Jako,że moja wena nie chce do mnie wrócić,postanowiłam mieć ją w głebokim poważaniu i radzić sobie bez niej.No bo ile będę czekać aż ona wróci z tych lofrów?
Polazła,małpa jedna,nie wiadomo gdzie i nie ma zamiaru wrócić.Jakiś wybrakowany egzemplarz owej weny mi się,trafił.
Nie wiecie przypadkiem gdzie można złożyć reklamację???
Jako,że upały sobie poszły precz mogę normalnie oddychać powietrzem a nie jakimś ognistym podmuchem.Mogę normalnie funkcjonować i robić to,co do mnie należy.
Humoru nadal nie mam ale to nie wasza wina.
Już wam pisałam,że kupiliśmy płytki do łazienki.
A było to tak...
Upał jak cholera.Duszę się,pot ze mnie leci ciurkiem.Rodzina w pracy więc ja muszę ruszyć tyłek i zorganizować obiad.Zła jak nieszczęście strzelam w kuchni garami.I gadam do Żabula,który padł w przedpokoju na podłodze bo tam najchłodniej.Przez otwarte okno słyszę dzieci drące mordę (ciekawe, że im upał nie przeszkadza!).Obok w klatce jakiś nastolatek słucha techno na cały regulator.Gdzieś z głębi domu dobiega odgłos młotka,wiertarki i walącego się gruzu.Naraz Żabul usiłuje się poderwać ale nóżki mu się rozjeżdzają.Za to gębę nadal ma zdrową więc się drze pod drzwiami.Znak,że Cris wraca.Jako,że kuchnię mam w kształcie litery L i stoję przy garach małżon mój mnie nie widzi.
KICIA!-rozdziera się więc już w progu Cris.
Nie reaguję,bo przecież Kicia to nie ja.Od urodzenia mam inne imię.Cris wpada do kuchni,zauważa małżonkę swą,rozjaśnia się cały i leci całować.
-Tu jesteś,Skarbie!
-A jestem,jestem.Gdzie mam być jak nie w kuchni? Wszak ja stale w kuchni siedzę bo mam żerną rodzinę i psa,który puszkami w upały gardzi.
-O właśnie,a co na obiad?-pyta głodny Cris.
-Nie wszystko Ci jedno? Przecież i tak wszystko zjesz!
-Też prawda,zgadza się ze mną moje szczęście.
Po czym w zgodzie jemy obiad.
A potem Cris oświadczył gromkim głosem,że ma pieniądze więc możemy płytki kupić.
Ucieszyłam się jak nie wiem co bo juz rok wczesniej płytki wybrałam w takim jednym sklepie.
Nazajutrz skoro świt,zerwaliśmy się z łóżka.Pojechaliśmy na targ (truskawki,truskawki!) i do owego sklepu.
No tak!Przewidziałam wszystko,nie przewidziałam jednego!
Na drzwiach wielka kartka "LIKWIDACJA SKLEPU" i kłódka ogromna wisi!Noż!
Zatrzęsło mną strasznie,parę niecenzuralnych słów z ust mi się wyrwało.Cris patrzy ogłupiały i mówi,że jeszcze tydzień temu kartki nie było.
Wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy na poszukiwanie innego sklepu.
Nawet dość szybko znaleźliśmy.I zaraz przy wejściu wypatrzyłam piękne płytki.
-Ja chcę te i tylko te-rzekłam głośno do Crisa.On popatrzył,oczy mu się zrobiły wielkie jak spodki i mnie odciąga dość intensywnie.A ja się zakochałam straszliwie,zaparłam i wzdycham.
Cris mi tłumaczy,że one za ciemne,że rozmiar nie taki i że za drogie.Poza tym on w jednym sklepie dużo tańsze widział!
Na co ja się sfochowałam strasznie bo w domu o cenie nie wspominał,no i mieliśmy RAZEM wybierać!
No ale jakoś mnie przekonał i dałam się zaciągnąć te wybrane zobaczyć.I dopiero mnie szlag trafił!
Bo ja nie chcę jasnej łazienki.Jasna łazienka kojarzy mi się ze szpitalem!
Na rynku jest taki wybór,że można poszaleć z kolorami!
Cris nie chce o tym słyszeć więc sie zaczynamy nawzajem przekonywać!
Argumenty musiałam mieć silniejsze a i poniekąd głośniejsze bo przyleciał facet z obsługi z grzecznym pytaniem,"czy aby w czymś nie pomóc"?
Chciałam mu wytłumaczyc, że nie przeszkadza się małżonkom w dyskusji ale Cris mnie ubiegł,podziękował grzecznie i wyciągnął ze sklepu na światło dzienne.
Jako,że na dworze upał straszny sie zrobił,pary mi z miejsca zabrakło więc zamilkłam.Ale obrażona jestem nadal.
Małżonek popatrzył na mnie spod oka i nieśmiało zaproponował wypad do jeszcze jednego "Salonu płytek".
Mnie było wszystko jedno.
Ale po drodze zauważyliśmy jakis malutki sklepik,wcisnięty między domki jednorodzinne.
-Może wejdziemy?-pyta nieśmiało Cris.
Wysiadłam obrażona z samochodu bo i co mi tam.Wlazłam do sklepu i się rozglądam.Łażę,łażę aż w końcu oko mi błysnęło i w tym samym momencie słyszę z ust Crisa:
-Ty patrz!-i palcem pokazuje płytki przy których stoję.Piękne!
