami rozmawiać.
Ja: - Wiem, wiem. No cóż. Jesteście długo razem. Ty zmieniłaś pracę, on zmienił pracę, miałaś operację. Czy Ty wiesz jak ON przeżywał ? Może On musi sie teraz wyciszyć. No i wiesz, jesień tak na ludzi działa...Nawet moja Tek przycichła a ją uciszyć to wielki wyczyn....
Ona (zamyślona): Może masz rację... To mówisz, żeby się nie przejmować?
Ja: No pewnie, że nie. Zobaczysz, jak go odblokuje to będziesz go z domu wypychać...
Spotkałam ją dzisiaj na klatce.
Uśmiech od ucha do ucha.
Ja:- O... widzę, że odblokowało.
Ona: I to jeszcze jak ! Gada jak nakręcony !
A jak tam u Was? Też tak macie ?
Miłego dnia.
12 komentarzy:
u nas wszyscy się wzajemnie przekrzykują..jak we włoskiej rodzinie:)))
ja się chowam z książką wtedy,a mnie tak jak Tek,trudno zamknąć:)
Ja tam staż mam wybitnie mały, ale u nas też tak się zdarza, że M. wraca z pracy zmęczony, kładzie się, ja wieczorem wychodzę na jakąś próbę, a jak wracam, to już jest pora iść się myć i spać. Zamieniamy ze sobą parę zdań, ale nadrabiamy w weekend, albo, czasem, nocami.
Mądra z Ciebie sąsiadka :)
Pozdrawiam ciepło, witam się serdecznie i zapowiadam, że będę stałą czytelniczką :)
PS. Niech Cię nie zmyli mój podpis - jestem córką Zgagi.
Joanna- bardzo mi miło i witam Cię serdecznie.
Ja nie jestem mądra sąsiadka - ja ich po prostu znam jak łyse konie i bardzo, bardzo lubię.
->Ja jak gadam to ciezko mnie zamknac, ale jednoczesnie jak nie gadam to nie mozna mnie do tego zmusic. Przede wszystkim musze miec o czym gadac. A gadki z serii "o czym" przegadalismy w ciagu pierwszych 3 lat, teraz zycie nie podrzuca tematow codziennie, moze to i dobrze. Oboje lubimy gadac, ale tez oboje lubimy byc sami ze soba czyli osobno w tym wypadku. Potrafimy spedzic caly weekend nie zamieniajac slowa i jestesmy oboje z tego powodu szczesliwi - no takie typy. W drodze z pracy Wspanialy najczesciej jak ja milcze, mowi "no opowiedz mi jakas historyjke" a ja tylko patrze wzrokiem mowiacym "spierdalaj, a co to ja kopalnia historyjek" po czym On robi buzie wciup niby nasladujac mnie. I w tym momencie zwykle przypomina mi sie jakas historyjka i gadam. Kurde jestesmy przeciez tylko 3 lata po slubie, ale chyba staz zyciowy mamy taki, ze nie przywiazujemy do tego zadnego znaczenia. Gada to dobrze, nie gada, to czesto jeszcze lepiej:)))Natomias rytualem jest smiech przed snem i jeszcze sie nie zdarzylo, zeby nie udalo Mu sie mnie rozsmieszyc.
Ja osobiście tak mam. Raz introwertyczka zamknięta w swoim świecie, do którego nikogo nie wpuszczam. Ale kiedy rozsypie się domek z kart, wpadam w ekstrawertyzm i gadam jak tzw. katarynka. Mnie nie można naciskać, bo osiągnie się efekt pogłębienia zamknięcia, ale jak się poczeka to potem się marzy o ciszy ;)
Szkoda, że nie jestes moją sąsiadką... Ale może trochę ciepła tu załapię. Czytam cię dawno dość, ale wpis pierwszy.
Właśnie to miałam na myśli.Nam się nawet dobrze milczy w swoim towarzystwie.
Beem - wiem,wiem. Witam Cię serdecznie.
Bardzo dziękuję Neskavko. Jak miło.
->Mojra ja mam dokladnie to samo, nienawidze jak ludzie zadaja mi pytania i to wcale nie zupelnie natury personalnej, po prostu uwazam, ze nikt nie powinien o nic pytac a czekac cierpliwie i wtedy sam sie dowie. Sama nie pytam czesto nawet ktos mysli ze nie wykazuje zainteresowania, ale ja po prostu nie pytam, bo uwazam, ze jak ktos mi chce cos powiedziec to sam to zrobi w odpowiednim momencie, tak jak ja to robie.
Nie chodzi moim zdaniem o gadanie, tylko o przytulanie
Jak czlowiekowi się dobrze przytula - to wszystko jest Ok.
Nawet największym gadułom zdarza się czasem wyciszać.
W naszym długowiecznym stadle miejscem najdłuższych rozmów jest samochód. Albowiem żadna ze stron nie ma możliwości ucieczki. To tak trochę ,,wężykiem'', choć na co dzień czasem niewiele z sobą rozmawiamy. W dodatku prowadzimy mijankowy tryb życia. On skowronek, ja sowa i komputer mamy tylko jeden! Ale nie narzekam.
Prześlij komentarz