-Cris,nie gap się tylko leć zapytaj panienki czy mają tego więcej.
Cris poleciał dopytywać o szczegóły a ja podziwiam.
Płytek są 4 rodzaje:dwie gładkie i dwie z motywem kwiatowym.Firma Opoczno,znana na rynku.
I cena 4 razy tańsza niż w tym poprzednim sklepie.
Płytek nie ma w sklepie na stanie,muszą zamówić a ja pypcia na języku dostanę,chcę je mieć już na ścianie!
-Skarbie-a czy ty wiesz,ile tych płytek musimy kupić?
-No jak to? Tyle ile ma łazienka.
-To nie takie proste.Musimy wszystko pomierzyć i układ kolorów zaplanować.
Aaaa,no tak.O tym nie pomyślałam.
Wróciliśmy do domu.Ja się wzięłam za truskawki i obiad a Cris z metrówką lata.
A potem się pokłóciliśmy o sposób ułożenia płytek ale stanęło na moim.Bo umówmy sie,że chłop się nie zna na estetyce i kolorystyce wnętrz.Chłop jest od czarnej roboty!
Wyliczyliśmy dokładnie wszystko i nazad udaliśmy się do sklepu zamówienie złożyć.
Wpłaciliśmy zaliczkę i uzbroiwszy się w cierpliwość czekamy na telefon, że płytki dotarły.
Wytrzymałam tydzień a potem mnie szlag trafił.
-Jedziemy-rzekłam do małżonka.
Cris jest osobnikiem bardziej cierpliwym.Powiedzieli,żeby czekać to do śmierci będzie czekał.A ja nie!
Zajeżdzamy.Okazuje się,że płytki od dawna czekają a panienka ZAPOMNIAŁA zawiadomić.
A potem zaproponowała aby na transport poczekać.
Żadne takie! Ja już za długo się naczekałam.Chcę mieć płytki już i natychmiast!
Załadowaliśmy częśc do bagażnika i na tylne siedzenie,samochód się lekko rozkraczył ale powolutku jedziemy.
Na ulicach ruch jak diabli bo godzina po 15.Wszyscy się śpiesza,jadą jak do pożaru a my się wleczemy.
Gadam coś podniecona do Crisa on udaje,że słucha.Naraz kątem oka widzę coś czarnego na jezdni więc sie drę:HAMUJ!
I łapię się za lewy cycek,to znaczy za serce!
Cris zrobił manewr kierownicą,samochodem zarzuciło mocno,płytki zadzwoniły.
Od podmuchu znad jezdni uniosła się czarna reklamówka.
-Przepraszam,myślałam,że to kot!
-No ja też myślałem,że kot! Ale Skarbie,czy ty wiesz,że ja wiozę cały samochód ceramicznych płytek? A jakby się tak potłukły!
-Ale ja wolę kota! Ostatecznie na ścianie można mieć też mozaikę z potłuczonych płytek! A żywy kot to jest żywy kot!
Cris westchnął ciężko ale przyznał,że on też woli kota.
Miłego dnia.
11 komentarzy:
Usmialam sie ale dobrze,ze plytki dotarly w calosci do domu ;)
Na szczęście,uff!
o, matko, jak nie piszesz to nie piszesz, a jak juz to zaraz horror, czarny humor, Hiczkok i Chiczkok nawet:)
Zaraz tam Hiczkok!
Zwyczajne życie prowadzę!
I podobno nudne strasznie!
też wolę kota:)
Mam w łazienkę w zieleni i to dość ciemnej. Co ja się nasłuchałam swego czasu od Rodzicielki mojej?!...
Na zwierzaki na ulicy też jestem uczulona i też pokrzykuję na kierowcę mojego a on niezmiennie odpowiada: "przecież WIDZĘ". :-)))
I się okazuje, że wena jest, tylko Nescavka półślepa... i ,,po całym szuka świecie tego, co jest bardzo blisko''!
No, brawo! Jestem w pełni usatysfakcjonowana formą, treścią itp. Tylko proszę teraz nie osiadać na laurach! Montaż płytek na pewno dostarczy inspiracji...
Jakie tam nudne życie prowadzisz - sam zakup płytek to prawdziwe wyzwanie. Bo mnie sie nagle podobają wszystkie w sklepie, a najbardziej te, na które mnie nie stać...
Mijka-wiem,wiem.Ale Ty go masz a ja jeszcze nie.Ale to się zmieni bo Cris już wymięka.
Srebrzysta-moje jednak będą jasne.Przełamane brązem na wannie i wzorem nad wanną.Ja generalnie w samochodzie milczę.Drę się tylko jak widzę psa lub inne zwierzę na poboczu...
Zgaga-Bardzom sie starała,bardzom!No i spróbuje nie osiąść co będzie o tyle łatwiejsze,że nie mam co czytać.A płytki "leżakuja" w piwnicy-Cris czasu nie ma,bo z nadgodzinami pracuje.
Effka-no właśnie,mnie też na te najładniejsze nie stać.
przy dobrym uczynku zawsze jest nagroda - tutaj w postaci żywego kota i całych płytek......
oj i ja kota wolę! :)
następna notka o kładzeniu płytek?
u mnie w łazience są matowe kramy z ciemniejszą fugą. Mama ma ciemną zieleń, błyszczącą taką z lat 90tych :) i dlatego u mnie ten mat kremowy :)
Prześlij komentarz